Jane miała ambiwalentne odczucia co do Bary’ego. Z jednej strony był dobrym informatorem, z drugiej - było w nim coś niepokojącego. Gdyby go nie znała od jakiegoś czasu, raczej nie zdecydowałaby się na rozmowę z nim. Czasami zastanawiała się nad tym, co nią kierowało, kiedy po raz pierwszy go spotkała. Desperacja? Chęć zabłyśnięcia w redakcji? Ambicja? Wszystko po trochu? Ogólnie rzecz ujmując - żadna nowość, a pannie Price nieszczególnie przeszkadzały jej motywacje, które popychały ją do działania.
- Ciebie również miło widzieć w ten piękny dzień - rzuciła złośliwym komentarzem do Bary’ego, który nie zwykł się witać w tradycyjny sposób. Jane pokręciła jedynie głową, po czym bez słowa ruszyła za mężczyzną. Wiedziała, że nie należało czekać na słowne zaproszenie - to raczej nigdy by nie nastąpiło.
- Co dobrego dziś pijemy? - spytała, by jakoś rozpocząć rozmowę, kiedy siadała na niezbyt wygodnym fotelu. Założyła nogę na nogę, ukazując spod prostej ciemnej spódnicy łydkę ukrytą pod prześwitującym materiałem podkolanówki. Sięgnęła po szklankę i upiła łyk, krzywiąc się lekko, ale na koniec uśmiechając. - Wyśmienite jak zwykle!
- No dobrze, ale nie przyszłam tutaj popijać whiskey i dotrzymywać ci towarzystwa. Czytałeś poranną gazetę, prawda?
Jane bez większych szczegółów opowiedziała o swojej wizycie na opuszczonym statku Gattisa oraz o swojej rozmowie z latarnikiem.
- Dzisiaj okazało się, że dziadek gdzieś zaginął, po Gattisie wciąż ani śladu, a ja mam więcej pytań niż odpowiedzi - dokończyła, po czym znowu upiła kolejny łyk alkoholu.