Wczesny wieczór 23 Brauzeit 2518 KI, grobowiec magistra Arforla Im dalej odchodziła czarownica i reszta grupy, tym bardziej Mauer czuł się niepewnie. Miejsce wydawało się spokojne, aż za spokojne i wyobraźnia Franza podpowiadała mu, że jak tylko tamci znikną w magicznej wieży, to jego samego oblezą ożywieńcy i albo zginie z ich łapsk, albo stratowany przez śmiertelnie spanikowane konie. - Kurwości... - zaklął cicho.
Stary traper nie zastanawiał się długo. Rozważył szybko wszystkie za i przeciw i wychodziło mu, że lepiej mu będzie w kupie niźli pilnując nawet nie swoich wierzchowców. Oczywiście najtrudniejszym było jak tu zachowując resztki honoru wytłumaczyć, że się nie spietrało, ale i na to w swoim mniemaniu miał odpowiedni respons. Nie czekając długo, machnął ręką na konie i ruszył czym prędzej za znikającą grupą.
- Czekajta na mnie!
Gdy już dobiegł do swoich wytłumaczył dysząc ciężko:
- Coś mi się zdaje, że będzie wam mój topór bardziej potrzebny, niźli kobyłom. Toć spokojnie tu jak na zaduszkach.
I jakby na potwierdzenie pokazał dłonią spokojnie pasące się niedaleko konie. |