Nie było czasu do stracenia. Wyrwał nośnik z gniazda chipów wdowy, przebiegając koło technika rąbnął go pistoletem w skroń. To nie było nic osobistego, po prostu ten mógł go zdradzić, choćby i nieświadomie. Schował nośnik do kieszeni, wskoczył na stół i na szafę. Stamtąd już tylko przysłowiowy krok do drzwi wejściowych. Przywarował nad drzwiami jedną stopą na futrynie odstającej centymetr od ściany, druga zaparł się o biegnące pod sufitem rury.
Zamarł bez ruchu spowalniając oddech. Węchem i słuchem, chciał odgadnąć liczbę napastników. Planował ich wpuścić do środka, a potem rozwalić z góry… |