Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-04-2020, 11:20   #48
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
MG, abishai, Kerm

Porucznik Hawkes


- Jednym słowem… w pańskiej ocenie ta misja okazała się porażką? Bo tym jest fakt, że nie możemy utrzymać nawet skrawka tej cholernej kolonii. - warknął gniewnie przeklinając w myślach da Silvę i jej poroniony pomysł, by od razu na ślepo gnać do centrum dowodzenia. Teraz zbliżał się mrok i jego pluton był przez to rozciągnięty i narażony na straty. Bo głupia baba myślała że jest mądrzejsza od oficerów po szkoleniu.
Westchnął ciężko i dodał. - Niech będą w gotowości… musimy się najwyraźniej stąd ewakuować na orbitę. Nie ma sensu tu tkwić bez możliwości odwrotu.
Po czym nadał na otwartym kanale dla swojego plutonu. - Panie i panowie, zbieramy się do wyjścia. Zgodnie z tym co mi podano w tej chwili nie jesteśmy w staniu utrzymać się bazie, więc powinniśmy zabierać się stąd na orbitę. By tam przeczekać noc.
- Mamy ranną. Powinna trafić do szpitala, natychmiast - poinformował go Billy.
- Do tutejszego szpitala? Jedyny szpital jaki się nadaje do użytku znajduje się na orbicie.Postarajcie się ją jakoś przenieść. Jeśli nie wyniesiemy jej z bazy to… niestety jest już martwa. A my razem z nią. Porucznik Welliver nie jest gotów umrzeć osłaniając nam tyłki. - Hawkes rozumiał sytuację w jakiej znalazł się Billy, ale rozumiał też całą sytuację. A była ona taka, że Nate nie ufał staremu oficerowi, który miał pilnować ich zadków. Miał wrażenie, że facet już się palił do rejterady.

Sierżant Sing


- Daj jej coś na znieczulenie - powiedział Billy do Silver - potem musimy ją stąd zabrać. Na statek.
Nie do końca wierzył w to, że tutejszy szpital jest w ruinie, ale z Hawkesem nie warto było dyskutować.
- Na… statek?? - Silver była wyraźnie mocno zaskoczona, szybko jednak się opanowała, po czym dodała już cichym tonem - Jeśli ją ruszymy z miejsca, umrze w ciągu kilku minut. Mogę jej dać Morfinę... - Lekarka spojrzała Singowi prosto w oczy - Dużo Morfiny...
Billy odetchnął głęboko.
- Skoro to jedyne wyjście... - Przeniósł wzrok z lekarki na ranną. - Musimy dać pani kilka silnych zastrzyków,, po których pani zaśnie. To konieczne dla transportu. Proszę zamienić parę słów z córką i ruszamy.
- Rozumiem... - Odparła kobieta z markotną miną, a jeszcze gorszą miała Denise, słysząc słowa Singa skierowane do jej matki. Odstąpiła więc od Nicky, robiąc krok w kierunku kryjówki z matką, gdy wszystko się spierdzieliło.


Xenomorfy!


Porucznik Hawkes

Sytuacja była poważna. Bardzo poważna. Nie mieli dokąd się dokąd się wycofywać w tej sytuacji.
- Zachować spokój i wycofywać się powoli kierując na mój sygnał. Smartguny i miotacze ognia zawsze od strony nadchodzących kseno i strzelać bez rozkazu. Najpierw zbierzmy się do kupy, a potem przebijemy do pustego korytarza! - głos Hawkesa był chłodny i stanowczy. Oficer wiedział, że jeśli jego podwładni wyczują lęk, to ta panika przeniesie się na nich.
- Do którego korytarza Sir?? - Spytała McNeel, jednocześnie i meldując o wrogu - Pięć celów za śluzą, próbują ją rozwalić!

- Kurwa, kurwa, kurwa... - Stojący blisko porucznika Ferris spoglądał to w jedną stronę korytarza, to w drugą, coraz bardziej zaczynając okazywać strach - Musimy stąd spieprzać - Zapiszczał.
- Musimy się wycofać… wszyscy i dołączyć do reszty wojska. Ganianie na oślep nic tu nie da. Na razie wszyscy do mnie. Musimy przebijać się razem.- warknął zimnym tonem głosu Hawkes. - Zbierz się do kupy Ferris… to tylko zwierzęta. Ty masz broń… trzymasz je na dystans, to nic ci nie zrobią.-
Nie była to całkowita prawda, ale Nate przede wszystkim musiał zdusić panikę w oddziale. Ostatnie czego tu potrzebował to chaos wśród żołnierzy.

Sierżant Sing


- Na demony... - Sing był bardzo daleki od zachwytu.
Walka z Xeno, w ciasnych korytarzach, była marzeniem dla kogoś, kto dysponował kilkoma miotaczami ognia i podobną ilością wyrzutni granatów i innego ciężkiego sprzętu. Ale sądząc z tego, jak wydzierał się Harry, sama Nicky mogła nie wystarczyć.
- Silver, idziemy. Harry, zabierz Denise. - Szarpnął za ramię lekarkę i wypchnął ją za drzwi, które natychmiast zamknął. Było to niehumanitarne, ale mogło uratować życie większej ilości osób.
- Nicky, Larry, osłaniamy - dodał, ledwo znalazł się na korytarzu. Od Xeno oddzielały ich co prawda drzwi, ale było pewne, że ta zapora nie starczy na długo. - Idziemy do Hawkesa. Silver przodem!
- Moja matka!! - wrzasnęła Denise, na widok Singa zamykającego drzwi do kryjówki w jakiej starsza kobieta przebywała. Najwyraźniej Marines chcieli ją zostawić na pastwę losu i Xenomorfów. Dziewczyna rzuciła się ku Singowi i drzwiom… i została zatrzymana przez “Płonącą” Nicky, która chwyciła ją za ramię, po czym energicznie odwróciła o 180 stopni. A gdy były ponownie twarzą w twarz, zdzieliła ją z piąchy, i nastolatka zemdlała. Operatorka miotacza zarzuciła ją zaś sobie na ramię.
- Spadamy do porucznika! - krzyknęła, wśród łomotu Xeno w pobliskie wrota, jakie je jeszcze od nich oddzielały.
- Ruszać! - Billy dopilnował, by wszyscy ruszyli w odpowiednią stronę, w odpowiednim tempie. Sam, nie zwlekając, pobiegł razem z resztą drużyny.
Nie wypadało co prawda zostawiać rannej, ale według Silver kobieta i tak nie miała szans, by przeżyć. Poza tym - i tak nie miałby jej kto nieść. A że Denise rzuci się potem Billy'emu do gardła lub spróbuje wydrapać mu oczy? To już było ryzyko zawodowe.
Teraz ważniejsze było ocalenie własnego życia, a to mogli osiągnąć dołączając do pozostałych, a nie chowając się przed Xeno za paroma drzwiami.
 
Kerm jest offline