Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-04-2020, 16:22   #32
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Connor


Lwyd zerwał się z łóżka.

- O Jezu! Connor! Ale mnie wystraszyłeś! Pan wystraszył - poprawił się. - Dlaczego zakradasz… zakrada się pan do mnie w środku nocy? Cholera, prawie zawału dostałem.

Detektyw złapał się za serce. Te rzeczywiście biło szybciej. Nie spuszczał z Irlandczyka wzroku. Po wydarzeniach tego wieczoru był chyba cokolwiek przewrażliwiony.

Connor wciąż milczał. Postąpił kolejny krok, na co deski podłogi zareagowały jękiem. Mężczyzna wszedł w snop światła, które sączyło się z ulicy przez okno. Miał zmrużone oczy i spokojną twarz, w dłoniach trzymał zaś stalową linkę.

- Kurwa! - podsumował Huw będąc już pewien, że mężczyzna nie reaguje będąc w hipnotycznym śnie.

Zdecydowanie i szybko wstał chcąc obejść lunatyka i przyciskając dwoma palcami miejsce na szyi, spowodować krótkie odcięcie dopływu krwi i w efekcie zawsze niegroźne, krótkotrwałe omdlenie. Nie chciał go zabić a jedynie unieszkodliwić.
Connor był jednak dobrze zbudowany, w dodatku zachowywał się dość zręcznie jak na lunatykującą osobę.
Unieszkodliwienie go okazało się trudnym zadaniem. Mężczyzna odepchnął mocno Huwa z powrotem na łóżko, nim stary zdążył dokończyć swój plan. Atakujący od razu rzucił się do przodu z wyraźnym planem założenia linki na szyję.
Siwy nie miał czasu nawet przekląć. Nagły wyrzut adrenaliny pobudził go do działania. Nie myślał już o tym, żeby nie zrobić krzywdy Connorowi. Walczył o życie. Leżąc na łóżku wyprostował nogę, szybkim kopnięciem. W ogólnym zamieszaniu udało mu się uderzyć oponenta, choć nie zdążył nawet spostrzec gdzie. Connor również stracił rezon i odrzucił linkę na podłogę. Próbował teraz dusić Huwa gołymi rękami. Przez kilka chwil obydwaj tkwili w niezgranej kotłowaninie ciał. Stary czuł przy tym, że napastnik był zwyczajnie silniejszy i na dłuższą metę nie miał szans z mężczyzną w kwiecie wieku. Choć robiło mu się już ciemno przed oczami, jeszcze raz spróbował namierzyć kolano przeciwnika. Nawet nie wiedział do końca jak to zrobił, ale tym razem atak był skuteczny. Trafił nagą stopą w kolano przeciwnika. Takie uderzenie zawsze rujnowało staw kolanowy eliminując z gry nawet najbardziej naspeedowanego matkojebcę. Natychmiast wyrwał też Connora ze snu, a kiedy wreszcie ten upadł na podłogę, zawył donośnie z bólu. Lwyd również nie wyszedł z tej walki bez szwanku. Ledwo się ruszał, zaś ból w płucach palił go żywym ogniem.

- Connor, kurwa - Huw zapiszczał przez zaciśnięte gardło jak nastolatek przechodzący mutację, walcząc przy tym o oddech, - oprzytomniałeś?

Odpowiedzią było jedno z irlandzkich przekleństw, których nie dało się przetłumaczyć na żaden inny język. Connor leżał na podłodze i trzymał się za nogę.

Siwy pozbierał się i podszedł na bezpieczną odległość do leżącego trzymając ręce przed sobą otwartymi dłońmi, w międzynarodowym geście "jestem bezbronny". Ciągle świszczało mu przy każdym oddechu jak astmatykowi po pokonaniu dziesięciu pięter po schodach lecz nacisk na żebra malał.

- Zaatakowałeś mnie - mówił głośno lecz spokojnie, naturalnie przechodząc z właścicielem przybytku na "ty". Jak się kogoś chciało udusić lub właśnie rozjebało mu kolano, jakoś nie wypadało ciągle być na "pan". - Chciałeś mnie zabić. Byłeś w jakimś transie, rozumiesz? Connor! Potwierdź, że rozumiesz! Chcę ci pomóc.

- Srał to pies - mężczyzna zacisnął zęby. - Chuja rozumiem… nawet nie wiem co tu robię.
Connor przewrócił się na bok i próbował wstać, ale natychmiast tego pożałował. Syknął tylko przez zęby, znów lądując na deskach.
- Chciałeś pomóc, to zrób coś - wyjęczał.

- Siedź na dupie i nie wstawaj! - Poinstruował. - Masz strzaskane kolano. Zaraz wracam.

Wybiegł do kuchni. Porwał z zamrażarki jakieś mrożonki i wbiegł z powrotem do pokoju.

- Przyłóż! Powinno trochę pomóc. Niestety bez ortopedy się nie obejdzie. Przepraszam. - Huw wyglądał jakby naprawdę było mu przykro. - Co pamiętasz?

Connor przyciskał opakowanie i prowadził cichy monolog, który głównie skupiał się na pieprzeniu wszystkiego i wszystkich. Wciąż jednak nieźle kontaktował, więc uraz nie był tak tragiczny lub szok (z udziałem mrożonki) lekko zniwelował ból.

