Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2020, 00:39   #154
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
Skoro Wilson mówiła, że ten cały Smok jest spoko, Mazzi mu odpuściła, tym bardziej widząc azjatyckie potwierdzenie. Zamiast tego mocniej ścisnęła mikrofon.
- Będę Willy, obiecuję. Nigdzie daleko się już nie wybieram - powiedziała tym razem jakoś tak poważniej, chociaż emocje dało się łatwo wyczuć: radość, ekscytację, smutek z braku bezpośredniego kontaktu i nadzieję na rychłe zobaczenie.
- Bierz co się da, jak biją: wal pierwsza… i niczego kurwa nie żałuj - dodała z zacięciem - I wróć do mnie, stara. Wy też wracajcie cało, wszyscy. Smoku, pod twoje skrzydła. Szerokiej drogi załoga.

- Powodzenia i do usłyszenia Rybka. Bez odbioru. - Smok pożegnał się krótko chociaż życzliwie.

- Do uściskania Rybka! Jeszcze wytrzymaj parę dni i potem zaszalejemy! Bez odbioru. - na chwilę chyba znów Wilmą nieco szarpnęło za serce bo głos jakby jej trochę zmiękł gdy się żegnała ze swoją frontową kumpelą. Potem nastąpiła cisza eteru. Denise sięgnęła po mikrofon aby odstawić go na miejsce.

- Wszystko w porządku? - zapytała Azjatka patrząc z troską na siedzącą na podłodze kobietę.

Cisza w eterze, cisza w pokoju radiowców. Łącznościowiec na krześle i kiwająca się na podłodze brunetka w mało wojskowej garsonce, gapiąca się martwo w punkt na podłodze. Euforia uleciała ucięta nożem ledwo połączenie się skończyło.

- Nie chciałam jej mówić, nie przy ludziach - chrypnęła, zgrzytając krótko zębami zanim nie westchnęła boleśnie, ściskając ramionami zgięte kolana. Walcząc z drżąca szczęką dokończyła - Pamiętam jej głos, ale nie twarz. Nie pamiętam jej twarzy… prawie nic nie pamiętam. Wiem że była tam… obie tam byłyśmy, poznałam głos - zrobiła krótką przerwę, trzęsąc się z nagłego powiewu chłodu - Nie umiem sobie przypomnieć, taka się obudziłam. Wybrakowana, niepełna. Ułomna. Niezdolna do dalszej służby… - prychnęła, kręcąc głową - Powinnam być tam z nią, teraz… a co robię? Siedzę kurwa na podłodze i nie mogę zebrać się do kupy w obawie że jak za szybko wstanę znowu mi odłączy świadomość, albo dostanę ataku paniki. Nawet pierdolonej broni nie noszę, bo jeszcze komuś niechcący zrobię krzywdę. Ja pierdole… - zwiesiła głowę, gapiąc się pod nogi - Serio zostaje tylko pić i udawać że jednak warto było przeżyć. Zostawie dla niej info, dobrze? Namiary.

- Oj… - Azjatka przez chwilę chyba nie bardzo wiedziała co powiedzieć albo zrobić. Ale w końcu zsunęła się ze swojego krzesła, klęknęła obok siedzącej brunetki i objęła ją pocieszająco. - Jasne, że możesz zostawić namiary. Jakbyś coś chciała zostawić dla Wilmy, nawet później to wpiszę cię do jej znajomych. Bo tak od obcych to różnie bywa. Wiesz, względy bezpieczeństwa i takie tam. - Denise lekko poklepywała ramię w mokrej marynarce mówiąc przyjemnym, łagodnym głosem jakiego było miło słuchać. - A jak jej nie pamiętasz no ale ona chyba ciebie pamięta. To cię rozpozna. Może nawet jak pójdziesz do kadr to by ci pokazali jej akta? No chociaż zdjęcie. Nie wiem czy sie zgodzą ale możesz zapytać. - Milczały tak przez chwilę i czy z ciekawości czy by jakoś zmienić temat łącznościowiec zapytała o coś innego.

- Ale na tym zdjęciu… - zagaiła i lekko skinęła w stronę gdzie Lamia miała owo zdjęcie. - To kto właściwie jest? Bo chyba trochę się pogubiłam. - zapytała z łagodną ciekawością.

- Steve, mój chłopak - Mazzi pociągnęła nosem, brodą wskazując na fotę zielonego gada. Następnie wskazała na blondynę - A to Eve, moja dziewczyna i dziewczyna Steve’a. Tak, żyjemy we trójkę i tak sobie egzystujemy jak para hub…- pogłaskała palcem wskazującym najpierw kobiece, a potem męskie, papierowe lico - Na dorodnym pniu… dzięki Kasztanku, gdzie macie te kardy? - siorbnęła kinolem ostatni raz, zanim nie zamknęła oczu i po głębokim wdechu otworzyła je ponownie, wracając do bezczelnej normy.

- Pracują w tych kadrach jakieś zabawowe chłopaki, jak ten wasz Ross? - zaakcentowała pytanie uniesieniem jednej brwi, zanim nie pocałowała znienacka Azjatki w usta.

- Dzięki Kasztanku,naprawdę. Teraz to nie jednego drina masz u mnie w niedzielę. Lubisz tańczyć? Zagnam ci chłopaków Tygryska na parkiet, bo ze mnie drewno. Chyba że odpowiednio się napierdolę - pokiwała mądrze głową, aby z westchnieniem sięgnąć za pazuchę po książeczkę wojskową - Moje cyferki i literki. Żebyś miała co wpisać w ten rejestr aby karton łychy przemycić Willy do baraku.

