Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-04-2020, 08:30   #34
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Amos zszedł pierwszy dość zwinie spuszczając się po linie. W swoich rodzinnych stronach robił to niemal codziennie. Odbijał się lekko nogami od krawędzi pozwalając by lina swobodnie prześlizgiwała się po rękawicach, by stopniowo zwiększyć nacisk i zatrzymać delikatnie spadek wczepiając się nogami w skałę, rękami mocniej chwytając za linę. Dosłownie po kilku chwilach był na dole dając znać kolejnej osobie, by zeszła. W tym czasie rozpalił pochodnię i rozejrzał się po okolicy. Nie usłyszał, ani nie zobaczył nic co mogłoby stanowić zagrożenie, toteż przyglądał się jak z zejściem poradzą sobie inni. W szczególności ciekawiło go jak zejdzie niespełna półtora metrowy skacowany gnom trzymający 3 metrową tyczkę.

Gdy wszystkim udało się zejść na dół (z asekuracją, czy bez) Amos ruszył dalej w jednej ręce trzymając naładowaną kuszę, w drugiej przyświecając sobie pochodnią. Kolejne kładki na dół przeszli dość łatwo z każdą nabierając więcej wprawy. Powietrze z każdą półką miało inny zapach, bardziej ziemisty, mniej leśny. Brakowało co prawda wilgotności towarzyszącej powietrzu spotykanym w jaskiniach, nie było też zatęchłe, dało się oddychać całkiem normalnie. Nie czuł też zapachu śmierci, ani rozkładu, pomimo kilku kości i czaszek jakie napotkali po drodze.

Sama cytadela, gdy już do niej doszli nie zrobiła na Amosie większego wrażenia. Co prawda była duża i o dziwo we względnej całości, jednak tego typu budowle nigdy nie wzbudzały jego zainteresowania - były po prostu mało praktyczne.

Zatrzymali się przed drzwiami. Można je było spróbować rozwalić, ale mając przy sobie włamywaczy lepiej było spróbować wejść bezinwazyjnie. Amos nie znał się na tym, więc nie zajmował stanowiska gdy inni chcieli działać.
- Sprawdź przy okazji, czy drzwi są regularnie używane np. przez te gobliny, o których nam opowiadano, lub przez te istoty, które zostawiły ślady na zewnątrz. - powiedział do Archiego.

Samo otwarcie drzwi nie zajęło zbyt długo, ale skacowany gnomi czarodziej zarządził postój na rzucanie czarów. To zaskoczyło Amosa. Spiął mimowolnie mięśnie szczęki zaciskają mocniej dłoń na pochodni.
- Mogłeś zacząć rzucać zaklęcia na górze, gdzie było znacznie bezpieczniej niż tu w kompletnie nieznanym i niesprawdzonym miejscu. - wyraził swoją opinię. Nie lubił takiego rozprężenia. Wszyscy byli skupieni, zdeterminowani, czujni. Rozprężanie atmosfery na prawie pół godziny to proszenie się o kłopoty!
Tym niemniej jakoś ten czas należało spędzić. Amos wpierw upewnił się, że okolica jest bezpieczna (na tyle, na ile mógł), następnie odłożył źródło światła samemu chowając się poza zasięgiem światła. Przyglądał się pracy gnoma i stopniowemu rozprężaniu i rozluźnianiu reszty, ze szczególnym uwzględnieniem kapłanki.

Co jakiś czas nasłuchiwał niebezpieczeństw starając się polegać na słuchu niż na wzroku. Miecze i kusza były w pogotowiu.

Test percepcji - nasłuchiwanie, czy ktoś się do nas nie skrada.


 
psionik jest offline