Ulice Northside, 2 listopada 2021, 22:05
Komórka Vadima sprzężona była bezprzewodowo z tkwiącą w uchu fiksera słuchawką, bo chociaż gliniarze bardzo rzadko kręcili się po ulicach dzielnicy, zawsze istniało znikome prawdopodobieństwo, że akurat w tym momencie w okolicy napatoczy się jakiś radiowóz, którego załoga będzie chciała skroić kierowcę Uaza za łamanie drogowych przepisów.
- Jak mówiłem, Bill podrzucił mi torbę z dropsami - odparł Ken posługując się prostym slangiem dowodzącym tego, że nie mógł sobie pozwolić na pełną otwartość w rozmowie. Żyła wiedział, że policyjne SI przez cały czas czesały stanowy eter poszukując alarmujących władze słów kluczowych, ale z drugiej strony, fikserzy w Night City używali ciągle zmienianych kart prepaidowych oraz pełnego szyfrowania połączeń. Wyścig zbrojeń w nowej odsłonie.
- Ale popierdolił torby - ciągnął dalej wyraźnie wkurzony Ken. Vadim zwolnił nieco, skręcił w prawo ocierając się zderzakiem o grupę pijących na krawężniku piwo młodych mężczyzn w niechlujnych strojach i dawno niemytych włosach - Pojechał dalej, zanim mu zdążyłem oddać tę pierdoloną torbę, bo nie było w niej dropsów, tylko inny towar.
Vadim prychnął bezgłośnie pod nosem, chociaż opowieść Kena wcale go nie zdziwiła. Gangi kradnące towar ze statków podprowadzały czasami nie te ładunki, w które celowały - zwłaszcza, jeśli nie miały dobrej wtyczki w kapitanacie. Tak właśnie stało się z ludźmi dostarczającymi towar Kenowi: ktoś się zwyczajnie jebnął i zamiast określanych mianem dropsów tabletek wrzucił pośrednikowi do dziupli inny towar, wyciągnięty na szybko nocą z niewłaściwego okrętowego kontenera.
- Dobra, nie stękaj już tyle - parsknął fikser - Jeśli nie dropsy, to co?
- Kefir - odparł ledwie słyszalnym głosem Ken - Australijski kefir.
Żyła zmarszczył w grymasie zdziwienia czoło, bo slangowy termin Kena z niczym mu się nie kojarzył. Dropsy, lizaki, wafle, piasek, szkło, patyczki - wszystkie te rzeczowniki użyte w pozornie zwyczajnej rozmowie miały ukryte znaczenie, były przypisane do różnego rodzaju farmaceutyków. Ale kefir musiał być zupełną nowością, zwłaszcza jeśli był przemycany z Australii. Vadim cmoknął znacząco ustami uświadamiając sobie, że chyba wypadł trochę z tematu w obrocie medycznymi dragami.
- Dobra, ile masz tego kefiru? - zapytał wyprzedzając wlokącą się powoli taryfę - Komu to można opchnąć i po ile?
- Dwie tony w pojemniczkach po dwieście pięćdziesiąt gramów. W sumie osiem tysięcy. Myślę, że góra po pięćdziesiąt centów. Pojęcia nie mam, komu to wcisnąć, liczyłem na ciebie. Masz kupę znajomych w knajpach, bujasz się podobno z tym Lao, a on ma kilka restauracji. Pomóż mi sprzedać to kurewstwo, bo ja tego nikomu z moich nie opchnę, a wiszę kasę Alexowi. Jego chuj obchodzi, że Bill się dupnął.