Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-04-2020, 09:09   #104
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Retrospekcja: 14 Martius 816.M41, świątynia Boga-Imperatora na Błysku

Świątynny chór śpiewał od chwili skoku nieustannie, jego członkowie zmieniali się co kilka godzin według rostera, dzięki któremu emitowane przez radiowęzły podniosłe psalmy nie milkły nawet na moment. Słowa opiewające chwałę Złotego Tronu krzepiły serca wszystkich, chociaż nie do końca tłumiły niepokojące dźwięki wydawane przez superstrukturę okrętu. Zanurzony w esencji Morza Dusz, chroniony jedynie niepozorną bańką Pola Gellara, Błysk Cieni parł poprzez wymiar absolutnie jego załodze wrogi i wręcz kipiący przedwiecznym drapieżnym głodem. Poddawana nienaturalnym oddziaływaniom, przeczącym prawom fizyki naprężeniom, konstrukcji fregaty rozciągała się nieznacznie w czasie i przestrzeni, trzeszczała, stukotała, wibrowała nieustannie.

Większość załogantów nie pełniących akuratnie służby tłoczyła się w ścianach wielkiej świątyni i chociaż zaprojektowano ją z myślą o co najwyżej dwóch tysiącach uczestników religijnych ceremonii, teraz siedząca na prywatnej galerii Bellitta odniosła wrażenie, że wyczuwa zbite w ciasny kłąb umysły trzech, może czterech tysięcy. Nie zamierzała weryfikować swoich przypuszczeń sięgając w przestrzeń mentalnym zmysłem, nie w trakcie tranzytu. Śmiertelnicy przebywający w Morzu Dusz zbyt mocno kusili los posługując się niepotrzebnie mocą psioniki w naturalnym środowisku drapieżców Osnowy.

Rozpoczęła się podróż, o której mówiły przepowiednie. Zbliżał się czas gdy wiara ich wszystkich zostanie poddana ocenie. Do tego czekała ją rozmowa, na którą nie do końca miała ochotę. Christo.. był dla niej zagadką. Człowiekiem, którego decyzje były równie niepewne co i istotne dla dobra całej załogi.

Niechętnie opuściła strefę Chóru. Ten świat.. był tak inny. Bogactwo.. słudzy. Nawet sam Christo, który ufał swej doradczyni.. choć jej zazdrość widoczna była jak na dłoni. Seneszal najpewniej wyczuwał jej rozterki, ponieważ wiedziony taktem zaproponował na miejsce spotkania pokładową świątynię. Miejsce kultu Boga-Imperatora było jednym z nielicznych miejsc na pokładzie Tempesta, gdzie Mistrzyni Chóru czuła przynajmniej namiastkę psychicznego komfortu.

Ubrany na czarno mężczyzna wszedł bezszelestnie do salki, usiadł na ławce obok astropatki kładąc bacznie na to, aby jej przez przypadek nie dotknąć - czy to wiedziony szacunkiem czy też może lękający się w głębi serca fizycznego kontaktu z posiadaczem mentalnego daru.

- Witam - powiedział ściszonym głosem - Błogosławieństwo Złotego Tronu z tobą, moja pani. Prosiłaś o spotkanie, dlatego niezwłocznie przybyłem. Czym mogę służyć?

Belitta obróciła głowę. Spojrzała na mężczyznę swoimi swoimi ślepymi oczami.


Nie przejmowała się tym, że Christo mogłoby to obrzydzać lub niepokoić. Dawno pogodziła się z tym jaki stosunek miała do niej większość ludzi. Dopiero po dłuższej chwili opuściła zmęczony wzrok.

- Ułożyłam wróżbę po tym co się wydarzyło - Wyszeptała cicho - Wygląda na to, że mamy więcej niż jednego wroga.. Wrogów z rodu Corax. Widziałam postać o wielu twarzach… spoglądającą w wielu kierunkach. To ona była przyczyną tego co się stało.

Seneszal nic nie powiedział w pierwszej chwili, ale Bel poczuła jak się gwałtownie wzdrygnął, ewidentnie zszokowany jej słowami.

- Wróg wewnątrz rodu? - powiedział po krótkiej chwili milczenia - Jak to możliwe? Czyżby Alecto naprawdę służyła naszym nieprzyjaciołom?

