Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-04-2020, 09:53   #166
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Thumbs up Odpis 12: Chłopcy

Jerzy, Diana, Chudy, Akaczi:
Wypowiedź Diany spotkała się z ciszą. Jerzy przyglądał się dziecku wyciągniętemu z sejfu, a pozostali rozglądali się po zniszczonym pomieszczeniu jak gdyby na wpół ogłuszeni. Jerzy powiedział dziecku, żeby trzymało się jego, a wróci do rodziny. Akaczi usiadła na gruzach, spocona, z trudem łapiąca dech. Wcześniejsza gorączka utrzymywała się. Powiedziała coś, ale tak bardziej do siebie i inni tego nie słyszeli.

Po chwili Jerzy [o ile nie będzie zaznaczone inaczej to dziecko chodzi za albo obok Jerzego], ostrożnie przez gruzy, dostał się na korytarz i przebiegł do najbliższej klatki schodowej (innej niż ta, przy której stali Norbert i Natalia). Stała tam wcześniej widziana grupka młodzieży. Mieli ze sobą jedną latarkę. Jerzy poświecił na nich, a oni zapytali:
- Czy to był wybuch? Co tu się dzieje? - powiedział dość trzeźwy młodzieniec, a stojąca obok niego dziewczyna dodała - Nasz kolega zniknął... - chłopak trzymający latarkę poświecił na schody. Było tam szkło od świeżo rozbitej butelki wódki i ubrania. Będąca z tą parą dziewczyna ciężko oddychała. Dość trzeźwy młodzieniec nie wierzył, że jego kolega zniknął pomimo oczywistych dowodów. Wówczas dziecko powiedziało coś w obcym, nieznanym Jerzemu, języku.

Diana próbowała pomóc Chudemu i Akaczi. Niestety nie mieli humoru i nawet nie pochwalili jej za krąg ochronny. To pewnie nie była ich wina. Biedacy byli w szoku, wycieńczeni rytuałem i staraniami Jerzego o uwolnienie dziecka. Do tego Chudy był skołowany przez słowa Norberta. A propo Norberta to wciąż był na linii, a telefon Chudego wciąż był na głośnomówiącym. We trójkę wyszliście na korytarz i doszliście do Jerzego. Każdy z was miał ubłocone buty, które przy bieganiu mogły doprowadzić do poślizgnięcia się.

Jerzy:
Dziecko było zdezorientowane, ale nie wyglądało na wcielenie szatana jak inni mogli sugerować. Chłopiec tylko raz spojrzał na sejf, którego dwie półki były wypełnione błotem. Po cichu powiedział:
- Proszę pana... wiem co się stało. Pan Wilk mówił nam... chciałbym, żeby była w Niebie, a nie tu. - posmutniał, ale dzielnie trzymał łzy. Chwilę później poszliście do klatki schodowej (ciąg dalszy wyżej).

Glan (Norbert i Natalia):
Miałeś czas sprawdzić tylko pomieszczenie bezpośrednio obok WC. Kopnąłeś drzwi, a te wypadły z zawiasów i z łomotem spadły do środka. Nikogo tam nie ma. Tylko pył, zniszczony tynk, mnóstwo dziwnych napisów i rysunków penisów na ścianach.

Norbert, Glan, Natalia:
Po przeszukaniu rzeczy Żywii odnaleźliście dokumenty (otrzymane w agencji detektywistycznej), ale klucze miała przy sobie Jowita (w momencie śmierci). Norbert nadal słyszał wszystko co działo się wokół Chudego, bo ten nie wyłączył komórki - wyglądało jednak na to, że zapomnieli o połączeniu telefonicznym z Norbertem. Ponadto Norbert wiedział, że tamci z góry będą schodzić.

Ostatecznie, które z was zabrało urządzenie Żywii schowane w torbie po laptopie?

Wyszliście na zewnątrz. Panowała tam zupełna ciemność. Samochody stały jak i wcześniej, a i widać było ścianę sąsiedniej nieruchomości. Natomiast nie świeciły żadne latarnie miejskie, na niebie nie było żadnych gwiazd, ani księżyca i panowała kompletna cisza. W krzakach (gdzie była ukryta furtka prowadząca na niewielką zatoczkę przed budynkiem i dalej na ulicę; przy okazji był tam ukryty motor Natalii) usłyszeliście jakieś dźwięki - chyba ktoś tam was obserwuje. Poświeciliście latarkami, ale nikogo nie zobaczyliście.

Wejścia do podziemi są trzy:
  • garaż, w którym na styk zaparkowana jest furgonetka. Wcześniej tamtędy weszli Norbert, Daniela, Żywia i Jowita, ale obecnie da się tam przejść jedynie czołgając się pod samochodem. Gdzieś tam - według Norberta - czai się dzikus, który zamordował Jowitę;
  • przymknięte drzwi ukryte w niewielkim, niezadaszonym korytarzu z betonu, za którymi jest niewielkie pomieszczenie - tam chciała iść Natalia, ale rozmyśliła się, gdy zauważyła nieobecność Loli;
  • rura jakby studzienka, ale wystająca ponad grunt około metr, w której można zejść po drabince półtora metra i dalej ciasnym korytarzem, na kucki, dotrzeć do małych drzwiczek prowadzących do pomieszczenia normalnych rozmiarów - pierwszej części schronu przeciwlotniczego.

Dodatkowo jeżeli przeszukacie (i chcecie przeszukać) parking to odnajdziecie parę osób z grupy pijanej młodzieży, którą wcześniej nastraszył Glan.

Lola:
Kręciłaś się po parterze, ale jeszcze nie weszłaś do centralnej sali. W sali było mnóstwo osób, większość tańczyła. W pobliżu frontowego wejścia zobaczyłaś dwóch ochroniarzy (2N), a przy kasie stał jakiś dresiarz (1N) rozmawiający z dwoma dziewczynami. Chyba był dilerem narkotykowym. Przeszłaś dalej w mniej uczęszczaną część korytarza. Były tam zamknięte drzwi, przeszklone drzwi, za którymi był krótki korytarzyk i kolejne drzwi prowadzące na zewnątrz. Obok (a był to zakręt korytarzy) były drzwi do kolejnego WC (bliźniaczego do tego, w którym pojawiłaś się). Akurat dwóch typów wychodziło z niego, sądząc po oczach i zachowaniu to byli naćpani jak Siemasz Wiktor. Zagadali do ciebie:
- Hej lala, co tu robisz? - roześmiał się sam do siebie, a drugi podał ci uszy jak z Playboya. Właściwie to była opaska z firmowym uszami Playboya. - Chcesz się zabawić?

Korytarz za zakrętem były pusty. Miał włączone światła, ale nikt tam nie chodził... oprócz jednej osoby na samym końcu korytarza, gdzie jest kolejny zakręt. Wydaje ci się, że to był kolejny neandertalczyk, ale z tej odległości nie poznałabyś.
 
Anonim jest offline