Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-04-2020, 17:01   #272
Phil
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
Ruszyli, nie zastanawiając się wiele. Krasnoludowie dobyli broni jako pierwsi, z zamiarem zabicia kobiety. Z tyłu został Rusłan, nakładając strzałę na cięciwę i unosząc swój łuk. I tylko Yarislav, ostatni z czwórki, zastanawiał się, czy ta czarnooka szamanka rzeczywiście jest sama.

Nie była.

Yari powtórzył przekleństwo widząc pierwszego wojownika wyłaniającego się za grzbietu kotliny. Potem przeklął jeszcze raz. I jeszcze raz. W końcu przestał. Wychodzili kolejni, a było ich w sumie tylu, co trupów na drzewie, albo i więcej. Wszyscy z takim samymi, w pełni czarnymi oczami. Uzbrojeni w łuki i toporki, a część miała na sobie przypadkowe elementy pancerzy, hełmy czy tarcze.

Byli gotowi do walki i mieli wystarczającą przewagę liczebną, by zmiażdżyć czwórkę intruzów, nie atakowali jednak.

To wytrąciło z rytmu całą czwórkę. Niektórzy zatrzymali się w miejscu, inni zawrócili, ale droga do krypty była już zablokowana. Zostali otoczeni, a tamci zacieśniali powoli krąg wokół nich. Dopiero teraz zauważyli, że sporo członków tego górskiego plemienia ma jakieś mutacje, wykręcone kończyny, narośle na skórze, wargi rozszczepione na kształt koźlego pyska. Rusłan spostrzegł u jednego z nich swój stary łuk, a u innego utracony toporek. Chwilę później jego uwagę przykuł jednak biegnący w jego stronę i ujadający głośno pies, już po chwili łaszący się do jego nóg i obijający mu łydki merdającym mocno ogonem.

Dwóch mężczyzn rozstąpiło się lekko, a między nimi stanęła blada kapłanka. Było w niej coś dziwnie znajomego. Gnimnyr i jego zwiadowcy, Yarislav i Rusłan, daliby sobie głowy uciąć, że gdzieś ją widzieli. Coś w jej ruchach, lekkim zgięciu głowy w bok, sposobie, w jaki układały się jej włosy... Nim jednak zdążyli się nad tym porządnie zastanowić, zaczęła mówić. To była dziwnie brzmiąca mieszanka kislevickiego, starośwwiatowego i dawno już nieużywanych, nieznanych im słów.

- Bežite odavde. To nije mesto za vas. Idite dole, u Medvednyj. Recite ljudima, da smrt ide preko šume i planine. Neka se spremaju za rat. Brzo.

Zranioną dłonią przesunęła po twarzy, z góry na dół, zostawiając na niej krwisty ślad mocno kontrastujący z jasną skórą i ciemnymi włosami. Pokazała potem palcem za siebie, w kierunku Medvednyj, jak podejrzewali. Ludzki krąg został przerwany, mogli odejść bezpiecznie.
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.

Ostatnio edytowane przez Phil : 06-04-2020 o 14:16.
Phil jest offline