Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2020, 02:56   #156
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 35 - Wizyta w Wild Water Park Barracks

Czas: 2054.09.23; świt, śr;
Miejsce: Sioux Falls; mieszkanie Eve
Warunki: wnętrze mieszkania, ciepło, jasno na zewnątrz ziąb, silny wicher, pogodnie


- Oj mamo, jeszcze pięć minut… - wyglądało na to, że we dwójkę stanowią zgrany, i nieźle się uzupełniający zespół. Jak z tym wstawaniem i budzikiem. Lamia przypomniała sobie o budziku jak ten zaczął dzwonić o poranku. Za oknem pizgało złem jakby wicher nie zatrzymywany na tym śródlądowym, płaskim oceanie traw żadnymi przeszkodami chciał ściąć wszystko co żyje. A przy okazji wybić szyby. Bo co jakiś czas jakiś kamyk czy gałązka zderzyła się z niewidzialną szybą z nieprzyjemnym dźwiękiem. No ale śpiąca na niskim łóżku blondynka tego nie słyszała. Do tej pory śpiąca obok niej brunetka z tatuażem dziwnego królika na żebrach też nie. No ale jak już zadzwonił budzik to się zorientowała jak paskudny jest przedświt. Chociaż pogodny i nie padało. Ale noc o tej 5 rano dopiero zaczynała ustępować. Niebo robiło się granatowe i na ziemi jeszcze panowały ciemności. No a w sypialni za oknem na piętrze starego magazynu dzwonił budzik. Widocznie mimo wszystko Eve musiała pamiętać by go jednak nastawić wczoraj wieczorem. Chociaż teraz w przeciwieństwie do partnerki dość słabo reagowała na tą sugestię do pobudki.


---



W mieszkalnej części magazynu ratuszowej fotograf Anderson tego poranka wcześnie zapłonęło światło w oknach. A wewnątrz panował typowy dla poranków rozgardiasz. Wydawało się, że tysiąc rzeczy trzeba zrobić na raz a czas pędzi jak szalony. Jedyny spokojniejszy moment był podczas śniadania. Jak za oknem nadal szalał ten sztormowy wicher ale już panowała szarówka zwiastująca początek nowego dnia.

- Jej, Lamia pomożesz mi spakować lampy do samochodu? Wczoraj je naszykowałam ale trzeba je zanieść do samochodu. O rany ale pizga. Jak my będziemy kręcić zdjęcia jak tak będzie pizgać cały dzień? - gospodyni wskazała na jakiś pudła leżące przy drzwiach wyjściowych. Dobrze, że wczoraj przygotowały ten sprzęt bo dzisiaj wątpliwe by się z tym wyrobiły. A wicher naprawdę mógł pogrzebać plany planu filmowego. Zwłaszcza jak strój aktorów z założenia był dość skąpy.

- I zrobiłam te zdjęcia w nocy. Zobacz czy mogą być. Tak byle jak wyszły ale spieszyłam się. Pomyślałam, że takie zrobię aby były. A potem na weekend to wam zrobię lepsze. No i więcej. Wybierz jakie mamy zabrać ze sobą. - Eve jedząc grzankę posmarowaną dżemem podsunęła po stole szarą kopertę wielkości A4. Z niej wysypały się zdjęcia. Z ostatniego wieczoru z sesji jaką urządziły sobie we dwie po powrocie z miasta. Eve ustawiła kilka świateł i aparatów, obgadała z Lamią tło na jakim miały pozować no a potem musiały wybrać sobie stroje. Tutaj chyba im zeszło nawet dłużej niż z samą sesją. Bo jak Eve otworzyła swoją garderobę z bielizną. Tą prywatną i tą w jakiej czasem robiła bardziej śmiałe zdjęcia bardziej śmiałym modelkom no to było z czego wybierać. Staniki, pończochy, pasy do pończoch, gorsety i cała masa takiej kolekcji. Aż przyjemnie było oglądać, dotykać, wybierać i chichotać przy tym niemożebnie opowiadając sobie sprośne żarciki, uwagi i wspomnienia. Dlatego zeszło im całkiem sporo ale bardzo przyjemnie spędzonego czasu.

W końcu sam modeling. Gdzie panowały dwójnasób partnerskie relacje. Eve zdała się na Lamię jak zawsze w sprawach scenariusza. Ale wnosiła liczne poprawki profesjonalnego fotografa. Jak się lepiej ustawić, tam się wygiąć, tu pochylić, spojrzeć tam albo tu i tak też z godzinę pewnie na pstrykaniu tych fotek im zeszło. No a z drugiej strony blondyna w pełni partnerski podział ról co do tego kto ma być w obroży a kto ma trzymać smycz. Efekt końcowy jednak można było podziwiać dopiero teraz przy śniadaniu. Bo wczoraj blondyna jeszcze musiała je obrobić, poprawić, wydrukować no i jeszcze te z weekendu.