- Coś mi się śniło. Byłem w jaskini czy coś. Na cholerę ci to mówię, kurwa? Co to w ogóle zmienia? - poderwał nagle głowę, ale zaraz się uspokoił. - Sorry, ale ciężko mi się myśli. Nie chciałem ci zrobić krzywdy. Wieź mnie do szpitala albo daj wódki. Chrzanić abstynencję.

Na wzmiankę o alkoholu Huw roześmiał się.

- Będziesz żył - skwitował. - Chciałeś mnie zamordować Connor. - Wstrzymał go gestem widząc, że ten chce zaprzeczyć. - Otworzyłeś drzwi kluczem i chciałeś mi założyć TO - wskazał na leżącą na podłodze linkę - na szyję. Nie reagowałeś na nic, dopiero… - wskazał na kolano, - to cię zatrzymało. Chociaż wyda ci się to nieprawdopodobne, moim zdaniem ktoś, kto życzył mi śmierci wprowadził cię w rodzaj transu. Chodź - podał mu rękę, - zawiozę cię do szpitala. Oszczędzaj kolano, nie stawaj na nim. Słuchaj, na prawdę mi przykro z tego powodu, ale… Myślałem, że odkroisz mi łeb tym dziadostwem. Kawał chłopa z ciebie. Chodź - ponaglił, - opowiesz mi w samochodzie o tym śnie.

Wspólnymi siłami dotarli wkrótce do auta. Rzecz jasna nie było mowy, aby Connor samodzielnie się poruszał, więc cały czas kuśtykał, wsparty na ramieniu Huwa. Dopiero kiedy jechali do szpitala, zaczął mówić, ale i to nie przychodziło mu łatwo. Ciągle stękał z bólu i robił pauzy, waląc potylicą w zagłówek.

- Przepraszam cię… wciąż trudno mi w to uwierzyć - kręcił głową. - Takich rzeczy nie robiłem nawet po pijaku. Ah! Uważaj na drogę! - krzyknął, choć wjechali na ledwie widoczne zagłębienie. - Kurwa, myślałem, że takie historie istnieją tylko w filmach. A sen? No więc była ta grota i coś wkoło mnie. Nie mogłem tego zobaczyć… to była bardziej obecność niż osoba. Strasznie się bałem, tyle pamiętam.

Wjechali w kolejny zakręt. Na szczęście w obrębach Sionn wszędzie było blisko i już niedługo mieli dojechać do celu.

- Myślisz, że to coś mogło mną kierować? Przecież to pojebane. Na pewno musi być inne wytłumaczenie. Do cholery! - Connor aż podskoczył na siedzeniu. - Zaraz zwariuję z tą nogą!

- To pojebane - przyznał Huw. - I wcale się nie dziwię, że trudno ci w to uwierzyć. Mogę ci powiedzieć tyle, że nie przyjechałem do Sionn podziwiać widoki. Prowadzę śledztwo i komuś się cholernie to nie podoba. Nie byłeś pierwszy, który próbował mnie wyeliminować. I tak, wierzę że ktoś wprowadza ludzi w jakiś stan hibernacji, świadomego śnienia. Twój przypadek nie jest odosobniony a jedynie potwierdza moje przypuszczenia. Dla swojego własnego bezpieczeństwa nie dziel się tą wiedzą z innymi. A teraz przyprowadzę kogoś, kto się tobą zajmie.

Na szczęście oddział szpitala zareagował szybko. Po chwili Irlandczyk jechał w fotelu inwalidzkim pchanym przez sanitariusza na urazówkę, podane środki znieczulające też zrobiły swoje i po krótkich formalnościach czekali już na lekarza.

- Słuchaj. - Lwyd patrzył tępo na mrugającą w szpitalnym korytarzu świetlówkę. - Bezpieczniej chyba będzie jeśli przez kilka następnych dni zatrzymasz się u kogoś. Masz rodzinę? Znajomych? Kogoś kto by się tobą zajął?

***

Huw zostawił Irlandczyka, zostawiając mu swój numer telefonu "w razie czego", za drzwiami gabinetu i wrócił samochodem do mieszkania. Po uprzednim upewnieniu się, że jest sam, wygrzebał z torby niewielkich rozmiarów aparat fotograficzny sony alpha, podpiął go pod czujnik ruchu i zamontował na korytarzu na półce między bibelotami i przykurzonymi książkami. Teraz, ktokolwiek przejdzie pod drzwiami jego pokoju, zostanie uwieczniony na zdjęciu. Aparat miał tą zaletę, że potrafił robić zdjęcia w całkowitych ciemnościach. Mimo dużego ziarna i czarno-białego zdjęcia pozwalał na identyfikację przyłapanej w ten sposób osoby. Już wiele razy pomógł mu w pracy operacyjnej.
Wrócił do pokoju, spakował resztę swoich rzeczy i wrócił do samochodu. Nie zamierzał spędzić tutaj reszty nocy. Ruszył w kierunku Ynseval z zamiarem dospania reszty nocy w samochodzie, pod mieszkaniem Owena Gryffitha .
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)

Ostatnio edytowane przez GreK : 25-04-2020 o 16:27. Powód: Grafika
GreK jest offline