- Dobrze. - Azjatka wydawała się albo zmieszana albo przytłoczona tym wszystkim. Ale wzięła się za coś prostego i znajomego. Czyli za spisanie danych gościa do notatnika aby je potem móc wciągnąć w resztę wojskowej biurokracji jaka stanowiła układ nerwowy każdej armii.

- Ale poczekaj bo nie jestem pewna czy ja dobrze wszystko rozumiem. - zadbane brwi Denise zmarszczyły się w grymasie skupienia. - To masz chłopaka… I dziewczynę… - wskazała palcem gdzieś na zasoby torby i portfela Lamii gdzie były jej zdjęcia. - I chcesz mnie zaprosić w niedzielę na drinka? To na co ty właściwie chcesz mnie zaprosić? - Azjatka mówiła jakby miała podejrzenie, że jej pierwotne wyobrażenie o tym niedzielnym drinku mogło się trochę przemodelować.

- Jak to na co? - Mazzi przekrzywiła głowę, podchodząc do dziewczyny i ciepło się uśmiechając - Na cokolwiek będziesz miała ochotę. Chcesz aby się skończyło na drinku i zabawie w duecie, tak będzie. Jeśli będziesz miała… - poprawiła żołnierski kołnierzyk - Większe apetyty, wtedy też się je zaspokoi. Ja chcę wyrwać chociaż na parę chwil taki piękny kwiat magnolii i pokazać się z nim, poznać bliżej. Móc podziwiać w wersji - łypnęła wymownie w dół - Bardziej barwnej niż zieleń, choć ona akurat tobie cholernie pasuje.

- Aha… Nie no wiesz… Po prostu… Zazwyczaj jak rozmowa o zapraszaniu na drinka to zwykle chodzi o dwie osoby… No i jak masz… No kogoś… No to jakby to wyglądało jakbyś z kimś się umawiała na drinka? Nie chcę być tą trzecią przez jaką są tylko kłopoty. Wcześniej myślałam, że jesteś singielką. - Denise mówiła cichym, może nawet nieco speszonym tonem jakby trochę ją to wszystko krępowało i przytłaczało. Ale też nie chciała urazić ani sprawić kłopotów rozmówczyni. Ani teraz ani podczas niedzielnego wieczoru o jakim była mowa.

Odpowiedziało jej wesołe machnięcie ręką, a Mazzi zrobiła minę jakby to naprawdę nie był żaden problem.
- O daj spokój, to żaden problem. Słyszałaś zresztą rozmowę z Willy, mamy w planach obie napaść na Tygryska. Jeśli chcesz możesz dołączyć - zaśmiała się, raz jeszcze sięgając do torby i coś tam grzebiąc - Nie będą mieli nic przeciwko, ani Kociaczek, ani Tygrysek… wręcz przeciwnie! Chętnie cię poznają, żadnych fochów, żadnych kłopotów. - z torebki wyjęła jeszcze jedno zdjęcie. było widać na nim neon z Honolulu i masę ludzi wklejonych w brunetkę z obrożą “Princess” na szyi. - A to zrobiliśmy tydzień temu, widzisz aby ktoś miał komuś coś za złe? Myślę że idealnie byś tutaj pasowała - mruknęła dziewczynie do ucha.

- Aha… To chyba jakąś imprezę mieliście… - Denise uśmiechnęła się nieśmiało oglądając zdjęcie z poprzedniego weekendu. Na dość skromne liczebnie towarzystwo w porównaniu do obsady z ostatniej niedzieli. Ale dla kogoś nie wtajemniczonego i tak pewnie wyglądało na ciekawy skład i imprezę.

- A to teraz w niedzielę to kto ma być? - zapytała zerkając na siedzącą przy niej kobietę.

- Na pewno ta trójka - wskazała chłopaków Krótkiego, potem pokazała rudzielca - Ona, bo tam pracuje… może ona - tu stuknęła podobiznę dredziary i na koniec wskazała dwa najważniejsze detale - Steve też, Eve tak samo. Ja no i Denise. Może znasz. Ślicznotka z wyższej półki, mam jej skołować kostium kąpielowy.

- Jaka Denise? To jest jeszcze jakaś? - zapytała Azjatka z poważną miną gdy tak kiwała głową słuchając kogo na zdjęciu przedstawia jej Lamia. - Aaa! Znaczy, że ja! - roześmiała się po chwili gdy zorientowała się o jakiej Denise mówi jej rozmówczyni. - No dobrze. To bardzo ci dziękuję za zaproszenie. W takim razie przyjdę. Chociaż nie jestem pewna czy podołam. - Azjatka o kasztanowych włosach zgodziła się z łagodnym uśmiechem ale chyba trochę wątpiła we własne siły i możliwości czy dorówna innym imprezowiczom.

- Świetnie! - saper ucieszyła się szczerze, obejmując żołnierkę ze śmiechem. Dla niej nie istniały żadne wątpliwości, ale i rozterki, co dobitnie pokazywała, wylewając optymizm całymi wiadrami - Widzimy się w takim raziem w niedzielę pod barem na drinku. Super, już nie mogę się doczekać!

- Tak. Ja też. - radiowiec uśmiechnęła się nieśmiało ale wydawała się bardziej “na tak” niż “na nie”. W końcu wstała i pociągnęła za rękę swojego gościa w stronę zewnętrznej cześci pomieszczenia a potem na korytarz.

- Do kadr to musisz wyjść z tego budynku… - zaczęła tłumaczyć jak się dostać do tych kadr. Wyglądało na to, że zaraz obok jest bliźniaczy barak, też z biurem tylko innym. I tam właśnie miały być kadry. - No to do zobaczenia w niedzielę. I powodzenia! - Denise na koniec życzyła szczęścia nowo poznanej koleżance i pożegnała ją ciepłym uśmiechem.

