Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2020, 12:24   #111
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Wschodnia Marina, 3 listopada 2021,14:20

Ken wynajmował w Górnym Eastside oraz we Wschodniej Marinie kilka miejsc wykorzystywanych jako krótkoterminowe dziuple na pochodzący z okradanych kontenerów towar. Były to głównie stare garaże, schowki bagażowe czy pokoje w suterenach niszczejących odrapanych kamienic. Robiący z nim wcześniej interesy Vadim znał z przypadku lokację, której adres Ken mu wysłał przez smartfona.

Trzecie Molo, przybudówka gigantycznej giełdy towarowej Weird Stuff, przez którą przelewały się każdego dnia tysiące miłośników cybertechnologii i techniki konwencjonalnej. Ogromny tłok zapewniał pożądaną dyskrecję i anonimowość, a chaotyczna natura giełdy ułatwiała transfer wszelakich ładunków, również nielegalnych.

Żyła zostawił samochód kilka ulic wcześniej wiedząc doskonale, że w poniedziałek nie było żadnych szans na znalezienie miejsca parkingowego w bezpośrednim sąsiedztwie Weird Stuff. Chociaż giełda funkcjonowała przez siedem dni w tygodniu, w weekend panujące na niej ożywienie nieco słabło, aby od poniedziałku ponownie wystrzeliwać w górę.

Wokół wielopiętrowej hali znajdowało się mnóstwo baraków, garaży, przerobionych na uliczne warsztaty kontenerów okrętowych. Wielu chcących zaoszczędzić koszty dzierżawy boksu handlowego w Weird Stuff techników handlowało też na parkingach wokół giełdy, przywożąc swoje towary i narzędzia furgonetkami i ciężarówkami.

W powietrzu unosił się cierpki chemiczny odór smogu, zapach jedzenia serwowanego z food-trucków, mieszanina woni spalin silnikowych i feromonów wystrzeliwanych przez spryskiwacze wbudowane w wielkie uliczne billboardy, mające oddziaływać na podświadomość potencjalnych klientów. Gwar ludzkich głosów, zgiełk hologramowych reklam, ostre dźwięki klaksonów, ryk wysokoprężnych silników aerodyn - wszystko to tworzyło ogłuszającą chwilami kakofonię, która praktycznie nigdy nie cichła.

Ken czekał na Vadima i jego ekipę przed zamkniętymi na kłódkę drzwiami garażu na tyłach giełdy, paląc papierosa i rozmawiając z kilkoma znajomymi handlującymi w sąsiednich kontenerach. Widząc czterech przybyszów i ich psa, pożegnał ziomków, zdeptał niedopałek i otworzył kłódkę podciągając uchylne drzwi garażu na tyle, by wszyscy zdołali wejść do środka.

Roleta zjechała w dół i blade światło pochmurnego dnia zastąpił ostry blask jarzeniówek rozjaśniający wnętrze zagraconego po sufit garażu. Właściciel dziupli nie tracił czasu, zaczął wyciągać spod warsztatowego stołu jakiś dużych rozmiarów karton.

- Mam tutaj pięćset sztuk - powiedział zerkając porozumiewawczo na Vadima - Prawdziwy „Tasmański Diabeł”. Jeśli chcecie, możecie sami wypróbować. To dobry towar, ale ma krótki termin przydatności. Muszę się go jak najszybciej pozbyć, żeby cokolwiek zarobić.

Ken wyciągnął z kartona kilka niewielkich plastikowych pudełeczek, podał po jednym z nich każdemu z gości starając się nie nadepnąć w ciasnej przestrzeni garażu na obwąchującego regały Wieprza.

Plastikowe pojemniki z nieprzezroczystego tworzywa, wypełnione jakąś gęstą substancją. Wszystkie zaopatrzone w etykietki z obrazkiem jakiegoś szczerzącego zęby czarnego zwierzaka. Ilustracja wydawała się doskonale pasować do marketingu charakterystycznego dla ulicznych dopalaczy, ale nazwa specyfiku ewidentnie ten wizerunek psuła. Większość robionych w gangsterskich laboratoriach dopalaczy miała nośne nazwy w stylu „Mózgotrzepa” czy „Króla Haju”, ale na etykietkach towaru reklamowanego przez Kena widniała nazwa „Kefir naturalny. 250gr. Pochodzenie: Tasmania”.


Tak jak, walniecie sobie na spróbowanie po działce „Tasmańskiego Diabła”?


 
Ketharian jest teraz online