Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-04-2020, 12:08   #49
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Post Przy współpracy z resztą ekipy

Salas jak zwykle nie miał o niczym pojęcia. Zasrany pasożyt zasilający sobie kiesę skradzionymi fantami po zmarłych tragicznie nieszczęśnikach. Normalnie JJ był kochany i miły dla absolutnie każdego. Robert należał jednak do osób obok których ciężko było przejść obojętnie. Nie mówiąc już o jakichś pozytywnych uczuciach względem tego gada. Lista jego przewinień była długa, a dokładając do tego paskudne usposobienie gość był niemal nie do zniesienia. Naomi uratowała szeregowego od porządnej wiązanki ze strony Jonesa, który na nieszczęście tej hieny cmentarnej był dość pamiętliwy. JJ wziął łyka z manierki posyłając Salasowi jedynie niezbyt przyjemny gest.

Myśli technika po chwili zajął „Shini Hira”, który chciał zasilić swoją wiedzę taktyczną o mapę kompleksu. JJ uśmiechnął się w końcu znajdując zadanie odpowiednie dla jego zainteresowań. W wojsku mało kiedy to szło w parze.

- Nie ma sprawy. - odpowiedział spokojnie na szept przełożonego technik.

Jacob po chwili stał już przy panelu kombinując jakby obejść zabezpieczenia sieci kompleksu. Kapral nie chciał być nieuprzejmy dlatego szukał dokładnie tego co go interesowało nie błądząc nigdzie po sektorach dyskowych w poszukiwaniu “haka” na kogokolwiek. JJ miał znaleźć mapę, która umożliwi jego oddziałowi sprawniejsze poruszanie się po kolonii. Haker starał się nie zostawić śladów swojego myszkowania. Oby i tym razem nie przekonał się, że firewall tej sieci nie był w ciemię bity.

Wszystko jednak poszło tym razem niemal idealnie. Najpierw chwila grzebania w systemie, by wyszukać mapę kolonii, a następnie jej ściągnięcie na… i się zesrało. Ale nie z panelem, nie z hakowaniem, nie z tym, co w tej chwili robił Jacob. Zesrało się, bo pojawiły się Xenomorfy, i to w różnych korytarzach, pędzące najpewniej na pluton z wielu stron. Operatorzy Motion Trackerów już się wydzierali ostrzegawczo, a za chwilę zrobi się pewnie bardzo gorąco.

- Kurwa! To się nazywa wyczucie czasu... - powiedział do siebie haker szybciej wystukując komendy administracyjne na swoim CHD. Jakby szybsze klikanie miało prowadzić do wyjścia z tej beznadziejnej sytuacji.

JJ chciał mieć tą cholerną mapę na swoim dysku nim kwas obcych zacznie mu roztapiać pixele na ekranie podręcznego komputera. Żołnierz mógł się oderwać od tego co robił, ale byłoby to mało wydajne dla jego zespołu. Strzelaniem, rzucaniem mięsem i poceniem się mógł się zająć każdy, a pokątnie załatwić elektroniczną mapę kompleksu mógł tylko on… Musiał się skupić i pobrać te pieprzone dane zanim obcy wpadną do korytarza! Nie było innego wyjścia.

- Wycofujemy się! JJ ruszaj dupę! - Krzyknął Azjata, wśród narastającego łomotu Xeno walących we wrota w korytarzu, jak i samych, coraz głośniejszych jęków metalu… bariera nie wytrzyma długo, lada chwilę tu będą, a wtedy dopiero zacznie się cyrk.

CHD pokazywał 50% download...

- Pakuj te swoje kabelki i wypierdalamyyyyyyyy! - Krzyknął Salas, przebiegając obok Jacoba. Tylko w sumie, gdzie oni mieli tak naprawdę wiać?

CHD pokazywał 70% download…

- Na petabajtowy dysk półprzewodnikowy! Pośpiesz się maleńki... - wysyczał do urządzenia Jacob nie mając planu jak mógłby przyspieszyć proces importu mapy.

Gdyby technik miał przekaźnik sieciowy mógłby wysłać pozostałe dane eterem i już się odpiąć jednak nie miał nic takiego pod ręką. Co więcej nawet porządny sprzęt przy grubości tamtejszych ścian czy grodzi mógłby zerwać połączenie, a wtedy wszystko na nic. JJ chciał zostać bohaterem, ale zdecydowanie bardziej wolał żyć. Inżynier przygotował się do ucieczki jednak nie odpinał jeszcze kabli. Na koniec po prostu chciał wyrwać CHD z panelu i uciec. Oby tylko nie uciekał z litrami kwasu ociekającego z pleców. Chociaż blizna po kwasie musiała całkiem dobrze wpływać na wieczorne rwanie lasek…

Pluton Bravo szybko wycofał się do porucznika, a ludzie rozstawieni przez dowódcę (i ponaglani przez Ryenoldsa i Hirakawę), w końcu ustawili się jako tako taktycznie, czekając na dalszy rozwój wydarzeń…

