Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-04-2020, 12:34   #257
Brilchan
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Koniec, końców nie chciało mu się schodzić na dół próbował coś usłyszeć z góry ale był przygłuchy od słuchania nagrań na kiepskich słuchawkach w Bibliotece Narodowej jeszcze z czasów buntowniczej młodości.

Kiedy na kamerze Roberta pokazał się wróg Norbert miał już dość - Słuchajcie Panowie nie nadaje się na mordercę nie chce walczyć z tymi małpoludami na noże czy pociski wynoszę się stąd. - Zdjął z ramienia torbę na laptopa i położył ją przed sobą mówiąc
- Bierzcie i korzystajcie z tego jeżeli chcecie zamknąć Kosmiczne Bramy. Jeżeli spotkacie Doktor Żywię proszę zwróćcie jej tą maszynę. - Poprosił.

- Nie wiem czy ta metoda jest podobna do tego Hryoo, hahah czy jak tam nazwało się to zjawisko przemieszczenia. Nie mam pewności czy tak jak z Doktor Żywią zostawię za sobą ubrania i przedmioty czy też nie, ale źle bym się czuł zabierając ze sobą jej najcenniejszy skarb, który bardziej przyda się wam tutaj. Reszta może mi się przydać więc wolałbym wziąć ze sobą jeżeli będzie to możliwe - Zostawiał maszynę do zamykania Bramy ale słowem nie wspomniał o pistolecie Roberta, cudzie na kiju czy smartfonie Żywii oraz innych drobiazgach które miał po kieszeniach.

Logicznym wydawałoby się, że podróżując w czasie nie można zabrać ze sobą przedmiotów, jeżeli jednak metoda Stanisława na to pozwalała Astronom chciał być zabezpieczony przed wrogimi atakami nie wiedział, na co trafi po drugiej stronie...

Nigdy nie był człowiekiem religijnym, szanował kościół katolicki jak każdą inną wiarę podczas komuny współpracował z kościelnymi, ale sam określiłby siebie, jako Teistę.

Wierzył w pierwszą przyczynę, jakiś byt Wyższy wolał go jednak nie określać imieniem ani próbować zrozumieć motywacje istoty, która jeżeli miała jakąkolwiek świadomość to pewnie wykraczała w swoim zrozumieniu rzeczywistości metody pojmowania ludzi na podobnej zasadzie, że próba porozumienia byłaby czymś na podobieństwo tłumaczenia mrówce astronomii. Nawet gdyby jakimś cudem udałoby się porozumieć ze zwierzęciem nie miałaby ona odpowiedniego aparatu pojęciowego ani organów żeby objąć umysłem zagadnienia ciał niebieskich i pyłów kosmicznych. Może właśnie, dlatego tak mocno wierzył w teorie o pułapce? Nadawało to tej szalonej sytuacji pozory struktury i zrozumienia źli ludzie próbują ich wykorzystać proste rozwiązanie jak w bajce albo mitologicznej przypowieści.

Ciekawiło go, że tyle religii świata miało motyw nieśmiertelnego bytu wcielającego się w śmiertelne ciało żeby lepiej zrozumieć nasz punkt widzenia i nauczać nas zrozumiałym dla nas językiem. Jezus, Budda, Kriszna byli tylko trzema pierwszymi z brzegu było również wielu innych...

Mimo tej całej intelektualnej otoczki Witkowski zawsze miał w sobie coś z romantyka, co pogorszyło mu się wraz z postępującym wiekiem.
Pociągała go wizja naturalnego porządku rzeczy oraz wizja Muzyki Sfer czy porządków podziału nieba, które choć oczywiście, niepoprawne wydawały mu się w pewien sposób piękne w swej prostocie i naiwności.

W tej chwili poczuł bardzo silną potrzebę duchowości pośród tego całego szaleństwa, gdy miał rzucać coś, co maluczcy określiliby mianem zaklęcia a co podobno miało go przenieść w krainę śmierci poczuł strach. A jak mawiało przysłowie, gdy trwoga to do Boga.

Może był to wpływ tych dzielnych młodych ludzi, którzy chcieli walczyć w imię wiary? A może tutaj pod obcymi gwiazdami walcząc z mordercami należącymi do gatunku, który wedle nauki jest dawno wymarły chciał przez chwilę poszukiwać sam siebie, że coś w tej zwariowanej sytuacji jest po jego stronie? Zaczął recytować na głos sławny fragment Biblijny nie był pewien, z którego dokładnie pochodził rozdziału a dokładna treść mogła mu się mylić z popkulturą, ale potrzebował symbolu:

... I choćbym kroczył ciemną doliną śmierci zła się nie ulęknę... - Nagle przypomniał sobie, że podobno niektórzy żołnierze zmieniali ostatnie słowa, na „bo ja jestem tu największym skurwysynem”, ale Norbert nie czuł się kimś wielkim a jego świętej pamięci matka z pewnością nie była kurwą. Ktoś wierzący mógłby powiedzieć, że to podszept szatana, aby odwieść go od modlitwy - Bo ty jesteś ze mną! - Dokończył z mocą.

Następnie będąc w pełni świadom własnej hipokryzji zaczął rzucać "zaklęcie" Stanisława.
 
Brilchan jest offline