Siedząc już w rosyjskim rzęchu, o nadzwyczaj sprawnym silniku Sidney wyjął Camela i rozpalił go patrząc do przodu jak Pitbull rozgląda się swoimi godnymi Belzebuba małymi oczkami. Sprawa z Chinolami została załatwiona, nie wyszło najgorzej. Teraz wypadało po świętować a Vadim spróbuje jeszcze załatwić deal z Kenem. Chyba chodziło o duży transport opiatów. Ta myśl nieco zmiękczyła solosa, który patrzył z niesmakiem na plamy na płaszczu z Zory. Mężczyzna był czysty od roku, ale co kilka dni myśl by wrzucić trochę maku do układu krwionośnego pozostawała. Błoga apatia i początkowy kop, używka idealna na każdą okazję od nudy po stany lękowe.
Jak miał w zwyczaju May słuchał i obserwował chłonąć wszystko wyuczoną intuicją solo. Znał “Parszywą Trzynastkę”. Innego lokalu po Smirnovie się nie spodziewał. Brudne, prawie czarne stare cegły, rzutki oraz bilard i
piwo za 0.85 €$. Dodatkowo często chodzili tam nomadzi i inni spaliniarze. Świetne miejsce na rozróbę lub załatwienie sobie trochę spida od jakiegoś jednośladowca. A Sid miał ochotę wciągnąć ścieżkę stymulanta, bo dosłownie padał na nogi. Choć nie brał tego pod uwagę w stu procentach. Potem wysłuchał Dicka, który był totalnie nakręcony po operacji, znał go już z tej strony- to była jego smykałka, która dawała mu dużo nagradzającej satysfakcji. Picie bimbru w ich melinie jakoś mu się nie widziało, miał dużą chęć na bar.
-”Trzynastka” może być. Walniemy trochę bronxów i popatrzymy jak spaliniarze grają w bilard, ja tam, kurwa jestem z nim kiepski…- dodał Sidney i dokończył papierosa gasząc go o metal podłoża.
Uznałem, że "Parszywa Trzynastka" będzie lokalem popularnym wśród motocyklistów... wiecie to spokojne typy na pewno walniemy browar i nie dojdzie do zadymy
.