Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-04-2020, 00:26   #16
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
2/48 [Książki życia]

Zapraszam wszystkich do serii recenzji, które mogą zmienić wasze życie. Przedstawiać będą wyjątkowe książki ze względu na wagę treści, jaką zawierają. Nie jest to jednak kolejna lista książek, które "musisz" przeczytać w życiu. Takich w internecie na pęczki. To lista książek, które musisz przeczytać TERAZ. Zaprezentuję wam najlepsze z najlepszych. Crème de la crème.

Oto pozycje obowiązkowe dla tych, którzy chcą... żyć.
---------------------------------------------------------------------------------------------------


Dan Buettner - Niebieskie Strefy




Jak żyć długo i szczęśliwie? Czy to w ogóle możliwe? Raki. Choroby autoimmunologiczne. Demencja. Właśnie... Czy w ogóle chcemy żyć długo? Zapominać o gotującej się wodzie na herbatę do momentu, w którym przypomina nam o tym swąd spalenizny. Wstawać z łóżka zgiętym i w bólu stawiać stopę za stopą, by dojść do łazienki? Potrzebować opieki, mycia, pomocy przy najprostszych czynnościach.

Może już lepiej umrzeć wcześniej, ale żyć pełnią życia do końca.

A gdybym wam powiedział, że na świecie istnieje pięć stref, gdzie ludzie żyją powyżej 80 lat, demencja prawie nie występuje, zaś choroby "cywilizacyjne" występują pod koniec nierzadko stuletniego życia? Te pięć stref to włoska Sardynia, grecka Ikaria, japońska Okinawa, kostarykańska Nicoya i amerykańska Loma Linda.

Geny, panie! Całe lokacje mają fantastyczne geny, a inni na świecie nie mają, panie!
Guano nietoperze prawda, mości państwa. Reporter National Geographic lata temu trafił na Okinawę, gdzie stężenie około stuletnich osób było fenomenalnie wielkie w porównaniu do występującego w innych częściach świata. Trafił na coś dużego i złapał to mocno. Nie puścił. Ruszył zasięgnąć opinii ekspertów w swoim fachu. Ludzi nauki, którzy zjedli zęby na tematach starzenia się, genetyki czy dietetyki. Prosił o pomoc psychologów, socjodemografów i innych wielkich umysłów naszego świata. I ruszył na poszukiwanie jak pies gończy.

Wiedzieli, że temat, który mają wymaga solidnego udokumentowania. W tak wielkim przedsięwzięciu nie wolno wróżyć z fusów. To nauka. Badania muszą być replikowalne. Tu nie ma miejsca na domysły, spekulacje i niejasności.
Muszą odpowiedzieć na jedno pytanie: Co sprawia, że ludzie w tym rejonie dożywają takiego wieku w takiej sprawności?

Nie znaleźli jednej, złotej recepty właściwej dla naszego, bardziej rozwiniętego świata. Nie znaleźli pigułki, po którą można iść do apteki. Ani lekarza przepisującego w przypływie "olśnienia" antybiotyk mający zwalczyć wirusa. Zupełnie jakby wirusy miały metabolizm, na który można podziałać antybiotykiem. Wiecie, że w niedługim czasie po rozpoczęciu stosowania antybiotykoterapii w farmakologii bakterie błyskawicznie wykształciły odporność i potrzebne były dawki 1000 razy mocniejsze stosowane przez kilka dni? A Alexander Fleming przy odbieraniu Nagrody Nobla ostrzegał przed nadużywaniem właśnie z tego powodu. Szkoda, że tak wielu go nie posłuchało. Obecnie żyjemy w czasach superbakterii odpornych na antybiotyki. Kiedyś na miejsce jednego takiego środka wskakiwało kilka, zaś obecnie regularnie wychodzi tylko kilka. Przemysł farmaceutyczny woli skupiać się na tym, co dochodowe. Na tym, co nie wymaga długich, żmudnych badań, a jednej tabletki napędzającej zyski przez dłuższy czas. Swoją drogą antybiotyki to też nie panacea tylko nalot dywanowy z napalmu na bakterie. Zarówno te korzystne, jak i nie. Ale ja biorę tabletki osłonowe i probiotyki. To fantastycznie, ale myślisz, że uchroni cię to całkowicie? Nie ma opcji. Bakterie w jelitach wspomagające trawienie po takiej czystce mogą dochodzić do siebie nawet rok. Po jednej kuracji antybiotykami. Farmakoterapia zwykle jest najgorszym, co można zrobić. Zazwyczaj odpowiedź jest w nas (źródło: "Ciało. Instrukcja obsługi" Bill Bryson, "Superodporność" Joel Fuhrman).

