Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2020, 18:39   #241
Dekline
Opiekun działu Warhammer
 
Dekline's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputację
Gustav i Katja czym prędzej ruszyli do przewężenia i ustawili się w pozycji obronnej. Ludzie uciekli do bramy, a obok bohaterów zostało dwóch mężczyzn, lecz gdy tylko zorientowali się co się świeci jeden z nich wykonał taktyczny odwrót i spierdzielił do tłumu. Na szczęście drugi z nich był na tyle przytomny lub szalony, jeden pies, że został i chwytając w locie dwa wiadra stanął obok nich. Nastąpiła chwila ciszy, po której z ciemności wyleciały skaczące punkty w ilości niemożliwej do policzenia. Futrzasta masa mknęła wprost na nich a jedynym ratunkiem było nie ulec.

Uderzenie, a właściwie %#^@#^@ o tarcze było bardzo mocne i gdyby nie twarde podłoże zostaliby przesunięci o kilka stop dalej. Szpony ze wściekłością wbijały się w szpary pomiędzy tarczami, lecz żaden z obrońców nie oberwał, głównie dlatego że obrońcy skupili się na obronie a nie na ataku. Nawet mężczyzna z wiadrami przetrwał natarcie co zdziwiło całą trójkę. Wnet, ponad ich głowami przekoziołkował jeden z atakujących potworów, przygrzmocił w skalne sklepienie i leciał dość nieskładnie stąd można było przyjąć że nie miał zamiaru przeskakiwać obrońców, tylko został przez swoich pobratyńców wyrzucony. Stwór wstawał powoli oszołomiony uderzeniem i upadkiem, lecz widać że swe kroki miał zamiar kierować w stronę obrońców, gdyż stali najbliżej.

Słowa Machavelliana przemówiły strażnikowi do rozsądku, rzucił w jego kierunku jakieś słowo którego szlachic nie rozumiał z uwagi na gwar i zaczął odryglowywać bramę, co w pojedynkę było trudniejsze, zdejmował jakieś zabezpieczenia jeden po drugim aż w końcu stanął na środku aby podnieść bele blokującą oba skrzydła. W tym samym momencie do jaskini wpadł nieproszony gość, w świetle dnia wyglądał jak diabeł wcielony, tylko rogów mu brakowało. Ludzie zareagowali błyskawicznie, naparli na bramę tak mocno że Machavellian powinien uskoczyć aby nie zostać stratowanym, i tak też próbował uczynić, lecz niezbyt dobrze mu to wyszło i teraz czuł na klatce piersiowej ukłucie prawdopodobnie wystającego gwoździa. Aczkolwiek nie to było najgorsze, tłum po chwili popuścił na tyle że szlachcic mógł się poruszyć i zauważył, a chyba bardziej usłyszał wrzask zablokowanego strażnika. Jego dłonie utknęły pomiędzy belką a wieszakami. Biedak próbował je wyciągnąć, lecz siła nacisku była zbyt duża. Problemem było to że nieszczęśnik ciągnął do góry, gdyby tak jego ręce były poziomie albo opadały w dół ... możłiwe ze belka zsunęłaby się z wieszaków, mieląc palce strażnika, otwierając tym samym brame i ratując więźniów z opresji.

Gladin szedł w dół zbocza, powoli kończyła się łąką a zaczynały krzewy i dalej drzewa. Niziołek zauważył na swojej drodze małą drewnianą chatę, wokoło której znajdowało się niskie ogrodzenie, okalające mały ogródek warzywny i pasącą się kozę. Z wątłego budyneczku wystawał wysoki na dwa sążnie maszt do którego przymocowana była naprężona lina której koniec ginął gdzieś w lesie. Nachylenie zbocza było od tego miejsca większe, ale dalej dało się chodzić w górę w i w dół, z tym że o wiele wolniej.
 
__________________
ORDNUNG MUSS SEIN
Odpowiadam w czasie: PW 24h, disco: 6h (Dekline#9103)
Dekline jest offline