Saxa cały czas kiedy czarodziejka i morryta wymieniali swoje ‘uprzejmości’ ona nadal celowała z łuku do najbliższego sługusa Leto nie spuszczając go z oka, nawet nie mrugając. Głównie w obawie że jakby to zrobiła to jakimś magicznym fortelem tamten by zmaterializował się koło niej i Felixa i poderżnął im gardła.
Chcąc nie chcąc opuściła łuk dopiero kiedy Oliwia podeszła służka musiała opuścić broń.
- To nie ogień życia ale szaleństwa Panienko Hochberg. - Powiedziała cicho i nadal nie spuszczając wzroku z pomagierów Leto.
- Ależ żeś wymyślił z tym...chyba Randal cię podkusiło by iść z nimi. - Mruknęła do Felixa, a potem cicho pod nosem do siebie. - A ja kretynka poszłam za tobą.