Zere'el zamknął za sobą drzwi, aż do ostatniej chwili walcząc z paskudnym grymasem, który za wszelką cenę chciał przebić się na twarz. Czuł się brudny. Skręcało go na samą myśl, że on miałby w podobny sposób złamać rozkaz księcia Zarbona, w zamian za cenne świecidełko. Nie miał jednak wyrzutów sumienia z powodu dania łapówki - po prostu zrobił co musiał, aby nie rozwalić funkcjonariuszowi łba. Zwłaszcza, że ręka aż go świerzbiła, kiedy łapówkarz bez pozwolenia przeszedł z nim na ty.
- Serviusie - zaczął od razu nobrazianin, podchodząc do łóżka przy którym leżał sługa. - Leż.
Pobieżnie zlustrował obrażenia, które zadano szoferowi. Krew Zere'ela zawrzała. Nie tylko martwił się o siostrę, ale też cierpiała duma mężczyzny. Atak na służbę traktował jak zamach na samego siebie - na swój ród i arystokratyczne aspiracje.
- Mam bardzo niewiele czasu. Mów wszystko co widziałeś - oznajmił sucho książęcy gwardzista. W tej rozmowie nie było miejsca na uprzejmości czy pytanie o stan zdrowia. Zegar tykał.