| Walhir
Czułeś się dziwnie. Z jednej strony ogarnął cię wielki smutek z powodu braku piwa, z drugiej wściekłość, bo ci ignoranci śmiali się z was. Szukałeś wokół siebie swojej potężnej, dwuręcznej maczugi, ale nigdzie jej nie widzisz! W pierwszej chwili pomyślałeś, że jakiś parszywy złodziej ci ją ukradł, ale sobie szybko przypomniałeś, że wszystkie rzeczy oprócz odrobiny kruszcu zostawiłeś u Wulfgara w pokoju.
Wtem usłyszałeś głos Wulfgara:
- Racja przyjacielu a ja nie zamierzam się temu spokojnie przyglądać. Nie będzie nabijania się z naszej szkody, pijackie szkodniki!
Chwilę później usłyszałeś jak ktoś upada na podłogę, lecz nie widziałeś kto i dlaczego, bo wciąż byłeś pochylony szukając swojej maczugi.
Wstałeś szybko i zobaczyłeś jak jeden z pijanych i naśmiewających się z was ludzi leży na ziemi a z jego nosa leci wolno krew.
Reszta ludzi zamiast jakoś mu pomóc, zaczęła... jeszcze głośniej się śmiać!
Chwilę później czyjaś ręka szarpnęła cię za ramię i zostałeś zaprowadzony na zaplecze. Nieznajomy miał na sobie czarny płaszcz z kapturem i raczej nie kwapił się go zdjąć.
- Witaj - po głosie poznałeś że to elf - a raczej elfka. - Słyszałam że jesteś niezłym jubilerem. Szukałam takiego kogoś od kilku tygodni. Potrzebuję cię, żebyś mi to - pokazała zawartość prawej dłoni. Był w niej klejnot, który znasz, a zwany był Golden Draenite. - obrobił tak, żeby pasował do gniazdka w pewnym hełmie. Mówi się, że obrobiony klejnot zwie się Brilliant Golden Draenite. Co ty na to? Wulfgar
-jak oni śmią ranić nasze uczucia, to niesprawiedliwe....-szeptał do ciebie Walhir- spójrz na nich, zataczają się jak dzieci... nie dla nich krasnoludzkie przysmaki.
Odpowiedziałeś mu szybko, ale twój towarzysz już zanurkował pod stół szukając czegoś.
Szybko i z narastającą furią podszedłeś do jednego z zataczających się, upitych i śmiejących się do łez ludzi.
Człowiek spojrzał na ciebie tępym wzrokiem i jednocześnie ty zrobiłeś zamach, żeby go uderzyć w szczękę, a on zaczął upadać przed siebie - w twoją stronę.
W rezultacie jego upadająca głowa spotkała twoją pięść, a człowiek z hukiem upadł nie na twarz (na ciebie), lecz na plecy.
Jego "koledzy" wydawali się tym nie przejmować - byli zbyt upici, by pojąć co się właśnie stało.
Po chwili zobaczyłeś, że zaczęli się śmiać - już nie z ciebie, ale z towarzysza, którego właśnie powaliłeś.
Spojrzałeś za siebie, żeby posłać Walhirowi promienny uśmiech zwycięstwa, ale nigdzie nie widziałeś swojego towarzysza!
Widziałeś za to Thaliona... leżał na podłodze i zbierało mu się na wymioty. Thalion
Niestety ty nie jesteś tak trzeźwy jak twoi krasnoludzcy towarzysze, lecz jednocześnie nie jest z tobą tak źle jak z innymi ludźmi w tawernie. Patrzyłeś jednym okiem jak Walhir szuka swojej maczugi, a drugim jak Wulfgar powala bez problemu jednego z upitych.
W pewnym momencie świat zawirował ci przed oczami i spadłeś z krzesła. Wszystkie krzyki i śmiechy w sali nagle zrobiły się dla ciebie bardzo bolesne... Zacząłeś się kiepsko czuć... wiedziałeś że możesz w każdej chwili zwymiotować... Vedin
Podszedłeś do pijaka i powiedziałeś serdecznie.
- Witaj przyjacielu.
Człowiek spojrzał na ciebie nader tępym wzrokiem.
- Trzym mgę słżyććć? - powiedział niezbyt trzeźwym głosem. Mimo, że między wami były dobre 2 metry odległości, czułeś od niego alkohol mocniej niż czułbyś z kufla piwa gdybyś siedział przy stoliku.
- Chciałbym abyś pomógł mi w pewnym eksperymencie. - odpowiedziałeś uprzejmie.
Pijak spojrzał na ciebie znów tym tępym wzrokiem.
- Njee, f życiuuu! Njee chce szadnych krczakówww!
Niezbyt zważając na odmowę człowieka, zacząłeś rzucać czar. Zacząłeś wykonywać palcami skomplikowane ruchy i jednocześnie wypowiadałeś inkanację. Miałeś silne wrażenie, że znasz te ruchy i słowa już od dawna...
Po chwili skończyłeś i w stronę człowieka poleciał gruby, czarny promień magii. W księdze pisało, że ostatni gest musisz utrzymywać, inaczej czar straci moc, więc stałeś z palcem wskazującym prawej ręki skierowanym w człowieka.
Kiedy promień uderzył pijaka w pierś, usłyszałeś krzyk czystej agonii - na jego ciele najpierw pojawiły się czarne bąble, które po niedługim czasie wybuchały jeden po drugim wywołując kolejne krzyki bólu.
Po kilku sekundach poczułeś, że czar wysysa energię z ciebie stopniowo, a nie jednorazowo jak pisało w księdze. Lecz byłeś zbyt podekscytowany by przerwać i patrzyłeś co się dalej dzieje z człowiekiem.
Kiedy wszystkie czarne bąble już wybuchły, z nosa, uszu i ust człowieka zaczęła sączyć się krew. Zaczął się nią krztusić, aż w końcu umarł.
Przerwałeś wtedy działanie czaru. Właściwie nie wiedziałeś co myśleć o tej Unstable Afflication. Z jednej strony bardzo skutecznie torturowała i nawet zabijała, ale z drugiej wyssała sporo energii z ciebie - ponad połowę. David
Dzięki swojej wrodzonej szybkości, udało ci się szybko wstać i nawet pantera wydawała się tym zaskoczona. Obracając szybko ostrze w ręku wbiłeś je zwierzęciu w gardło. Pantera wydała z siebie straszliwy, zatykający uszy ryk i padła na ziemię martwa.
Rzuciłeś się do ucieczki słysząc za sobą dźwięki innych zwierząt - bardziej spłoszonych rykiem ginącej pantery niż zainteresowanych całą sytuacją.
Doszedłeś do miasta i poszedłeś do karczmy.
W środku odbywała się przysłowiowa burda. Kilku ludzi śmiało się z innego, który wydawał się spać. Dostrzegłeś też Wulfgara, który stał obok nich wyraźnie z czegoś dumny. Widziałeś też Thaliona leżącego na podłodze, któremu zbierało się na wymioty.
Poszedłeś szybko do swojego pokoju opatrzeć swoje rany, lecz z ulgą stwierdziłeś że oberwałeś tylko w pierś - miejsce gdzie pantera trafiła swoją łapą i powaliła cię na ziemię. Nie leci ci też krew - jedyne czego możesz się obawiać to siniak. |