Porucznik Hawkes
- Jednym słowem… w pańskiej ocenie ta misja okazała się porażką? Bo tym jest fakt, że nie możemy utrzymać nawet skrawka tej cholernej kolonii. - warknął gniewnie przeklinając w myślach da Silvę i jej poroniony pomysł, by od razu na ślepo gnać do centrum dowodzenia. Teraz zbliżał się mrok i jego pluton był przez to rozciągnięty i narażony na straty. Bo głupia baba myślała że jest mądrzejsza od oficerów po szkoleniu.
Westchnął ciężko i dodał.
- Niech będą w gotowości… musimy się najwyraźniej stąd ewakuować na orbitę. Nie ma sensu tu tkwić bez możliwości odwrotu.
Po czym nadał na otwartym kanale dla swojego plutonu.
- Panie i panowie, zbieramy się do wyjścia. Zgodnie z tym co mi podano w tej chwili nie jesteśmy w staniu utrzymać się bazie, więc powinniśmy zabierać się stąd na orbitę. By tam przeczekać noc.
-
Mamy ranną. Powinna trafić do szpitala, natychmiast - poinformował go Billy.
- Do tutejszego szpitala? Jedyny szpital jaki się nadaje do użytku znajduje się na orbicie.Postarajcie się ją jakoś przenieść. Jeśli nie wyniesiemy jej z bazy to… niestety jest już martwa. A my razem z nią. Porucznik Welliver nie jest gotów umrzeć osłaniając nam tyłki. - Hawkes rozumiał sytuację w jakiej znalazł się Billy, ale rozumiał też całą sytuację. A była ona taka, że Nate nie ufał staremu oficerowi, który miał pilnować ich zadków. Miał wrażenie, że facet już się palił do rejterady.
Sierżant Sing
-
Daj jej coś na znieczulenie - powiedział Billy do Silver -
potem musimy ją stąd zabrać. Na statek.
Nie do końca wierzył w to, że tutejszy szpital jest w ruinie, ale z Hawkesem nie warto było dyskutować.
-
Na… statek?? - Silver była wyraźnie mocno zaskoczona, szybko jednak się opanowała, po czym dodała już cichym tonem -
Jeśli ją ruszymy z miejsca, umrze w ciągu kilku minut. Mogę jej dać Morfinę... - Lekarka spojrzała Singowi prosto w oczy -
Dużo Morfiny...
Billy odetchnął głęboko.
-
Skoro to jedyne wyjście... - Przeniósł wzrok z lekarki na ranną. -
Musimy dać pani kilka silnych zastrzyków,, po których pani zaśnie. To konieczne dla transportu. Proszę zamienić parę słów z córką i ruszamy.
-
Rozumiem... - Odparła kobieta z markotną miną, a jeszcze gorszą miała Denise, słysząc słowa Singa skierowane do jej matki. Odstąpiła więc od Nicky, robiąc krok w kierunku kryjówki z matką, gdy wszystko się spierdzieliło.
Xenomorfy!
Porucznik Hawkes
Sytuacja była poważna. Bardzo poważna. Nie mieli dokąd się dokąd się wycofywać w tej sytuacji.
- Zachować spokój i wycofywać się powoli kierując na mój sygnał. Smartguny i miotacze ognia zawsze od strony nadchodzących kseno i strzelać bez rozkazu. Najpierw zbierzmy się do kupy, a potem przebijemy do pustego korytarza! - głos Hawkesa był chłodny i stanowczy. Oficer wiedział, że jeśli jego podwładni wyczują lęk, to ta panika przeniesie się na nich.
-
Do którego korytarza Sir?? - Spytała McNeel, jednocześnie i meldując o wrogu -
Pięć celów za śluzą, próbują ją rozwalić!
-
Kurwa, kurwa, kurwa... - Stojący blisko porucznika Ferris spoglądał to w jedną stronę korytarza, to w drugą, coraz bardziej zaczynając okazywać strach -
Musimy stąd spieprzać - Zapiszczał.
- Musimy się wycofać… wszyscy i dołączyć do reszty wojska. Ganianie na oślep nic tu nie da. Na razie wszyscy do mnie. Musimy przebijać się razem.- warknął zimnym tonem głosu Hawkes.
- Zbierz się do kupy Ferris… to tylko zwierzęta. Ty masz broń… trzymasz je na dystans, to nic ci nie zrobią.-
Nie była to całkowita prawda, ale Nate przede wszystkim musiał zdusić panikę w oddziale. Ostatnie czego tu potrzebował to chaos wśród żołnierzy.
Sierżant Sing
-
Na demony... - Sing był bardzo daleki od zachwytu.
Walka z Xeno, w ciasnych korytarzach, była marzeniem dla kogoś, kto dysponował kilkoma miotaczami ognia i podobną ilością wyrzutni granatów i innego ciężkiego sprzętu. Ale sądząc z tego, jak wydzierał się Harry, sama Nicky mogła nie wystarczyć.
-
Silver, idziemy. Harry, zabierz Denise. - Szarpnął za ramię lekarkę i wypchnął ją za drzwi, które natychmiast zamknął. Było to niehumanitarne, ale mogło uratować życie większej ilości osób.
-
Nicky, Larry, osłaniamy - dodał, ledwo znalazł się na korytarzu. Od Xeno oddzielały ich co prawda drzwi, ale było pewne, że ta zapora nie starczy na długo. -
Idziemy do Hawkesa. Silver przodem!
-
Moja matka!! - wrzasnęła Denise, na widok Singa zamykającego drzwi do kryjówki w jakiej starsza kobieta przebywała. Najwyraźniej Marines chcieli ją zostawić na pastwę losu i Xenomorfów. Dziewczyna rzuciła się ku Singowi i drzwiom… i została zatrzymana przez “Płonącą” Nicky, która chwyciła ją za ramię, po czym energicznie odwróciła o 180 stopni. A gdy były ponownie twarzą w twarz, zdzieliła ją z piąchy, i nastolatka zemdlała. Operatorka miotacza zarzuciła ją zaś sobie na ramię.
-
Spadamy do porucznika! - krzyknęła, wśród łomotu Xeno w pobliskie wrota, jakie je jeszcze od nich oddzielały.
-
Ruszać! - Billy dopilnował, by wszyscy ruszyli w odpowiednią stronę, w odpowiednim tempie. Sam, nie zwlekając, pobiegł razem z resztą drużyny.
Nie wypadało co prawda zostawiać rannej, ale według Silver kobieta i tak nie miała szans, by przeżyć. Poza tym - i tak nie miałby jej kto nieść. A że Denise rzuci się potem Billy'emu do gardła lub spróbuje wydrapać mu oczy? To już było ryzyko zawodowe.
Teraz ważniejsze było ocalenie własnego życia, a to mogli osiągnąć dołączając do pozostałych, a nie chowając się przed Xeno za paroma drzwiami.