Lamia znów musiała opatulić się wojskową peleryną gdy wróciła na tą pluchę na zewnątrz. Dotarła do sąsiedniego budynku i schemat rzeczywiście był podobny. Też był krótki hol a potem prosty korytarz z serią drzwi po obu stronach. I te kadry miały być właśnie gdzieś tutaj. Przeszła zostawiając mokre ślady butów na podłodze. Zresztą widocznie nie ona pierwsza. Znalazła drzwi z odpowiednią tabliczką i weszła do środka. Tam stało kilka biurek z czego cztery były obsadzone. Dwa przez jakieś starsze panie i dwa przez parę bardziej w wieku Lamii.

- Tak? - zapytała jedna ze starszych pań widząc gościa w pelerynie ociekającej deszczem jaki ich odwiedził. Z tego co ją zdążyła uprzedzić Denise to właśnie te dwie tutaj rządziły w kadrach. I jedna miała być miła a druga wredna. Tylko Azjatka albo kiepsko to wyjaśniała albo Lamia kiepsko to zapamiętała bo nie bardzo wiedziała która jest która.

Powolnym gestem saper zdjęła kaptur, ukazując światu smutnego, przemarzniętego basseta na skraju śmierci głodowej.
- Dzień dobry paniom - przywitała się, próbując za głośno nie szczękać zębami. Kiwnęła szybko głową, podchodząc do najstarszej - Proszę wybaczyć, że przeszkadzam i… - zacięła się, miętoląc w palcach przepustkę.
- Moja przyjaciółka tu stacjonuje… - popatrzyła na tę najstarszą umęczonym wzrokiem - Jest teraz w trasie, zjeżdża przy weekendzie i… jeśli byłaby możliwość, chciałbym panią prosić o pomoc bo… ehhh - westchnęła, basset pogłębił się - Czy mogłabym prosić, żeby… żebym mogła zobaczyć jej zdjęcie? Nie... nie chcę na wstępie jej straszyć i denerwować, a… - wzruszyła nerwowo ramionami, gdy patrzyła za okno, mocno zaciskając szczęki.
- Ostatnio widziałyśmy się na północy. W Kotle - sztywno obróciła kark do kadrowej, patrząc na nią udręczona - Chyba… tak mi się wydaje. Niedawno dopiero wypuścili mnie ze szpitala… i nie pamiętam. - sapnęła gorzko - Nie pamiętam… jej twarzy. Tylko głos y, wybuchy… krzyki i nie… nie chciałabym jej od wstępu - zrezygnowanym gestem położyła przepustkę na blacie, ściszając głos - Nie chcę aby od wstępu wiedziała jak bardzo jestem teraz ułomna. Proszę mi pomóc, tylko pani może to zrobić.

Kobieta do której zwróciła się Lamia wzięła do ręki otrzymaną przepustkę. Zerknęła na gościa, na zegar ścienny i słuchała tego co ona mówi. Zresztą chyba cała biurowa trójka przerwała swoją robotę gdy słuchali tego co ma do powiedzenia. - No ale proszę pani my nie udzielamy informacji o kimś z naszej jednostki osobom z zewnątrz. - odezwała się ta druga ze starszych mówiąc tonem oczywistej oczywistości.

- No tak, właściwie tak… - ta do której głównie mówiła saper pokiwała głową zgadzając się ze słowami koleżanki. Ale dało się wyczuć, że ma do tego jakieś “ale”. Zawahała się miętoląc w dłoni czasową przepustkę. - Właściwie nie możemy udzielać takich informacji osobom z zewnątrz. - zaczęła mówiąc powoli ale dało się wciąż wyczuć owo “ale”.

- Ale powiedz o kogo chodzi. No i przydałby nam się jakiś dowód na wasze powiązania. Chyba rozumiesz, my musimy mieć jakąś podkładkę, że nie wynosimy stąd niejawnych informacji obcym osobom na same ładne oczy. - pani z kadr popatrzyła na siedzącą petentkę raczej z przychylnością. Wydawało się, że jeżeli ta dostarczy jej jakiś pretekst z tym dowodem to była skłonna przychylić się do jej prośby.

- Chodzi o kapral Wilmę Wilson - saper powiedziała, wyjmując z torebki kartkę ze szpitala wojskowego, gdzie były spisane wszystkie Bękarty które tam trafiły. Wskazała palcem w odpowiednim miejscu - To jej numery… a to moje - Po raz drugi sięgnęła do torebki, aby wyjąć książeczkę wojskową - Służyłyśmy w jednej jednostce. 7th ICEC. Byłam… jej sierżantem - martwe oczy basseta popatrzyły na kadrową - Kiedyś. Przedtem.

- O tak, właśnie o coś takiego chodzi. - starsza pani pokiwała głową z zadowoleniem czytając te nazwiska, symbole i numery. - Timmy mógłbyś sprawdzić te nazwiska? - zwróciła się do młodzieńca przy innym biurku. Ten wstał, podszedł, wziął kartkę i wyszedł z nią gdzieś przez drzwi prowadzące na zaplecze. - To trochę potrwa. - zwróciła się uprzejmie do gościa siedzącego po drugiej stronie biurka.

- Tylko Wilma tu jest… - saper pokiwała głową, wpatrując się w blat przed sobą - Inni są w Mason, albo też nie żyją i - zacięła się, podnosząc wzrok na kadrową - Dziękuję - dodała z ulgą i wyraźną wdzięcznością - Ratuje mi pani życie.

- Od tego tu jesteśmy. No ale nas też obowiązują jakieś przepisy. - starsza pani uśmiechnęła się łagodnie poprawiając okulary na nosie. Siedziały tak jeszcze chwilę aż drzwi się otworzyły i wrócił Timmy. Podszedł do rozmówczyni petentki i przyniósł jej jakieś aktówki. Starsza pani zapoznawała się z nimi parę chwil, zerknęła przy tym ze dwa razy na młodszą kobietę po drugiej stronie biurka i w końcu się odezwała.

- Tak, widzę, że mówisz prawdę. Rzeczywiście razem z Wilmą służyłyście w tej samej jednostce. - odrzekła zerkając na swoją koleżankę siedzącą obok. Ta tylko lekko wzruszyła ramionami i wróciła do swojej pracy.

- Tak, Wilma służy u nas. To jest jej zdjęcie. A przy okazji dostała awans na specjalistę. - Lamię poinformowała pracownica kadr wyjmując z akt fotografię i przesuwając ją na drugą stronę biurka. Fotografia przedstawiała portret młodej kobiety w mundurze. Jaka patrzyła z poważną miną wprost w obiektyw aparatu.
I ta facjata na błyszczącym, sztywnym papierze fotograficznym przedarła się przez mgłę amnezji jaka dominowała w umyśle pokiereszowanej sierżant. Znała tą twarz! Była tego pewna. Nawet imię nie mogła sobie przypomnieć aby skojarzyć z tą twarzą ale gdzieś, pod czaszką poruszyły się niespokojnie obrazy wydawało się już zamazanych wspomnień. Raczej ich echo. Nie miała pojęcia co w nich jest ale czuła, że coś tam jednak jej jeszcze zostało w zakamarkach pamięci.

Drżące palce ostrożnie ujęły fotografię, podnosząc ją na wysokość bękarcich oczu, gdy ich właścicielka oglądała twarz z bliska, zapamiętując każdy detal, drobiazg…
- Znam ją… pamiętam - wyszeptała wzruszona, po czym westchnęła, kładąc zdjęcie na blacie, chociaż dalej gładziła poważną twarz delikatnie palcami.
- Och Willy... - wyrwało się jej. Teraz już mogła sobie wyobrazić jak siedzi w transporterze i rży ze śmiechu słysząc nadpobudliwą sierżant po drugiej stronie linii.
- Jaka ona śliczna… - westchnęła z uśmiechem, a z napiętej gęby zeszły bassecie nakładki. Mimo tego autentycznego smutku nie dała rady wygnać z oczu. Martwiło ją też, że chyba nie pamiętała jeszcze czegoś ważnego.
- Dziękuję - z ociąganiem przesunęła zdjęcie do kadrowej, przygryzając wargę - Zasłużyła na awans, na pewno.

- To dość częste. Jak ktoś wróci stamtąd. - kadrowa w okularach uśmiechnęła się łagodnie pozwalając petentce w mokrej pelerynie nacieszyć się na nowo odkrytą znajomą twarzą na fotografii.

- Teraz ma przydział do kompanii logistycznej. Spec od systemów łączności i rozpoznania elektronicznego. Więc często jest w trasie. Niedawno do nas przyszła. W sierpniu. - starsza pani czytała te wiadomości z trzymanych przed sobą akt.

- Sprytna bestia… i moja - wyszczerzyła się, pociągając nosem i nagle wyprostowała plecy - Czy byłaby szansa dostać kopię? Choćby xero, na zwykłym papierze.

Ta druga podniosła głowę znad swojego biurka by posłać Lamii ostrzegawcze spojrzenie. Ale ta w okularach uśmiechnęła się łagodnie. - Tak, myślę, że możemy to zrobić dla ciebie. Timmy? Możesz zrobić jedną odbitkę tego zdjęcia? - znów zwróciła się do tego samego młodzieńca z sąsiedniego biurka.

- Jasne. Ale będzie czarno - białe. Nie mamy kolorów. - uprzedził gdy ruszył aby wykonać polecenie. Potem znów wyszedł gdzieś na zaplecze przez te same drzwi. Ale wrócił prawie od razu. - Proszę. - rzekł młodzieniec kładąc odbitkę zdjęcia przed Lamią. Ta była już a zwykłym papierze no i czarno - biała. Sporo detali uleciało z tej odbitki w porównaniu do zdjęcia. No ale nadal twarz była dla Lamii rozpoznawalna.

- Zanieś to już proszę na miejsce skoro już tu jesteś. - okularnica zwróciła się do młodego mężczyzny i ten skinął jej głową zabierając z powrotem akta które niedawno przyniósł.

Mazzi podziękowała raz jeszcze, wstając na trochę sztywnych nogach. Odruchowo zasalutowała kadrowej, a gdy wychodziła, przyciskała wydrukowaną fotkę do piersi. Nie miała pojęcia jakim cudem z powrotem znalazła się na przystanku, obraz dwoił się jej przez oczami, zalewając się czernią co parę kroków. Pamiętała jednak oddawanie kurtki, zduszone uprzejmości do Jima i Kennetha. Dwa szybkie, gorące pocałunki z nimi oboma, a potem zimno i deszcz,gdy siedziała na ławce z zadartą do góry głową, a deszcz padający na jej twarz skutecznie maskował płynące z oczu łzy.



[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=zt51rITH3EA[/MEDIA]

Pojawiły się w starym kinie przed czasem, w biznesie przecież nie wypada się spóźniać. Bryła budynku budziła całą gamę bardzo miłych wspomnień w obu kobietach, kojarząc się z zabawą i przyjemnością. Tutaj się poznały, całkiem niedawno, a dla Mazzi jakby w innym życiu - takim mniej barwnym, gdzie łapanie oddechu przychodziło ciężej i gdzie kolory jesieni nie wydawały się aż tak intensywne. Tym razem obdrapanych ścian zewnętrznych nie podpierała armia mniej lub bardziej nawalonych punków, brakowało warstwy tłuczonego szkła na chodniku i zapachu rzygów z sąsiadujących zaułków. Nikt nie spał z głową na krawężniku, nikt nie glanował randomowego przechodnia za to że tamten krzywo się spojrzał. Nikt nie śpiewał, znaczy nie darł ochryple ryja, ani nie wygrywał rytmu jednej z palantowych piosenek kawałem metalowej rury o klapę śmietnika. Panowała cisza, spokój… sielanka iście idylliczna.

- Ciekawe co przygotowała tym razem - saper mruknęła do obejmowanej blondynki, idąc w kierunku drzwi na zaplecze za barem.

- Myślisz, że coś przygotowała? Ja zdążyłam zrobić kosztorys. W pracy. Ale to tak na brudno. - fotograf przyjechała na ostatnią chwilę. Tak ostatnią, że Lamia już zdążyła wyjść z jej mieszkania, przyjść do starego kina i był ten moment zastanawiania się czy iść samej na to spotkanie czy jeszcze poczekać. No ale prawie w ostatniej chwili do baru wparowała prawie spóźniona blondynka. I nadal dało się od niej wyczuć aurę zdenerwowania i pośpiechu. Nawet nie bardzo miały pogadać co się działo od rana. Eve wciąż była w jasnej koszuli, apaszce i całej reszcie jak ją rano widziała Lamia. Widać to było pod krótkim, lekkim rozpiętym płaszczem jaki do przejścia kawałek z budynku do samochodu był w sam raz. Chociaż ten deszcz jakoś przestał padać gdy Lamia wracała autobusem do domu blondynki. Niebo się rozpogodziło i zrobiło się na tyle ciepło by można było sobie pozwolić na rozpięcie kurtki czy płaszcza. No i właśnie dziewczyna Lamii, już idąc w stronę drzwi prowadzących na zaplecze, wyjęła z torby jakąś teczkę na akta a z niej kartkę z zapisanymi kolumnami cyfr ułożonymi w nakreśloną ołówkiem tabelkę.

Saper łypnęła na kartkę, ale szybko sobie darowała wnikanie w detale. Musiałaby przysiąść i wczytać się w rzędy znaczków, a to wymagało momentu na przystanięcie którego nie miały, bo gdzieś koło drzwi zobaczyła znajomą, zwalistą sylwetkę Antona. Pomachała do niego żywo rączką, mówiąc w międzyczasie do swojej blondi.

- Masz łeb do takich rzeczy: interesów, planów i logistyki. Na pewno będzie dobrze - pocałowała ją w skroń - Zresztą to tylko taka kurtuazyjna rozmowa, prawda? Może znowu trzeba będzie jej trzeba wypieprzyć w dupkę trzonkiem pałki teleskopowej - dodała weselej, jakby ta myśl wcale nie była jej przykra.

- Oh no tak. Ale jestem trochę zdenerwowana. W ogóle nie miałam czasu przygotować się do tej rozmowy. Nie wiem co powiedzieć. A przecież to nasza wielka szansa! Trochę się zdziwiłam jak ją wczoraj ugadałaś by się z nami spotkała. Oj, trochę się denerwuję. - fotograf cicho westchnęła ale schowała z powrotem kartkę do teczki. I skorzystała z okazji aby ją schować do torby gdy zatrzymały się przy Antonie i drzwiach jakich pilnował. Skoro Lamia sprzedała mu całusa w policzek to Eve też się w końcu uśmiechnęła i też go cmoknęła.

- Możecie wejść. - mięśniak w czarnym uniformie z napisem “SECURITY” otworzył przed nimi drzwi na już całkiem znajomy korytarz który z jednej strony miał znajomą Lamii toaletę dla personelu a nieco dalej schody prowadzące na górne piętro.

- Dzięki skarbie. Świetnie wyglądasz, byłeś u fryzjera, co? Chyba w końcu muszę się zorientować czy można was wynająć jeśli się człowiek poczuje niepewnie - saper uśmiechnęła się do mięśniaka, ściskając lekko jego łokieć gd przechodziła obok. Przepuściła Eve, a potem ruszyła za nią.

- Też się zdziwiłam… - Mazzi przyznała bez bicia, wzruszając ramionami, gdy zostały same a drzwi za ich plecami się zamknęły - Zobaczmy czy uda się coś ugrać, a jak nie… po prostu bawmy się dobrze.

- Eh… No tak, masz rację. - blondynka uśmiechnęła się blado za to zostawiony za drzwiami ochroniarz prychnął rozbawiony na całego z tej uwagi przechodzącej obok niego saper. Teraz szły same we dwie. Najpierw korytarzem, potem nawrót na schody prowadzące na górę, skręt we właściwą odnogę korytarza i jeszcze kawałek i znalazły się przed drzwiami z napisem “OLGA ORLOV szef ochrony”. Blondynka wzięła głębszy wdech, wypuściła go i dała znać kumpeli, że jest gotowa.

- Będzie dobrze - saper powtórzyła szeptem, gładząc blond policzek i całując krótko zdenerwowane usta. Próbowała zachowywać spokój i opanowanie, mimo że gdzieś w środku zaczynało ją zwijać. Nie czekając dłużej zapukała szybko cztery razy, pokazując Eve język.