- Nie wiem… wizja mi jej nie pokazała.
- Bel rozejrzała się po przestrzeni kaplicy. - Nie wiem czy miała jakikolwiek związek z tym wszystkim. Przyczyną wielki oszust w szatach Coraxów… skutkiem… postać w złotej masce. Nikt… nie może się dowiedzieć o tym co się stało… nie.. nie jestem pewna… - Jej głos był słabym szeptem. - Widziałam postać szlachcianki w stroju Coraxów… to… to zazwyczaj dobra wróżba, ale… czuję, że musimy na nią zapracować… prawda nie może się wydać… może… może będzie trzeba… podszyć się pod Lady Corax.

Christo zaczął ponownie sprawiać wrażenie całkowicie opanowanego, wyzbytego emocji człowieka, ale Bel mogłaby przysiąc, że słyszy pracujące w jego umyśle trybiki.

- Postać w złotej masce… wróg w szeregach Coraxów… ale to nie może być prawdą - powiedział po chwili namysłu, ostrożnie formułując słowa - Nie potrafię uwierzyć, aby za tym wszystkim stał Maurice de Corax… ale kim jeszcze mógłby być spiskowiec w barwach rodu noszący złotą maskę?

Seneszal podniósł się ze swojego miejsca, promieniując wyczuwalną dla astropatki aurą determinacji. I desperacji.

- Naszym obowiązkiem jest zapewnienie bezpieczeństwa lady Winter i dynastii samej w sobie - oznajmił Barca - Uczynię wszystko, co w mej mocy, aby nie zawieść ani zaufania Winter ani pamięci Gunnara. Pragnę cię prosić jedynie o jedno, pani. Zachowaj prawdę ukrytą w kartach tego wieszczenia dla siebie i dla mnie, dopóki nie uznam, że niebezpieczeństwo zostało zażegnane.

Bel spojrzała na seneszal a zszokowana.
- Maurice… Maurice chciał nas uprzedzić. Kazał Lady uciekać. Ta.. ta wiadomość dotarła do mnie gdy nastąpił atak… chciałam o niej porozmawiać z Lady ale… ale było za późno.

- Pamiętaj Christo…
- Bel celowo zwróciła się do mężczyzny przybierając mentorski ton. - Pan daje nam znaki oczekując ich realizacji… Pan nie lubi zwłoki. COkolwiek chcesz uczynić.. Czyń to szybko, bo wielka może być kara za opieszałość.

14 Martius 816.M41, sanktuarium Chóru

Kiedy w rzeczywistym świecie umierają jednocześnie setki śmiertelników, w jego eterycznym odbiciu złudne kształty drapieżców zaczynają się kotłować niczym mięsożerne ryby wyczuwające stadnie kroplę rozchodzącej się w wodzie krwi. Kształty te, najczęściej bezwolne, czasami obdarzone potworną samoświadomością, kotłują się wówczas za Zasłoną próbując ją bezskutecznie rozedrzeć i przejść do świata żywych. Prawa rządzące fizycznym wymiarem niemal nigdy im na to nie pozwalały, ale ludzie obdarzeni talentem mentalnym wyczuwają tę niewidoczną szamotaninę za membraną rzeczywistości.

Sprawy mają się inaczej, kiedy setki śmiertelników umierają w Osnowie. Ta śmierć jest wówczas niczym kropla krwi spływająca prosto do pysków drapieżców. Wprawia ich w amok, doprowadza do szaleństwa. Są wówczas w swoim żywiole, a od ofiar dzieli je jedynie delikatna powłoka Pola Gellara, na którą rzucają się bez opamiętania, raz za razem. Wówczas nawet zwyczajni ludzie potrafią wyczuć ich diaboliczne emocje, a psionicy… psionicy balansują wówczas na granicy życia i śmierci, na granicy zachowania rozumu i obłędu.

Belitta była wraz ze swoimi ludźmi w sali chóru. Siedzieli przy wielkim stole ściskając się mocno za dłonie, starając się nawzajem utrzymać w tej rzeczywistości. Starsza czuła potworny ból w całym ciele. Zdawało się jakby wszystkie jej wewnętrzne organy kurczyły się, krwawiąc przy tym potwornie. Musiała wytrzymać. Musiała to zrobić dla tych młodych, których dłonie teraz ściskała. Bo po jej bokach byli Lorn i Xara. Modliła się za nich wszystkim prosząc o łaskę… o siły niezbędne w tym trudnym czasie. Starała się powstrzymać gromadzące się pod powiekami łzy. Musiała być silna… musiała być silna dla nich.
 
Aiko jest offline