- Nie wiem które lepsze. Kolorowe czy czarno białe? - zawahała się wgryzając się w swoją grzankę i popijając kakao. Faktycznie w kopercie był z tuzin zdjęć formatu średniej książki. Jedna seria kolorowa druga czarno biała. Ze dwa ujęcia z harców Lamii z dwoma boltami na sofie w “Honolulu”. Widocznie z tego filmiku co smartfonem nagrała Betty. Ze dwa z południa u Betty gdzie akurat obie dziewczyny Steve’a grały pierwszorzędną rolę na królewskiej audiencji. No i jeszcze dwa z ostatniego wieczoru. Gdzie obie pozowały w nocnej, erotycznej bieliźnie perfekcyjnie podkreślających ich atuty. A dzięki smyczy i obroży także właściwy podział ról. No ale trzeba było wybrać czy kolorowe czy te drugie.



Czas: 2054.09.23; ranek, śr;
Miejsce: Sioux Falls; brama główna do Wild Water Barracks
Warunki: wnętrze samochodu, ciepło, jasno na zewnątrz umiarkowanie, um. wiatr, pogodnie


- Ojej mam nadzieję, że zdążymy. - kierowca powtórzyła po raz nie wiadomo który. Zrobiło już się całkiem widno. I na szczęście ten cholerny wicher co o świcie dął jakby chciał zmieść całe miasto do poziomu gruntu wreszcie zelżał i zmienił się w niezbyt silny wietrzyk. No i szarówka została zastąpiona całkiem pogodnym niebem. Już gdy zajechały pod cukiernię Mario to już było bardziej widno niż ciemno. Były tak wcześnie, że na parkingu zastały jeszcze błękitną landarę Betty. Chociaż w jej balkonie było widać światło. Więc pewnie już szykowała się na kolejny dzień. Pewnie Madi też. No ale czas gonił pod koszary za miastem więc musiały tylko odebrać paczkę gorących łakoci od cukiernika, zapłacić talonami i ruszać w drogę. Szybko samochód wypełnił się przyjemnym, aromatem tych świeżo upieczonych łakoci. Przykrył nawet zapach kosmetyków używanych przez obie załogantki.

- O rany ale to pachnie. A nie pogniotło się? Rany, żeby tylko się nie pogniotło. A widziałaś jak Mario to ślicznie zrobił? Genialnie mu to wyszło! Jak się Steve nie ucieszy to ma taaakąąą krechę! - blondynka widocznie znów musiała przykryć swoje zdenerwowanie czy ekscytacje gadaniną. Zerknęła na pudełko na kolanach pasażerki w jakim spoczywał najważniejszy element nocnego zamówienia. Czyli tygrysie ciasto. Rzeczywiście było w tygrysie barwy i deseń. Pomarańczowo - czekoladowe. No i z lukrem ułożonym w zamówiony wczoraj wieczorem napis. I krwistoczerwonym ozdobnikiem apetycznych ust. Może dlatego Eve jechała tak ostrożnie od cukierni aż po parking przed zamiejską jednostką. Ruch na drogach był nawet spory gdy pewnie ci z porannej zmiany ruszali z domów do swojej pracy.

- Jej fajnie, że Jamie się wczoraj zgodziła na ten nasz filmik. A masz coś dla niej? Jakieś osobne scenki? Bo na Rude Boy’a się pewnie nie zgodzi. Rany ciekawe czy ten palant pamięta, że się z nami umówił! Co zrobimy jak nie przyjedzie? A w ogóle masz jakiś scenariusz? Ciekawe czy Madi da radę się wyrwać. A ta Lana od niej? Myślisz, że da się zbajerować? - droga z centrum miasta, samochodem była akurat na tyle długa by miały jeszcze raz okazję pogadać. Już nie zajęte pakowaniem całego planu filmowego do niezbyt pojemnego auta albo pędzeniem by zdążyć na czas do cukierni. Tylko siedziały obok siebie no i mogły pogadać. A sądząc po tematach po jakich skakała blondyna w jej głowie panował zwyczajowy chaos jak przed każdym wydarzeniem do jakiego podchodziła poważnie i jej zależało.

- No to jesteśmy. - westchnęła blondynka wjeżdząjąc na parking przed jednostką. Wybrała starannie miejsce i powoli zaparkowała. Zgasiła silnik i spojrzała na zegarek. - 06:38. To co teraz? Myślisz, że już pojechali? Jesteśmy za wcześnie czy za późno? - zerknęła na pasażerkę obok. Brama główna rzeczywiście była zamknięta. Ale w przypadku koszar to była raczej norma. Było już widno i pogodnie wiec było znów widać tą stróżówkę przy wejściu. Tą samą w jakiej w zeszłym tygodniu rozmawiały z nocnymi wartownikami po wizycie w “Neo”. Tydzień czasu a wydawało się, że to strasznie dawno temu. Teraz też tam byli jacyś wartownicy więc cokolwiek by chcieć załatwić w jednostce od nich trzeba było zacząć sprawę. Jeśli Steve dotrzymał obietnicy i wpisał ich w rejestr odwiedzających to tym razem powinno być łatwiej. Przyjechały dość wcześnie, nawet jak na wojskowy tryb życia więc były spore szanse, że jest tuż przed, w trakcie albo po śniadaniu. O ile nie dostał nocnego wezwania w teren to były spore szanse, że jest jeszcze w koszarach. W końcu wojsko, zwłaszcza w regularnych koszarach, lubiło stały, stabilny rytm życia.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline