Helge była wyraźnie zaniepokojona. Brak przeciwników w zasięgu wzroku, wcale nie oznaczał braku przeciwników w ogóle. Oznaczał tylko, że najpewniej znajdują się gdzieś indziej. I tam “gdzieś indziej” na pewno przygotowują się do zaskakującego ataku na najsłabsze pozycje, lub najlepiej samą bazę Helge.
Dopiero po dłuższej chwili przypomniała sobie, że w tym świecie nie ma żadnej bazy, a jedyne co może bronić to własnej osoby i co najwyżej długouchej, która umiała czytać zepsute mapy. Ej, było to wyraźnie widać potrafił obronić się sam.
Chwilę więc poprzechodziła przez ściany, bo to akurat było dość ciekawe, obmacała podłogę i zabrała się za myślenie. Do tego akurat była zupełnie nieprzyzwyczajona. Skoro wśród widmowych ścian tylko jeden budynek stał jak wszystkie inne w normalnym świecie to nie mogło być przypadkowe. Niby odkrycie, ale jednak nawet Helge nie była z tego dumna. Myśląc jednak dalej, coś co jest zamknięte, w miejscu gdzie nic zamknięte nie jest, to oznacza jasno, że należało się tam dostać. Co potem? To już zależało od tego co znajduje się w środku. Zakończywszy myślenie umiarkowanie radosnym “Ha!” podniosła palec do góry, a następnie zabrała się za intensywne oglądanie w jaki sposób można by się do wnętrza dostać. Najpierw szukała drzwi, a w przypadku ich braku była gotowa na obstukiwanie (raczej ręką niż toporem), szukanie dźwigni, podkopów, okien, przesuwanych elementów. Opcja ostateczna to wznoszenie rąk do nieba i błaganie Bogów o cud. To zwykle nie działało, ale Helge najbardziej ze wszystkiego nie lubiła bezczynności.
Dla porządku jeszcze rzuciła głośno do innych:
- Ej?! Widzieliście kiedyś coś takiego? Elfy się znają na takich rzeczach, nie?