Gdy weszli do wąskiego korytarza Draugdin niewiele mógł pomóc tym bardziej, że nadal szedł ostatni. Jego umysł wyszkolonego wojownika pracował na najwyższych obrotach. Wiedział, że gdyby doszło do walki w tej wąskiej przestrzeni niewiele by mogli zdziałać, żeby wykorzystać wszystkie umiejętności i potencjał drużyny. Pocieszające było by jedynie to, że przeciwnicy byli by w podobnej sytuacji. No chyba, że byli by to sami łucznicy.
Nie lubił czarnowróżenia, ale też zawsze wolał być bardziej przygotowanym niż zaskoczonym.
Jedyne czym w tej chwili mógł być pomocny to podzielić się z towarzyszami swoją wiedzą. Jako dragonborn nie obce mu było słowo które przed chwilą odczytali na ścianie poprzedniej komnaty. Ashardalon. Ze wszystkich kultów z wyszczególnieniem smoczych kultów to musiał być akurat Ashardalon?
Korzystając z chwili gdy drużyna była w w jednym miejscu szukając pomysłu co robić dalej odezwał się głębokim głosem, który w tym wąskim korytarzu zabrzmiał wręcz jak grobowy:
- Ashardalon. Był Wielkim Jaszczurem wywodzącym się od czerwonych smoków i bodajże najbardziej wpływowym ze wszystkich swoich współbraci. Niektóre przekazy mówią nawet, że był lub nadal jest półsmokiem-półdemonem. Jeżeli smoczy kult, który tu miał lub ma swoja siedzibę czcił tego akurat smoka, to lepiej nie mogliśmy trafić i od razu zaznaczam, żeby nie było żadnych wątpliwości, że tak to był sarkazm. Przyjdzie problem będzie rada.
Poprawiając uchwyt miecza wykrzywił pysk w czymś jakby uśmiechu, przy czym dla nie obytych z aparycją dragonbornów mógł to być dość dziwny wygląd.