Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-04-2020, 22:17   #216
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Kapeć w mordzie. Sahara to przy jego ustach doskonałe pole pod plantację ryżu. To było pierwsze, co poczuł tuż przed tym jak Witold otworzył oczy tuż po tym jak zamknął je na chwilę jako starzec. Wystrój pomieszczenia zmienił się diametralnie. Przypominał obecnie… jego własny pokój. Przekręcił z trudem głowę. Łupało go w plecach aż syknął i chwycił za obolałe miejsce. Własną ręką. Nigdzie nie było śladu po medykach ani sprzętach typowych dla szpitala. Kiedy zajrzał pod kołdrę zobaczył, że cewniki i inne rurki wetknięte w naturalne otwory jego ciała przepadły.

Zadzwonił telefon. Bury spróbował po niego sięgnąć, ale wredny dryndacz leżał zbyt daleko. Zestawił nogi z łóżka i dźwignął się na nie niewiele sprawniej niż starzec, którym był nie tak dawno. Im bardziej jednak obcował z nowym bólem, bardzo bliskim, ani trochę nie zamglonym, tym bardziej go rozpoznawał. Nie pochodził z kości, kręgosłupa ani tylnej części organów wewnętrznych. Nasuwały go mięśnie. Zastałe mięśnie.

Dopadł pochylony do smartphone’a pracując lekko acz nieustannie na miano homo erectus. Potem przyjdzie czas na sapiens i sapiens sapiens. Małymi krokami.
Dzwonił szef. I nie tylko telekonferencja.

- Co się pokurwioło?! – zapytał zdezorientowany przełożony.

Uwagę Witolda przykuło okno. A właściwie to, co się tam znajdowało. UFO uparcie wisiało nad stadionem, zaś na ulicach stały barykady. Bury już widział takie widoki. W strefach objętych działaniami wojennymi a przynajmniej w stanach wojennych. W sposób naturalny zatem nie miał pojęcia czego dotyczyło pytanie: sytuacji na ulicach, powodu, dla którego chyba wrócili do rzeczywistości czy może jeszcze czegoś innego, czego jeszcze nie dostrzegł.

Zza zakrętu wyłonił się Rosomak z barwami Malji. M3. Z obrotnicą i NSW 12,7mm.




Do jej nozdrzy dotarł nagle zapach cygar. Otworzyła szybko oczy zamknięte ledwie na chwilę. Leżała w pokoju, którego nie znała. Z pokrytego drewnem sufitu zwisała staroświecka lampa kloszowa. Jej twarz owionął dym, który już moment później rozpłynął się w siwym powietrzu. Dźwignęła się na łokciach. Ściany i podłoga także były drewniane. Maleńka izba mogła mieć nie więcej niż dwanaście metrów kwadratowych. Dłuższa ściana, do której przylegało jednoosobowe, zajmowane przez nią łóżko.

Chyba wrócili do rzeczywistości. Nigdzie nie było Adama, zastrzelonego dzieciaka ani nikogo innego, kto mógłby być w jakikolwiek sposób powiązany z opuszczonym właśnie światem. Nie miała żadnych ran. A przynajmniej nie zauważyła takich na pierwszy rzut oka. Nic ją też nie bolało.

W jej niewielkiej, nowej sypialni był jeszcze jeden mebel. Fotel. Zajmowany przez jej babcię. Babcię wlepiającą groźne, pełne dezaprobaty spojrzenie we wnuczkę. Angela widywała je wtedy, gdy nabroiła wyjątkowo mocno. Nigdy nie zwiastowało niczego dobrego.




Adam leżał na łóżku przykryty kocem. Na podłodze leżała kałuża wymiocin wyglądająca na zaschniętą. Wózek inwalidzki stał tuż obok, zaś samo mieszkanie… a przynajmniej to, co było nim kiedy widział je ostatnim razem, było jednym wielkim pobojowiskiem. Powywracane meble, zarzygane i obsrane ściany. Ktoś z fantazją próbował coś napisać na ścianie własnym moczem, ale mu się nie udało. Tym kimś definitywnie nie był Sosnowski, to było całkowicie pewne. Linia siku była zbyt wysoko.

Po Angeli nie było nawet śladu. Apokaliptyczny świat także zajął swoje należne miejsce we wspomnieniach jednoznacznie opuszczając rzeczywistość. Właśnie. Rzeczywistość. Wyglądało na to, że do niej wrócili. Zabicie Dominika rozwiązało ich problem. Chyba.

Inwalida zamarł w bezruchu. Bynajmniej nie z powodu szoku spowodowanego przez nagłe, niespodziewane przejście, ale z powodu jedynego krzesła stojącego na nogach. Było bodajże najbardziej uporządkowanym meblem w mieszkaniu. Wciąż jednak nie to stanowiło przyczynę, a osoba zajmująca je. Siwy sukinsyn. Sprzęgło.

Siedział z pistoletem wycelowanym od niechcenia w Adama. Nie wypowiedział ani słowa.




Jeszcze przed chwilą siedział obok niej doktor Finley. Jeszcze przed chwilą oglądała walący się świat. Ba! Wszechświat. Albo marzenie senne. Albo jedno i drugie. Cokolwiek to nie było, obserwowała prawdziwy Armagedon. W jednej chwili wszystko ucichło. Kiedy Patricia otworzyła oczy, była w jakimś znajomo wyglądającym pomieszczeniu. Bardzo znajomo. Czy to był…

Uniosła się nagle. Dom rodzinny? Niewykluczone, że jednak wrócili do swojej rzeczywistości. Opuściła nogi i wstała. Usiadła z sykiem. Spojrzała na źródło bólu. Na łydkę. Była obandażowana. Patricia nie musiała patrzeć co jest pod spodem.

Podniosła się ponownie, lecz tym razem większość ciężaru przeniosła na zdrową nogę. Niezgrabnie pokuśtykała przez pokój, a następnie wyszła z niego. W salonie był włączony telewizor oraz odgłosy rozmowy. Nie rozpoznawała słów, ale ich właścicieli tak. Chodziło się ciężej niż jeszcze przed kilkoma chwilami, gdy pokonywała schody wieżowca. Znacznie ciężej. Ból był niemalże rozrywający. Mogła oprzeć się na nodze tylko przez bardzo krótką chwilę. Adrenalina musiała opaść.

W końcu zmęczona oparła się o futrynę oddychając nieco szybciej. Ojciec widząc córkę natychmiast poderwał się i w dwóch skokach dopadł do niej, by pomóc przy chodzeniu.
- Powinnaś nas zawołać! – zganiła ją matka, ale dziewczyna wyraźnie słyszała w jej głosie ulgę. Ojciec posadził młodą policjantkę i sam usiadł obok. Objął ją i pocałował w głowę.

W telewizji leciał jakiś film wojenny… nie, nie film. Pasek informacyjny jednoznacznie wskazywał na serwis z wiadomościami. Reporterzy z lotu ptaka pokazywali jakieś miasto z barykadami na ulicach. Po ulicach jeździły transportery opancerzone. Bodajże Rosomaki, ale nie była tego pewna. W szczególności w takim rzucie i z takiej odległości. Nagle uzmysłowiła sobie, że widzi stadion w Bielsku z zawieszonym nad nim UFO.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline