Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2020, 21:17   #306
Dekline
Opiekun działu Warhammer
 
Dekline's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputację
Mężczyzna który uderzył Machavelliana stał jeszcze spory kawałek od kamienia i strażników. Szlachcic widział doskonale że przeciwnik zwrócił ich uwagę, gdyż wartownicy przyjęli postawę bojową. To jeszcze bardziej uświadomiło bohatera w przekonaniu że da radę i dodało mu sił. Machavellian nie zważając na własne bezpieczeństwo ruszył biegiem na wroga. Coś strzeliło mu w plecach, na tyłku poczuł spływającą prawdopodobnie jego własną krew. Zachowanie szlachcica sprawiło że mężczyzna w szacie stał przez chwilę zamurowany, dopiero uderzenie Machavelliana wybiło go z zastoju. Twarda krawędź skały spotkała się z czołem, a z głowy poleciał potok krwi zalewając twarz. Koza bił na oślep odsłoniętego Szlachcica który cały czas parł na przód. Przeciwnik coś do niego krzyczał, lecz Bohater był głuchy na jego słowa, miał jeden cel i wiedział że lada chwila go osiągnie. Wymęczone i na pół martwe ciało Machavelliana dostało jeszcze kilka ciosów, oczy szlachcica powoli zachodziły mgłą a mięśnie odmawiały posłuszeństwa i już tylko adernalina powodowała że Bohater ciągle stał na nogach i prowadził walkę a właściwie przepychankę z również zamroczonym przeciwnikiem. W pewnym momencie Machavellian poczuł jak od okolic jego brzucha promieniuje zimno, w trzewia wbitą miał włócznie, a gdy spojrzał atakującemu w twarz natknął się na trawioną rozkładem postać pozbawioną jakichkolwiek emocji. Włócznik wyjął swoją broń i ukłuł jeszcze raz i kolejny i kolejny. Bohater usłyszał krzyk, ktoś darł się bez ustatnku. A może to był jego krzyk? ... Cios z drugiej strony... Ramie, przeszyte na wylot..ręka opada bezwłądnie....koza się nie rusza, trzy groty wystają z jego piersi ... twarz pełna bólu ... coś szemrze...Szlachcic poczuł nowe siły, nie czuł już kolejnych pchnięć, nie liczył ich już nawet, wszystko wokół zrobiło się bardzo jasne, jakby wszystko było światłością, nieprzeniknionym blaskiem który zalewa wszystko. Machavellian czuł że może zmieść to wszystko w pył jeśłi tylko tego chce.. A chciał bardzo ... bardzo bardzo aby to wszystko przestało istnieć....Światło zgasło, została tylko ciemność i pustka...



***
Alonso zebrał zapasy, odpoczął i ruszył w obranym wcześniej kierunku. Gdy był już około pół dnia drogi od kopalni poczuł delikatne drżenie ziemi. Obejrzał się wokół, lecz nic nie zauważył, aczkolwiek drżenie nie ustępowało. Niziołek zatrzymał się i zrzucił tobołek, przecież i tak wypada sobie zrobić przerwę. Alonso usiadł na powalonym pieńku i zaczął wgryzać się w czerwioniutke soczyste jabłko. Ziemia zadrżała jeszcze raz, zdecydowanie mocniej aczkolwiek krócej niż wczesniej. Coś błysneło Niziołkowi po oczach, pewnie to promienie słoneczne odbiły się od tafli wody. Po krótkiej przerwie Alonso ruszył dalej i po dwóch dniach spaceru po wyspie dotarł do miasta, pierwsze zabudowania były typowo wiejskie. W jednym z obejść pracowało starsze małżeństwo. Mężczyzna podniósł się, oparł o motykę i krzyknął do kobiety:

- Hela, paczaj kogo nam tu przywiało!

KONIEC
 
__________________
ORDNUNG MUSS SEIN
Odpowiadam w czasie: PW 24h, disco: 6h (Dekline#9103)
Dekline jest offline