Język pomógł na tyle, że blondynka uśmiechnęła się i też pokazała Lamii swój. Ale prawie w tym samym momencie usłyszały zza drzwi zdecydowane, kobiece “Proszę!”. No i weszły do środka. A w środku, za swoim potężnym biurkiem rezydowała królowa lodu. Idealnie uczesana jakby każdy jej włosek znał swoją rolę i nie miał odwagi wysunąć się poza szereg i obowiązującą rolę. Do tego raczej blada cera sprawiały wrażenie chłodnej i nieprzystępnej osoby. Gospodyni wstała gdy obie weszły po czym wskazała na fotele dla gości przed jej biurkiem.

- Proszę, usiądźcie. - Olga przywitała się jak na dobrą gospodynię wypadało. Eve grzecznie potruchtała na wskazane miejsce i znów miała minę jak uczennica wezwana przez dyrektorkę na dywanik. Wydawało się, że siedzi na krawędzi fotela jakby zaraz miała się zerwać. Zerkała częściej na gospodynię po drugiej stronie masywnego biurka to na swoją dziewczynę na sąsiednim fotelu.

- Macie na coś ochotę? Mam tylko mocny alkohol. - zapytała gospodyni wskazując na szafkę jakiej widocznie używała jako barku. Z miejsca zawężając wybór dostępnych opcji.

Mazzi za to usiadła wygodnie, zakładając nogę na nogę. Plecy oparła o fotel, korzystając z wygodny mebla, gdy dolne rejony jej ciała wciąż odczuwały skutki niedzielnych zabaw.
- Wódka na lodzie? - głos saper zostawała opanowany, tylko gdzieś w głębi oczu paliły się przewrotne ogniki. Spojrzała po pozostałej dwójce i dorzuciła - Trzy razy?

- Dobry wybór. - gospodyni skinęła głową i ruszyła w stronę wskazanej przed chwilą szafki. Otworzyła ją i zaczęła rozlewać zamówione trunki. Przy okazji nie dało się przegapić jej zgrabnej sylwetki obleczonej w szarą garsonkę i spódniczkę z tego samego kompletu. Spódniczka mogła być uznana ciut za zbyt frywolną bo sięgała tak o szerokość dłoni wyżej niż to przewidywał dawny, biurowy i biznesowy standard. Ale na te zgrabne, smukłe nogi w pończochach i tak było przyjemnie popatrzeć. Eve widząc jak swobodnie zachowuje się Lamia też jakby trochę się uspokoiła. Siadła nieco wygodniej czekając na dalszy rozwój wypadków. Olga zaś wróciła z małą tacką i trzema szklaneczkami przezroczystego płynu i pływającymi w nim kostkami lodu. Pozwoliła wziąć po szklance swoim gościom a sama sięgnęła po ostatnią szklaneczkę.

- Salut! - rzekła buńczucznie i sama przechyliła swoją szklankę jednym, wprawnym haustem. Eve próbowała ale nie dała rady. Wypiła może z połowę nim ją zatkało. Dla Rosjanki zaś to widocznie nie była pierwszyzna bo ledwo trochę oczy zmrużyła po przełknięciu mocnego alkoholu. Uśmiechnęła się i chyba ją bawiła nieporadność blondyny w tym alkoholowym temacie.

Saper odbiła toast, lejąc gorzałę w gardło. Skrzywiła się, gdy przełknęła, ale całość poszła jej całkiem sprawnie… jakby kiedyś była w wojsku albo coś.
- Dobrze cię widzieć, jak zwykle zresztą - Mazzi zaczęła część socjalną, uśmiechając się do Rosjanki sympatycznie - Szykujecie jakiś koncert w najbliższym czasie? Tak z ciekawości pytam, ostatni wspominam całkiem - zmrużyła radośnie oczy - rzewnie.

- Oczywiście. U nas praktycznie co weekend jest jakiś koncert. Chociaż wasz punkowy ulubieniec na razie nie raczył się zapowiedzieć z kolejnym. Zresztą pewnie jak zwykle przyleci na ostatnią chwilę bo mu się ubzdura, że fanki go potrzebują i musi dać koncert. - Olga popatrzyła z wysoka i z wyższością na swoich gości. Ale prychnęła z irytacją i pogardą na taką punkową organizację grafiku. Obeszła biurko i wróciła na swoje miejsce.

- No a co was do mnie sprowadza? - zapytała składając ramiona na piersi i rozsiadając się wygodnie na swoim fotelu jak na prawdziwym tronie. Teraz już zupełnie wyglądała jak lodowa królowa w swojej lodowej sali tronowej na swoim lodowym tronie. Eve ukradkiem zerknęła na Lamię chyba niepewna która z nich i co powinna zacząć mówić. Zwłaszcza, że Olga zaczęła rozmowę jakby nie miała pojęcia co je tu sprowadza. Mimo, że przyszły na umówioną wizytę.

- O tak… jego fanki zawsze są w potrzebie i liczą, że jego muzyka je uratuje. Przynajmniej na jeden wieczór, albo i cały tydzień - saper uśmiechnęła się, zdejmując maskę uprzejmej radości na rzecz autentycznego ciepła, kiedy mówiła o palancie z gitarą. Potrząsnęła głową, wracając do poprzedniej pozy.

- W sumie tak sobie z Eve przechodziłyśmy obok, włączyły się nostalgiczne wspomnienia… i pomyślałyśmy że wpadniemy zobaczyć czy przypadkiem nie potrzebujesz pomocy w rewizji jakiś paskudnych, brudnych wywłoczek… a jak wiadomo, trochę się ich tu szwenda… i ty jedna, biedna, musisz im stawiać czoła. Szkoda abyś się spociła, albo kontuzji dostała - pokiwała mądrze głową, przechodząc płynnie do dalszej części - Poza tym w sumie to skoro już jesteśmy, chciałyśmy szczerze zapytać co sądzisz o tym naszym filmowym hobby. Ma to sens i logikę w sobie, widziałabyś możliwość aby to pokazywać szerszej publiczności? zmrużyła jedno oko, unosząc lewą brew do góry - Na przykład tutaj?