Nicky Sanders przytaszczyła jakąś nieprzytomną nastolatkę, po czym położyła ją na podłodze korytarza, obok Nathana, a sama zajęła szybko miejsce przy Francisie i Pitsie. Między Marines była i Silver, na chwilę kucając i sprawdzając stan nieprzytomnej. Hawkes upewnił się że lekarka jest cała i zdrowa, a także, że znajduje się w centrum jego grupy osłaniana ze wszystkich. Na więcej nie było czasu, ani miejsca. Byli w strefie wojny i właśnie byli atakowani. Ferris chciał chyba wiać jakimiś bocznymi drzwiami, do kolejnego korytarza, zrobił bowiem dwa kroki w kierunku wrót…

- Na miejsce żołnierzu.- skarcił go Hawkes zimnym głosem, trzymając w dłoniach swoją broń. - Nie czas na panikę.

- Dawson, McNeel, pilnować mi tych cholernych drzwi! - Krzyknął sierżant oczywistą oczywistość.

- JJ, ruszaj się!! - Fuknął “Shini Hira” na technika, a… Richards, Bowens, i nawet ten ciula Ehost, stanęli murem oddzielającym ewentualny atak Xeno od Jacoba. Za to Jones kochał swoich braci i siostry. Byli tacy różnorodni, byli czasem kretynami i lewusami, byli wredni, byli nieznośni, ale jak doszło co do czego, wielu było w stanie oddać życie za drugą osobę.

CHD pokazywał 90% download…

- Jestem za blisko aby teraz to odpiąć... - wytłumaczył Jacob sam sobie czując jak z nerwów pocą mu się dłonie, a gardło wyschło zupełnie. - Ta mapa jest nam naprawdę potrzebna i nie mogę odejść bez niej... - JJ rzucił okiem po zbiorowisku uśmiechając się lekko. Technik wiedział, że pozostali osłonią go w razie potrzeby. Wolałby jednak zgrać dane szybciej i móc wspomóc ich ogniem. - Szefie, a może ktoś popilnuje procentów pobierania, a ja zostawię dla Xeno trochę wybuchowych łakoci? - zapytał nagle Kapral Jones z błyskiem w oku patrząc na Azjatę.

Wrota poszczególnych korytarzy wyginały się, trzeszczały, a nawet… topiły opluwane kwasem?? Xeno nie tylko napieprzały w nie fizycznie, wyginając grube blachy, ale i używały swoich sztuczek, co naprawdę zaczynało wywoływać u niektórych Marines obawy.

W pierwszych wrotach, tych całkiem blisko Singa, pojawiły się już mała dziura,, która powoli się powiększała, a wredne Xeno uwijały się na całego, by pokonać barierę, i w końcu dopaść Marines… Dawson i McNeel otworzyli ogień, waląc przez ten otwór do wroga, wywołując tym samym i piski niezadowolenia trafianych bestii.

- Ferris, a ty kurwa gdzie?! - Wydarł się sierżant na sanitariusza, po czym zerknął na dziurę powiększaną przez Xenomorfy, a następnie na Singa - Jesteś w stanie tam wrzucić granat?? - Spytał snajpera.


- Przebijają się! - krzyknęła Richards, meldując kolejne, szybko rozwalane wrota, a Bowens otworzyła ogień. Choć początkowo, jedynie pojedynczymi strzałami, dokładniej celując w dziurę wybijaną w metalu.

- Tu się już przebiły!!!! - wydarła się “Płonąca” Nicky, po czym zrobiła użytek z miotacza ognia, na nadbiegających Xeno, a Francis i Pits zaczęli również strzelać przez otwarte wrota korytarza.

Zaczęło się.

Porucznik Hawkes jeszcze nie strzelał. Przy zaporowym ogniu smartgunów nie widział potrzeby od razu włączania się do walki. Stał jednak z bronią gotową do strzału.

- To tylko stare zagrożenie w nowym opakowaniu panowie i panie. Nic z czym żeśmy się zmierzyli. To tylko stado zwierząt do wybicia. Mogą wyglądać groźnie, ale jeśli nie zdołają podejść blisko… to tylko stado zarażonych wścieklizną kundli!- przekrzykiwał kanonadę. Po czym zwrócił się do Ferrisa krótko.- Nie waż ruszyć dupy z miejsca bez rozkazu, jeśli ci życie miłe.-

Xeno należały do istot upartych i pracowitych, a dziura, nad którą pracowały, powiększała się z każdą chwilą. Co prawda Xeno by jeszcze nie przelazło, ale granat miał zdecydowanie mniejsze rozmiary, niż łeb potworów. Billy, nie zwlekając, ruszył w stronę wskazanych przez sierżanta drzwi, po drodze ściągając niebieską nakrętkę granatu.

- Nie zastrzelcie mnie - rzucił pod adresem McNeel i Dawsona, a gdy ta dwójka na chwilę wstrzymała ogień, Billy niemal oparł się plecami o drzwi i, niewidoczny dla Xeno, nacisnął guzik, po czym wrzucił granat przez dziurę, za drzwi.
 
Lechu jest offline