Nie wiedziała, ile spała, ale obudziło ją walenie do drzwi. Odruchowo chciała sięgnąć po sztylet przy pasie, ale pasa nie było. Dopiero po chwili zorientowała się, że jest w klasztornym pokoju. Usiadła na brzegu łóżka, odgarniając włosy do tyłu. Czuła się otępiała i jeszcze chwilę zajęło jej, nim na dobre wróciła do rzeczywistości.
- Coś się stało?! - krzyknęła, nie podnosząc się z posłania.
- Kazała panienka obudzić, jak przeor będzie miał czas państwa przyjąć. To budzę - usłyszała zza drzwi młody głos jednego z mnichów.
- Dziękuję, już się zbieram - odrzekła i wstała. Nogi miała ciężkie, ramiona bolały ale przynajmniej trochę odpoczęła. Umysł się rozjaśniał, więc ciało też się rozrusza.
Ubrała się i poszła za nowicjuszem na spotkanie z przeorem.
* * *
Nie zdziwiło jej, że kapłan przyglądał jej się dłuższy czas. W końcu widział ją tutaj po raz pierwszy, co też zresztą powiedział.
- Nazywam się Sophie Moliere, byłam we wsi, gdy zaczął się atak nieumarłych. - Przedstawiła się. -
Gwendoline niestety nie dała rady.
Gdy reszta zajmowała miejsca, ona oparła się o ścianę z rękoma skrzyżowanymi pod biustem. Informacje przekazane przez przeora nie napawały optymizmem. Wiedział, kim jest Liczmistrz i że przyjdzie do klasztoru. Człowiek, który szukał zemsty, był nieobliczalny w swoich działaniach i poczuli już tego namiastkę w drodze tutaj.
Szkoda, że kapłan nie opowiedział tej historii Casparowi i pozostałym wcześniej, dzięki czemu ci mogliby chociaż ostrzec ludzi we wsi o - być może - zbliżającym się niebezpieczeństwie. Mleko się jednak wylało.
- Trupy są powolne i wygląda na to, że kierowane tylko przez tego nekromantę. Prą do przodu, nie zważając na nic, ale można je zaskoczyć i wciągnąć w pułapkę - powiedziała Sophie. -
A jeśli Liczmistrz tu przyjdzie ze swoją świtą, to chyba wciąż macie tę różdżkę-czegoś-tam, która już raz pozbawiła go mocy? Możecie sobie z nim dzięki temu poradzić? - Bretonka popatrzyła w oczy przeorowi. Może nie byli na straconej pozycji.