- Nie interesuje mnie czy pomysły i projekty ludzi którzy do nas przychodzą mają sens. Odpowiadam tutaj za bezpieczeństwo a nie program artystyczny. - królowa chłodu szybko i chłodno ucięła ten spekulacyjny temat.

- Oj Olga noo… Przecież rozmawiałyśmy w niedzielę. Przecież jak nam pomożesz rozkręcić ten interes to się jakoś odwdzięczymy. - Eve nie wytrzymała i odważyła się wreszcie odezwać skoro mowa było o kluczowym dla nich projekcie na który obie się tak mocno napaliły.

- Tak? A jak? - gospodyni szybko odbiła piłeczkę zerkając teraz na Eve jak sęp na świeżą padlinę.

- Noo… Może jakaś opłata manipulacyjna… - blondynka rzuciła niepewnie zerkając szybko na siedzącą obok czarnulkę w poszukiwaniu koła ratunkowego. No tego akurat nie zdążyły wcześniej obgadać ze sobą więc musiały improwizować.

- Prowizja w talonach i ciele, co wolisz - Mazzi uśmiechnęła się półgębkiem - Wiemy co cię kręci i jakie sytuacje sprawiają że krew krąży ci szybciej w żyłach. Będziesz miała prawo testować wszystkie nasze dziewczyny, wyzywać się na nas i mieć dodatkowo profit - zmrużyła oko - za wkręcenie nowego filmu. Chyba że chcesz aby ci wynosić wojskowy szpej.

- Prowizja? Tak prowizja brzmi lepiej niż jednorazowa opłata. - Olga z zadowoleniem przyjęła propozycję Lamii i wskazała palcem na nią zerkając na blondynkę by wskazać jej właściwy tok rozumowania.

- Prowizja mi się podoba. Nie jestem zachłanna. 10% tego co zarobicie na filmach. - Olga widocznie miała wprawę w prowadzeniu negocjacji biznesowych bo przeszła gładko do rozmowy o tym jakby poruszała się po znanej sobie trasie.

- A co ty nam dajesz za te 10%? - fotoreporter zapytała też całkiem szybko.

- Ja wam daję ochronę. W całym obiekcie. Wam, waszym filmom, gościom i imprezom. Poza tym przedstawię wasz projekt szefowi w odpowiednim świetle. Nie wiem czy się zgodzi czy będzie chciał jeszcze z wami rozmawiać. Zazwyczaj nie ingeruje w takie detale póki wszystko działa i nie sprawia kłopotów. - gospodyni nie traciła rezonu patrząc to na jedną to na drugą partnerkę w interesach.

- Do tego te prawo testowania wywłok jakie będą się za wami ciągnąć też mi się podoba. Chociaż w tym lokalu i tak biorę każdą na jaką mam ochotę. - rzuciła nonszalanckim tonem machając niefrasobliwie dłonią jakby mówiły o wypiciu drinka w barze.

- No tak… Ja tu przygotowałam kosztorys… Jeszcze nie zdążyłam go przepisać na czysto ale… - blondynka jakby sobie o tym przypomniała sięgając do swojej torby bo znaną już Lamii teczkę. Ale Olga nawet nie dała jej dokończyć.

- Nie jestem liczykrupą. Nie zajmuję się finansami. Jak się wkręcicie w interes to rozliczajcie się z rachunkowością. Oni są od liczenia talonów. - gospodyni znów machnęła ręką dając znać, że takie przyziemne sprawy jej nie interesują. Eve więc zamarła już z trzymaną kopertą i zerknęła znów na Lamię niepewna co teraz robić dalej.

- Brzmi nieźle, zwłaszcza ta ochrona - Mazzi zmieniła nogi, uśmiechając się całkiem sympatycznie - Jeśli się uda zyskacie też duży wpływ na to, gdzie będą imprezy branżowe - uśmiech się jej poszerzył - Poza tutejszym lokalem będą też imprezy… branżowe. Tam też będziesz miała prawo brania na żądanie - wyjęła papierosy, kładąc paczkę na blacie stołu - Z drugiej strony na imprezach poza lokalem też by się czasem przydało mieć takiego Antona przy sobie. W kwestii bezpieczeństwa, oczywiście. Jedne, dwóch twoich chłopaków od czasu do czasu, gdy przyjdzie się rozbijać gdzieś w Honolulu… albo co.

- Nie wnikam co mój personel porabia w wolnym czasie. Ale na służbie mają być na służbie. - Olga też sięgnęła po paczkę swoich papierosów. Chwilę dała się obserwować podczas rytuał odpalania papierosa. W końcu odezwała się prowokująco wydmuchując dym gdzieś w bok nie tracąc kontaktu wzrokowego z Lamią. Na Eve zdawała się nie zwracać większej uwagi.

- A kiedy zamierzacie przyjść do nas z pierwszym gotowym filmem? Tak orientacyjnie oczywiście. Za tydzień, za miesiąc, za kwartał? - zapytała znów zaciągając się papierosem trzymanym w swoich bladych, smukłych palcach.

