17-04-2020, 21:16
|
#47 |
| Willie słysząc rozmowę o Ashardalonie zerknął na ściany, a nawet dotknął ich palcami. Wilgoć była wyczuwalna i zostawała na opuszkach palców.
- Ashardalon. Tak, wielki, czerwony wyrm północy. Legendy o tym wielkim żmiju dotarły nawet do Harluua, a zresztą my, gnomy wiemy całkiem sporo o smokach. Czy aby ktoś go nie pokonał? Nie ważne. Bardziej istotna dla nas jest wskazówka na ścianach tej cytadeli. Są zimne i wilgotne. Wielkie, czerwone smoki lubią mieć jak małe gnomy - powiedział czarodziej ściszonym głosem i uśmiechnął się ironiczne - sucho i ciepło. Poza tym w okolicy nie było żadnych spustoszeń. Musimy wyobrazić sobie wpływ takiego wielkiego stworzenia na cały okoliczny ekosystem i otoczenie. Pustkowia, częste trzęsienia ziemi, erupcje lawy i pary, szczyty gór, które nie zamarzają w zimie, zatrute siarką strumienie i rzeki - wymieniał ze znawstwem - Jakoś nie przewiduję jego obecności, a przynajmniej nie jestem przekonany, co nie znaczy, że każda teoria jest stu procentowo pewna. Może magicznie ukrywa swoją obecność - gnom poprawił okulary na nosie, pomacał jeszcze jedną ze ścian, wycierając potem rękę od wilgoci która osadziła się na kamieniach i przygotował swoją sowę, która tym razem, przysiadła mu na ramieniu, czekając, aż Archie upora się z zamkiem
- Chyba bym to wyczuł - gadał wciąż do siebie czarodziej, jakby próbując przekonać samego siebie, że wszystko jest w porządku.
__________________ Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est |
| |