|
- Australijski kefir? Co to jest do chuja? - zastanawiał się fixer, gdy Ken wyłuszczał mu szczegóły sprawy.
W sumie nie było to ważne, co to jest. Skoro można było na tym na tym coś przyrobić.
- Dobra ziom! Skitraj to gdzieś, a ja wpadnę do ciebie jutro to na spokojnie wszystko obgadamy. W kontakcie.
Vadim rozłączył się i zaczął mocno kminić, aż mu gruba żyła wyszła na czoło. Musiał sobie na spokojnie ułożyć wszystkie wydarzenia dzisiejszego dnia.
Rany chińczyk, negocjacje i jeszcze na dodatek sporo towaru do spylenia. Oczami wyobraźni widział już jak wozi się w grubym futrze i złotym kajdanem na szyi, niczym jakiś murzyński alfons.
Sława, szacunek, hajs spłyną na niego, a steki dziwek będą się płaszczyć u jego stóp.
- O yeah! - pogrążony w marzeniach, nieświadomie krzyknął na całe gardło.
- Czego drzesz ryja? - skarcił go z miejsca Abi.
- Spoko, spoko. Wszystko pod kontrolą - odparł unosząc w górę dłoń, po czym wykonał ostry skręt w lewo, aż wszystko przychyliło się niebezpiecznie na bok.
- Dobra mordy, jebać “Trzynastkę” i zapoconych riderów. Należy się nam chwila luksusu, nie?
***
Nie czekając na zgodę kumpli, Vadim zawiózł ich pod luksusowy klub “Omnia” Była to wielopoziomowa imprezowania bliżej centrum. Większą część zajmował potężny dancefloor, gdzie praktycznie całodobowo dj-eje dawali set za setem. W kilkunastu miejscach parkietu ustawiono klatki, gdzie gibały się półnagie laski. W centrum znajdowała się antresola na której umieszczono kilka konsol dj-skich oraz potężny zestaw nagłośnieniowy.
Po przeciwnej stronie na półpiętrze, znajdowały się loże, gdzie można było w spokoju się napić i porozmawiać, a także obserwować pogrążonych w tanecznym transie imprezowiczów.
Na piętrze znajdowały się sale VIP, gdzie można było skorzystać z usług eleganckich dam, które za półtorej stówy były gotowe zrobić naprawdę wiele.
W podziemiach za to umieszczono arenę na której odbywały się regularnie pojedynki, które można było obstawiać.
Vadim znał tutejszego bramkarza z czasów, gdy jako gnojki podkradali batony z supermarketów. Lars to był równy chłop, choć miał dość specyficzne poczucie humoru i mocno zrytą banię. Miejska legenda mówiła, że ponoć przesadził z ruską metą i trochę mu siadła psycha.
- Siema ziom - przywitał się Żyła - Co tam u ciebie? Widzę, że interes się kręci - powiedział wskazując ręką długą kolejkę oczekujących na wejście.
- Ema - burknął Lars, groźnie marszcząc czoło - No jakoś leci. Gadaj, co chcesz, bo w pracy jestem.
- Lars wyluzuj, bo jeszcze pomyślę, że się na mnie gniewasz.
- Vadim, kurwa, przestań przytruwać i mów o co kaman.
- Jak o co? - odparł zdziwiony fixer - Zabawić się przyszliśmy, chyba proste, nie? Loże bym potrzebował.
- Nie ma miejsce. Full mamy.
- Lars dla starego kumpla, małej loży nie znajdziesz - odpowiedział Vadim argumentując dodatkowąo pięcioma eurasami.
Banknot dosłownie zagubił się w wielgachnej łapie bramkarza.
- Ty i ten z kanciastą mordą wchodzicie, ale asfalt i ten żółty zjeb z dredami won!
- Lars kurwa, nie rób przypału, to moi kumple.
- Jaja se robie, mordo. - zaśmiał się basowo Lars - Wbijajcie. Emma pokieruje was do loży.
Szczupła blondynka o wydatnych ustach, zaprowadziła Vadima i resztę paczki do przestronnej loży z widokiem na parkiet.
gdy kumple rozsiadali się na skórzanych kanapach, Żyła zagadał do panienki.
- Emma przynieś nam literek, zmrożonej Stolicznej i po jednym ćwierć funciaku. I oczywiście, jakiś soczek, żeby lipy nie było.
Gdy na stół wjechała wódka i burgery, Vadim odpieczętował butlę i rozlał boski nektar do kieliszków.
- No to panowie - zaczął ceremonialnie - Za nas i za nasze wspólne interesy. Oby nam się!
__________________ >>> Wstań i walcz z Koronasocjalizmem <<<
Nie wierzę w ani jedno hasło na ich barykadach
Illuminati! You're never take control! You can take my heartbeat, but you can't break my soul!
Ostatnio edytowane przez PeeWee : 06-04-2020 o 19:37.
|