19-04-2020, 21:21
|
#42 |
| Ruszyli w lewo, w które lewo to Hector nie był już pewien. Najpierw do krawężnika, potem wzdłuż niego. Monter co chwila się odwracał, na ślepo robiąc zamach, tłukąc niewidzialnych napastników, siekąc puste powietrze. Po chwil musiał gonić grupę, która niemalże biegła wzdłuż ulicy. Locura
Gdzieś tam rozległ się kolejny strzał, dom Jackie nie był jedyny.
Dom Tylera nie był daleko, ale Hectorowi wydawało się, że mógłby być i w New Jersey. Rozpoznał masywny płot i prawie potknął się o kamień. Po chwili jeden z chłopaków wziął ten kamień i pieprznął nim w blachę. Po chwili drugi raz.
Jednocześnie świecili latarką przez furtkę w stronę domu, co chwila przerywając i rozświetlając ulicę. - Tyler! Tyler! - wrzeszczeli, a Hector co chwila omiatał kijem teren wokół siebie, na ślepo. Nie wiedział ile to trwało. Niemalże podskoczył, kiedy czyjaś ręka dotknęła go w ramię:
- Szybko do środka! - bramka była otwarta, wszyscy znikali już w budynku.
Tyler zatrzasnął furtkę i po chwili wszyscy byli bezpieczni.
Chyba.
Lampa naftowa paliła się jasnym, dużym płomieniem. W salonie było dość tłoczno, oprócz Tylera, Jackie i tych dwóch chłopaków była jeszcze kobieta z dwójką dzieci.
- Dzieciaki, idźcie na górę, ale już - Tyler wysłał (prawdopodobnie) swoje dzieci z pokoju - A teraz wy, co wy tu kurwa robicie? - zwrócił się do obu chłopaków.
- Rodzice nas wysłali żebyśmy sprawdzili co się dzieje - zaczął ten wyższy. Hector zauważył, że są oni do siebie bardzo podobni. - Na razie Grzyby wdarły się tylko do Jackie. Kilku z nich razem z nim - wskazał na Hectora - postrzeliliśmy, a jeden jest na pewno martwy.
__________________ Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
Ostatnio edytowane przez JohnyTRS : 26-07-2021 o 23:35.
|
| |