Czy to znaczy, że powinniśmy wyrzucić współczesną medycynę do śmieci? Nie. Powinniśmy więcej wiedzieć o naszym ciele. Powinniśmy je rozumieć. Nie chodzi o wiedzę na poziomie profesorskim. Mówię o podstawach, które nie dadzą nam wcisnąć sobie głupot cudownych diet paleo, ketogenicznych czy innych badziewi rujnujących nas od środka.

Niebieskie Strefy wymierają, ponieważ są zalewane cywilizacją "zachodnią". Otyłość? Nadciśnienie? Cukrzyca? Rak? Co to?
Kiedy wnuczęta pokazali babci hamburgera, to zapytała do czego to służy. To jest bardzo dobre pytanie. Jest zadziwiającą zbieżnością fakt, iż wszystkie te rejony umierają akurat wtedy, gdy powszechne stały się bary szybkiej obsługi, gdy ludzie odeszli od dawnego stylu życia. W prawie każdej strefie. Okinawa. Sardynia. Ikaria. Nicoya. Trzyma się Loma Linda, ponieważ do Niebieskiej Strefy należą Adwentyści Dnia Siódmego.

Oni umierają, ale zdążyliśmy się czegoś nauczyć od nich. Pokazali nam jak należy żyć, a my to zbadaliśmy i zmierzyliśmy. Konkretnie to ekipa, której twarzą został Dan Buettner. I zamknął tą wiedzę w tej właśnie książce będącej szkieletem, do którego będę nawiązywał. Dlatego pojawiła się jako pierwsza.

Jak zatem oni to robią, że żyją tyle czasu? Jak staruszek z Sardynii pokonał autora w siłowaniu się na rękę? Jak praprababcia mieszkająca sama zachowała sprawność, by oporządzać dom łącznie z rąbaniem drewna? Jak wyzwolić się od chorób, które zabijają tak wielu ludzi. Zawały, udary, miażdżyca.

Łatwiej zapobiegać niż leczyć.

Jak pisałem, nie ma panaceum. Jest styl życia tak bardzo różny od naszego. Tak bardzo zbłądziliśmy w tym świecie... Istnieje zestaw cech wspólnych łączących wszystkich ludzi w Niebieskich Strefach niezależnie od długości i szerokości geograficznej.

Wiara. Oto najbardziej poruszająca historia, jaką przeczytałem w tej książce.

Cytat:
Napisał Niebieskie Strefy
Po południu Elizabeth ponownie odwiedziła Panchitę i zadała jej drugą serię pytań.

- Wiesz co, nie chciałam ci tego mówić - powiedziała przy kolacji, kiedy zapytałem jak było u Panchity - ale gdy u niej byłam, pomyślałam sobie: "Rozmawiam z tą cudowną, magiczną osobą. Ona mieszka w skromnej chacie. Jest biedna, ale zadowolona z tego, co ma. Przyjmuje wszystko, co ześle jej los". Uznałam, że chciałabym jej pomóc. Choćby symbolicznie. I dałam jej dwadzieścia dolarów.

- I co się stało?

