Vadim uśmiechnął się szeroko, choć w środku cały się gotował. Nienawidził ludzi, którzy mają coś do jego pieska. To było bardzo proste równanie. Nie lubisz zwierząt, to jesteś zwykły frajer, pedał nie wart nawet splunięcia.
Vadim, jako człowiek biznesu, na szczęście umiał pohamować swoje atawistyczne instynkty.
- Zluzuj gacie ziomek. - odparł bez krzty agresji w głosie - Twój péngyǒu, tutaj się wykrwawia, więc nie pora stroić fochy. Mój człowiek, to fachowiec, więc daj mu w spokoju pracować i zacerować twojego ziomka. Jak ci się sterylność nie podoba i boisz się zakażenia, to trzeba było ziomeczka do szpitala wieść, a nie do chłodni. Jesteśmy tutaj, żeby pomóc. Paniał?