- O to mi chodzi - Mazzi również odpaliła sobie papierosa, trzymając kontakt wzrokowy. Bawiła się kołnierzykiem marynarki, wodząc po nim palcem powolnym ruchem - Aby czasem paru twoich chłopców było na służbie poza kinem. Nie co wieczór, ale gdy będzie potrzeba ochrony… oczywiście też nie będą stratni. - zaciągnęła się, wydmuchując dym do góry - Szkoda aby tacy zdolni chłopcy się marnowali… a sam film. Tutaj trzeba spytać dyrektora wykonawczego - położyła dłoń na kolanie Eve - Jak sądzisz kochanie, do dwóch tygodni się pojawimy? Jutro nagrywamy, potem złożenie… a kto wie, czy po drodze nie wskoczy nowy projekt.

- Oh ten projekt co mamy robić jutro? - dłoń Lamii przyjemnie zacisnęła się na gładkim kolanie Eve. A ta nawet trochę przesunęła to kolano w jej stronę. Siłą rzeczy między jej udami pojawiła się więc interesująca szczelina. - No to składanie i montaż… Jeśli wszystko jutro nagramy surowego materiału… No i muzyka, efekty dźwiękowe… - fotograf mówiła jakby na chwilę zanurzyła się w swoim fotograficznym świecie jak tak mówiła i stukała ołówkiem po swojej pełnej, różowej, dolnej wardze. Mówiła patrząc w zamyśleniu gdzieś w sufit. - No na ten weekend to może być ciężko. Zwłaszcza jak ja i Lamia mamy inne plany. No ale po tym weekendzie już chyba powinno dać radę. Więc na następny już powinien być gotowy. Możemy się jakoś umówić wstępnie na następny czwartek czy piątek aby obejrzeć materiał. - blondynka w końcu skończyła te swoje nieme obliczenia i zeszła na ziemię zerkając pytająco na Lamię i na Olgę co sądzą o takim terminie.

- Więc czwartek. U mnie na 15-ą. W piątki to już nam się weekend zaczyna i zaczynamy młyn. - Olga zdecydowała się w jednej chwili co do tego terminu. I włożyła papieros między wargi a sama zaczęła coś zapisywać w jakimś kalendarzu czy innym notatniku.

- A z tymi moimi byczkami na wynos… - zaczęła nową myśl jeszcze pisząc coś w tym notesie ale już na moment zerkając na drugą brunetkę wydmuchując przy tym dym jak smok. - No to pewnie. Mogą obsługiwać imprezę poza głównym lokalem. - zgodziła się odkładając eleganckie pióro gdy skończyła pisać. - Ale oczywiście trzeba ich wynająć. - rzekła wracając do swojej dumnej pozy jedynej, słusznej władczyni tego królestwa.

- A dużo by to kosztowało? Bo nawet myślałam o jakiejś ochronie podczas kręcenia filmów. Tak by można było w spokoju kręcić. Zwłaszcza w plenerze. Jutro to już damy radę sami no ale tak na przyszłość to mogłoby nam bardzo pomóc. - Eve podchwyciła pomysł z wynajęciem ochroniarzy.

- Standardowa stawka. Tutaj macie cennik. - gospodyni otworzyła szufladę, pogrzebała w niej chwilę i w końcu wyjęła niewielką kartkę i przesunęła je na drugą stronę stołu. Eve sięgnęła po nią i przejrzała po czym nachyliła się w stronę Lamii by zbadać ją razem.

- A nie dałoby się raz w miesiącu dla dobra przyszłych interesów… - saper wstała, aby przenieść się na biurko szefowej tyłkiem i flaszką z barku. Dolała wódki do szkła, patrząc Oldze prosto w oczy i przygryzajac wargę - Puścić dwóch twoich w teren? Za dnia, więc tutaj i tak spokój będziecie mieli… a nam by pomogło. Przynajmniej z początku. - nachyliła się aby podać szklankę, przez co marynarka rozsunęła się na boki. Jak u bardzo brudnej, niegrzecznej wywłoki.

- Dwóch? Za dnia? W środku dnia? - Olga obdarzyła rozpuszczoną wywłokę jaka rozpanoszyła się na jej biurku krytycznym spojrzeniem. Ale przyjęła od niej podaną szklankę wódki i lodu.

- O tak my byśmy bardzo prosiły. Może by się udało jakoś to ze sobą połączyć? - ponieważ Lamia siadła tak, że rozdzieliła sobą obie kobiety to Eve wstała ze swojego miejsca i stanęła z boku biurka wspierając ją w tej prośbie.

- Połączyć? Tak może i dałoby się to połączyć. Ale musiałabym mieć przekonanie do takiego projektu. Rozumiecie, odpowiadam między innymi za bezpieczeństwo moich ludzi. - Olga zaczęła bawić się trzymaną szklanką jakby tylko i wyłącznie ona ją interesowała. Oglądała ją pod światło nie poświęcając swoim rozmówczyniom nawet jednego spojrzenia.

- Too… Może byśmy cię mogły jakoś przekonać? - Eve zaproponowała nieśmiało zezując nieco na rozłożoną na biurku brunetkę.

- Przekonać? No może, może… A co proponujecie? - wreszcie Olga chociaż dalej bawiła się swoją szklanką spojrzała na swoich gości. Na blondynkę stojącą z boku biurka i brunetkę okupującą jej biurko. Sama siedziała po królewsku w swoim fotelu wciąż leniwie obracając podarowane szkło ale mimo chłodnej maski chyba bawiła się świetnie tą rozmową.

Mazzi jakby tylko na to czekała. Z uroczym, pogodnym uśmiechem sięgnęła do torebki, grzebiąc w niej z rozmysłem przez parę chwil, aż w jej dłoni pojawiła się złożona, teleskopowa pałka.
- Chyba miałabym parę pomysłów, o ile ty masz czas - wymruczała, nachylając się w stronę Rosjanki.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...

Ostatnio edytowane przez Driada : 13-04-2020 o 00:50.
Driada jest offline