- Powiedziała mi: "Nie miałam pieniędzy nawet na jedzenie. Ale wiedziałem, że Bóg na pewno mnie nie zawiedzie". Ścisnęła mnie za rękę, a po chwili dodała: "I rzeczywiście nie zawiódł".
Nie chcę tu nikogo przekonywać, że to zasługa Boga lub nie. Ci ludzie wierzą, że tak. Dzięki temu czują, iż opiekuje się nimi ktoś, kto o nich zadba. Że to, co się dzieje, nie dzieje się bez powodu i ten ktoś pomoże im przez to przejść. Nawet jeśli jest to bardzo trudne. I nie ważne kto to jest. Wyznanie nie jest istotne. Na Okinawie funkcję tą pełnią duchy przodków.

Kolejnym elementem jest społeczność. Przyjaciele, na których można liczyć w każdej sytuacji i którzy mogą liczyć w każdej sytuacji na ciebie. Rodzina. Dziadek to nie ten, który zawsze zrzędzi, ale jedna z najważniejszych osób w rodzinie. Źródło mądrości. Pomoc. Zaopiekuje się dziećmi, pójdzie na hale wypasać owce.

Aktywność fizyczna o umiarkowanej intensywności. Nie siłownia ani żadna koksiarnia. Spacery, szeroko rozumiane prace domowe. Oni nie wysługują się odkurzaczami, które same jeżdżą po domu, nie jeżdżą samochodami do miejsc oddalonych o trzy kilometry. Ci staruszkowie najprawdopodobniej mają lepszą kondycję niż ty i więcej siły. Chyba, że chodzisz na siłownię i dostarczasz sobie mnóstwo stresu fizycznego, a zatem wolne rodniki skaczą ci jak szalone i "korodują" cię od środka. Dlatego potrzebne są nam antyoksydanty zawarte w roślinach.

Tych jest pełno w jedzeniu stulatków. Mięso nie pojawia się u nich codziennie. Tym bardziej wyroby mięsopodobne. To pojawia się u nich od święta. I nie, nie mówię tu o zamianie wołowiny na rybę. Swoją drogą ocean umiera. W ciągu kilkudziesięciu lat populacja tuńczyka skurczyła się o 95%? Tak w oceanach pozostało tylko 5% "wyjściowej" ilości tuńczyka. 10% rekinów, którym użynają żywcem płetwy i wrzucają do wody, żeby sobie zdechły w cierpieniu. Podobnie przetrzebione zostały inne ryby. Przykładowo sardynki, sardele. Wymierają kolejne elementy systemu, który daje nam tlen. Oceany są jednym z najważniejszych, jeśli nie najważniejszym źródłem tego pierwiastka, a każdy kto kupuje ryby przykłada się do tego dokładnie w taki sam sposób, w jaki "nie widzi się", że jakiś facet w klubie wrzucił kobiecie coś do drinka.



Posłuchajcie tekstu choć raz. Polecam.


Ryby nie są wcale tak zdrowe jak się uważa. Mięso czerwone, białe, ryby. Wychodzi niemalże na jedno. Pokazał to minieksperyment trzem facetom podano burrito. Jedno z mięsem czerwonym, drugie z białym, a trzecie z fasolą. Pobrano próbki krwi. Za jakiś czas próbę ponowiono, ale każdy dostał burrito fasolowe. Tym razem także pobrano próbki krwi. Badawcze hokus pokus i wszystkie były rozwarstwione. Na wierzchu unosiło się osocze. W przypadku czerwonego i białego mięsa było mętne, a na wierzchu unosił się tłusty osad. Cztery fasolowe dały czyste osocze (źródło: "Game Changers").

