Bohaterowie pomimo starań nie potrafili przemówić tłumowi do rozsądku, przekazali co mieli przekazać i zakończyli zebranie. W międzyczasie na zewnątrz robiło się coraz ciemniej, przez szczeliny w głównej bramie wchodziło coraz mniej słońca, wiec czwórka wybrańców rozpoczęła obchód po swoich znajomych, żegnając się przed opuszczeniem kopalni.
Alonso udał się na samotną wędrówkę w górę strumienia, warunki były bardzo ciężkie: ciemno, ciasno, wilgotno, wokoło skały a poniżej tylko wizja upadku. Niziołkowi kilka razy niebezpiecznie zsunęła się stopa, trzykrotnie stracił kontakt z podłożem i musiał ratować życie kosztem zdrowia aczkolwiek w końcu udało mu się dojść do względnie bezpiecznego miejsca. Dalej znajdował się wewnątrz skał, lecz płaczyzna była zbliżona do poziomej. Alonso mógł tutaj chwilę odpocząć bez obawy że przyśnie i spadnie. Aczkolwiek naturalna ciekawość zabroniła mu siedzieć na tyłku, powietrze było świeże a to znak że jest niedaleko. Po krótkim spacerze doszedł do miejsca z którego biło światło ... gwiazd. Była noc a on znajdował się na wypłaszczonym szczycie wzniesienia, gdzie znajdowało się małe jezioro zasilające strumyk. Szybki rzut oka na okolice i ... legł w trawie ze zmęczenia, przynajmniej czystej wody było pod dostatkiem.
Mężczyzni pożegnali się ze znajomymi i sami przyszli do Machavelliana. Szlachcic otworzył drzwi korzystając z klucza. Po drugiej stronie stał człowiek z pochodnią odziany w szaty, a do nozdrzy bohaterów poszło świeże morskie powietrze co jeszcze bardziej ucieszyło wybrańców:
- Jeszcze raz dziękuję wam za wasze męstwo i odwagę. Powodzenia przyjaciele - Machavallian pożegnał się , poczekał aż wszyscy wejdą i zamknął drzwi na klucz. Po czym wrócił do reszty, był bardzo zmęczony i głodny, musiał odpocząć.
Nizołek obudził się obojały, w świetle dziennym mógł obejrzeć swoje rany, był poobcierany i poobijany, aczkolwiek nie było to coś co mogło zagrozić jego życiu. No i ... mógł się wykąpać aby nie dopuścić do zakażenia. Alonso byl tez głodny, jadł co prawda wczorajszego dnia ale wysiłek związany ze wspinaczką był dość spory. Szybki rzut okiem na okolice i już mniej więcej widział co , gdzie i jak, aczkolwiek jeśli chodzi o pożywienie to wokoło rosły tylko karłowate krzaki jagód. Alonso był na 80% pewny że może je zjeść i na 5% że jak je spożyje to nie dożyje następnego dnia. Pozostałe prawdopodobieństwo odnosiło się do zatrucia i ...sraczki.
Bohaterowie obudzili się równie zmęczeni i głodni jak gdy się kładli. Horst nie przyniósł jedzenia, a jakby się tak zastanowić to nikt nie widział go od czasu gdy Machavellian przekazał mu swoją prośbę. Organizmy były wyczerpane brakiem jedzenia, więc działały dużo gorzej aniżeli z pełnym żołądkiem. Do grupy przyszedł jeden z bardziej zaufanych ludzi:
- Hej, jest problem, ci co czekali na powrót tego Waszego dzieciaka ... nie ma ich, nigdzie. Jeden z naszych poszedł tam sprawdzić co się dzieje, ale tam już nikogo nie było, tylko jedno puste posłanie i plama krwi obok.
Mężczyzna był prosty chłop którego byle co by nie wystraszyło.