Klub „Omnia”, 2 listopada 2021, 23:15
Tłum rozpalonych używkami ludzi wyginał się w ekstatycznym tańcu na licznych parkietach klubu, w stroboskopowych rozbłyskach kolorowych lamp, w rytmie muzyki swym hipnotycznym brzmieniem na podświadomość gości.
Rozparty na skórzanej kanapie Żyła musiał dociskać kciukiem słuchawkę telefonu, by słyszeć cokolwiek ze słów wiszącego po drugiej stronie Pandy.
- Kwas się zrobił na całego - tłumaczył Panda - Skośni otworzyli na spółę mały sklepik w Promenadzie, z cybersprzętem z Pacific Rim. Import, tani szajs, ale dobrze się sprzedaje. A Patatos chyba nie mają hajsu, bo zaczęli się kręcić po Promenadzie i szukać okazji do zdarcia z kogoś kasy za ochronę. Dopierdolili się do wszystkich, nie tylko tych fiutów od Lao.
- Skośno zaczęli się stawiać? - spytał retorycznie Vadim, gestykulując jednocześnie drugą ręką w stronę ewidentnie podjaranego Abrahama. Czarny olbrzym wypił duszkiem porwaną ze stołu flaszkę Stolicznej i ruszył w kierunku najbliższych schodów do podziemi „Omni”.
- Razor, ten popierdolony chuj od Patatos, strzelił do Wonga, żeby mu dać ostrzeżenie. Gość ma mocną psychozę, pewnie nawet nie kapuje, kim jest Lao albo ma to w dupie. Myśli tylko o kasie na Grzmoty. Wong ma do piątku zapłacić haracz albo Razor wpakuje mu drugą kulkę.
- Dobra, stary, dzięki za tipsa - rzucił szybko do smartfona widząc jak w ślad za Dickiem do podziemi zasuwa lekko podpity Arthur.
Kurwa mać, życie jak co dzień! Jak trzeba spiąć poślady i zasuwać na następną robotę, tym matołom się zbierało na nową dawkę adrenaliny!
Vadim dopił z wystudiowaną powagą swoją wódkę, a potem rozejrzał się po loży. „Omnia” robiła wrażenie, ale Żyła miał swoje ambicje i cele w życiu. Wstając z miejsca i wciskając dychę za dekolt sukienki hostessy, poszedł w zakład z samym sobą, że za rok będzie miał taki klub na własność.