Ale kwasy omega-3 są nam potrzebne, powiesz. Zgadza się. Są. Wystarczy łyżka świeżo zmielonego siemienia lnianego dziennie. Kilogram kosztuje kilka czy kilkanaście złotych. Zakładając, że łyżka ma 5g, to takiego siemienia wystarczy na 200 dni. Można go dodać do koktajli lub sałatek. Jest bez smaku a nawet jeśli jakiś ma, to zupełnie go nie czuć. Mówię z doświadczenia. Ważne - zmielone, bo organizm raczej nie radzi sobie ze strawieniem całych ziarenek. Zemleć można choćby w młynku do kawy ustawiając obroty na pulsacyjne, żeby nie dochodziła do tego obróbka termiczna.

Co jedzą zatem w Niebieskich Strefach. Niech przemówią liczby na przykładzie Ikaryjczyków.

Zielone warzywa - 17%, warzywa - 20%, ziemniaki - 9%, rośliny strączkowe - 11%, owoce - 16%, zboża - 1%, makarony - 5%, oliwa z oliwek - 6%, słodycze - 4%, mięso - 5%, ryby - 6%. Daje nam to warzywno-owocowe - 73%. Mięso i ryby to goście na talerzach, nie stali bywalcy.

Ostatni cytat.

Cytat:
Napisał Niebieskie Strefy
Było gorące, wietrzne popołudnie. Nad doliną San Bernardino, jak rzadko kiedy, nie wisiał smog. Doktora Ellswortha Warehama, z którym byłem umówiony zastałem w ogródku. Z domu, w którym mieszkał przy Crestview Drive, rozciągał się widok na piętrzące się niczym fale oceanu brązowe góry, a przy dobrej widoczności- tak jak tego dnia- można było nawet rozróżnić koloru koszulek osób spacerujących po oddalonym o dwa i pół kilometra kampusie LLUMC.

Wareham niewiele jednak mógł zobaczyć, bo pot zalewał mu oczy. Kiedy przetarł czoło ręką, krople spłynęły niżej, mocząc ubranie. Pod klejącą się do ciała koszulką grały mięśnie, a mężczyzna z trudem wbijał w twardą ziemię ręczny przyrząd do wiercenia dołków pod słupki. Fachowiec, u którego Wareham zamówił wycenę wysokiego na dwa i pół metra drewnianego ogrodzenia na stromo opadającym w dół krańcu działki, stwierdził, że będzie to kosztowało pięć tysięcy dolarów.

Wareham pojechał do miejscowego sklepu z materiałami budowlanymi, wypytał sprzedawcę i dowiedział się, że materiały na płot będą go kosztowały raptem dwa tysiące dolarów. Postanowił więc samemu zabrać się do pracy. Jak na razie ustawił dwa słupki i zabezpieczył dwa kolejne dołki, ale został mu do obrobienia jeszcze imponujący stos palików i długi odcinek działki. No i sprawę komplikowała jeszcze jedna rzecz: otóż Ellsworth Wareham miał ponad dziewięćdziesiąt lat. Urodził się w 1914 roku.

Cztery dni po naszym spotkaniu Wareham miał zaplanowaną operację na otwartym sercu w szpitalu rejonowym na obrzeżach Los Angeles. Tyle że nie miał leżeć na stole operacyjnym, ale dzierżyć skalpel.
Żeby żyć w ten sposób nie trzeba jechać na drugi koniec świata. Każdy może sam utworzyć swoją Niebieską Strefę. W książce Dana Buettnera znajduje się lista 9 lekcji, które dali nam długowieczni. W żadnym wypadku jednak nie polecam skakania na głęboką wodę szczególnie, gdy przyjmuje się leki. Z resztą taki sposób zmian ma mniejsze szanse na utrwalenie się. Prędzej usuwanie szkodliwych i wdrażanie tych odżywczych w kilku krokach.

Oto pierwsza książka, która może zmienić twoje życie. Reszta jest tylko w twoich rękach. Zmieniając siebie ratujesz planetę dla przyszłych pokoleń. (Będzie również książka o klimacie.)
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem