Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2020, 02:42   #181
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
- Rozumiem. Zrobimy co się da byście byli zadowoleni. - uśmiechnął się oszczędnie ale pokrzepiająco. - Czyli dziewczyny wniosą lody na 23:00. A do kieliszka oliwka. - najwidoczniej zapisał te notatki i jeszcze chwilę im się przyglądał. Po czym podniósł głowę na klientkę.

- Jeszcze coś? - zapytał czy są jeszcze jakieś życzenia co do niedzielnej imprezy.

- Wszystko - Mazzi wyprostowała się, robiąc sympatyczną minę, przez którą wyglądała jak mała dziewczynka zaproszona prosto do sklepu z cukierkami, gdzie mogła wybrać cokolwiek chciała - O 21:00 zaczynamy, my z dziewczynami będziemy godzinę wcześniej ogarnać i ustalić między sobą co i jak… i wszystko już. Tak myślę - zaśmiała się, z torebki wyjmując dość pękatą kopertę - Tu jest połowa, jako zaliczka. Resztę dopłacimy w niedzielę przed 21.

Mężczyzna uśmiechnął się i przyjął kopertę. Otworzył ją i zaczął przeliczać talony. Musiał mieć w tym nielichą wprawę bo papierki tylko śmigały mu między palcami jak u zawodowego krupiera karty. Skinął głową, znów otworzył szufladę, tym razem trochę z boku i gdzieś niżej i jeszcze poprosił by pokwitować wpłatę owej sumy. A potem życzył udanego wieczoru w klubie i gdyby się jeszcze coś przydało na imprezie to śmiało można jeszcze coś spróbować domówić. No ale wiadomo, im wcześniej tym więcej będą mieli tutaj czasu na przygotowania.

- Aha i jeszcze tak na koniec to nie wiem czy to tym razem potrzebne a za pierwszym razem wyleciało mi to z głowy. Ale haków jest tam całkiem sporo. Z tym że większość jest w ścianach. Dziewczyny wiedzą gdzie to jakby były potrzebne to pokażą gdzie one są. - rzucił na odchodne i już Lamia mogła wyjść tym krótkim korytarzem na salę główną. A raczej jedną z wielu takich sal. I tam przejść między gwarnymi stolikami. Niby czwartek, raczej środek tygodnia a ruch wieczorem był zdecydowanie większy niż gdy były tu z Di przed zmierzchem. Chociaż do weekendowej popularności i zgiełku to nadal sporo brakowało.

- O! Lamia! Lamia wraca! Chodź do nas! - jeszcze miała parę stolików do przejścia gdy dziewczyny ją dojrzały i zaczęły się do niej śmiać, wołać i machać rękami. Wyglądało na to, że cała piątka przypadła sobie do gustu no i tylko czeka by znów były w komplecie. Dziewczyny siedziały przy pierwszej kolejce drinków w tym lokalu i miały iście szampańskie humory.

Sylwetka w czerwonej kiecce zgrabnie przeszła przez salę, lawirując pomiędzy stolikami i paroma osobami po drodze. Na co ciekawszych przypadkowo wpadła, przepraszając, rzucając uśmiechy. Paru pogładziła po torsie odchodząc, aż wylądowała na kanapie między dziewczynami.
- Ej, a moja łycha? - spytała z wyrzutem, rozglądajac się za drinkiem dla siebie.

- Masz, zamówiłam ci. - Eve z uśmiechem przesunęła pełną szklankę w stronę swojej dziewczyny i przesinęła się torchę by zrobić jej miejsce. - I jak było w biurze? - zapytała prawie od razu. A na sąsiednich sofach towarzystwo się trochę przemieszało. Kim siedziała obok Madi a Diane z Meg.

- Jak ty wiesz czego mi trzeba - saper szybko chwyciła szklankę, całujac blondi w ramach podziękowania. Łyknęła zdrowo, sapnęła i dopiero rozsiadła wygodnie, przyciskając do siebie Eve. - Domówiłam te lody, o 23 wjadą na salę… znaczy zaznaczyłam aby przywieźli je na wózku pod drzwi i dali znak. Nie mam pojęcia w jakiej fazie będziemy o tej porze, a ma być impreza prywatna. Dziewczyny od Sonii je wprowadzą. Zjemy, pogadamy i dalej będziemy się dymać - zabujała szklanką - Mają też ten kieliszek… tylko zasyfiony, bo dawno nikt go nie używał. Pingwinek mówi, że zrobią co w ich mocy, aby do niedzieli był gotowy do użycia. Oliwki mają, czyli robimy martini - łyknęła odrobinę drinka - Poprosiłam o podgrzanie wody w dużym basenie. Parę stopni więcej to zawsze parę stopni, a wieczorami robi się zimno… Karen i chłopaki może i lubią się taplać w błocie jesienną, listopadową porą, gdy woda w tych ich sadzawkach w jednostce zamarza… ale my nie musimy mieć potem zapalenia płuc, nie? Następna część się wam spodoba. Więc słuchajcie - puściła Madi i Diane oczko - Jest tak od cholery haków, Sonia, Anita i ta trzecia wiedzą co i jak. bierzemy liny, pasy i zaciski… kajdanki i całą resztę szpeju. Lepiej mieć niż nie mieć, nie? Nigdy nie wiadomo co się przyda, na co nas najdzie ochota - wzięła następny łyczek - Dla Jamie ogarną mały stolik z misami i tym podobnym na te polewy do lodów, będą dwa gumowe prześcieradła, więc jeśli kogoś najdzie na malowanie czekoladą po skórze, a potem zlizywać całość, nie rozpaprzemy słodyczy po całej cholernej podłodze. No i gumowe prześcieradła przydają się też do innych zabaw - powachlowała rzęsami, łagodnie głaszcząc ramię blondynki - A w ogóle lody przyjeżdżają z lodziarni koło ratusza, Odpada proszenie Jamie o przywiezienie dodatkowych kubłów. Mamy tu wszystko, co nam potrzebne. Basen z kisielem damy gdzieś z boku. - zadumała się, sufitując na światełka powyżej - Ciągle mam wrażenie, że o czymś ważnym zapominamy. Kisel jest, catering jest, sprawy z basenem - załatwione, jacuzzi - ogarnięte, zapasy ręczników przy baseniku i drugie przy prysznicach - mamy to. Kieliszek - trzymamy kciuki, wielka oliwka - jest. Dmuchane pierdy do basenu - są, lody - będą, stroje dla kelnerek - ustalone, stolik na polewy i osprzęt do tego - jest, gumowe prześcieradła też, maszyna do baniek mydlanych - będzie. Muza jest, lampki do gwiazdek powinni dać. Suchy lód również - siorbnęła drinka - Stół do masażu zamówiony. Dwie apteczki przyniosą. Szampan - wzniosą nam skrzynkę. Dooobra, czekolady, polewy, żele do masażu, liny i zabawki imprezowe weźmiemy z naszych zapasów. Di przywiezie od Tash kostium… o czym zapomniałyśmy? - popatrzyła po laskach na kanapie.

Dziewczyny słuchały tych wyliczeń co ma być w tą niedzielę i chichotały jak nastolatki przed balem maturalnym lub pierwszą, dziewczyńską imprezą. Ale popatrzyły na siebie chwilę się zastanawiając. Pierwsza odezwała się jedyna blondynka w tym gronie.

- A kamery? Będziemy coś nagrywać czy nie? - zapytała upijając łyk ze szklank i czekając co ich reżyser powie na ten temat.

- Naprawdę to wszystko będzie? I ile mówiłaś osób ma być? Ze 30-ci? To duża impreza będzie. - Meg była pod wrażeniem tych wszystkich punktów niedzielnego programu. Zresztą Kim również pokiwała głową aż chyba niedowierzając, że można skumuować tyle atrakcji w jeden wieczór.

- Weźmiemy kamery, tak na wszelki wypadek - saper uspokoiła blondi, całując ją w skroń - Najpierw pobajerujemy naszych byczków… poza tym musi być kamera - delikatnie odwróciła blond główkę w swoją stronę, uśmiechając się ciepło - Bo pewnie drugi raz nie będę się wydurniać z tym martini… w końcu jestem nobliwym weteranem i takie tam. Poważnym inżynierem bojowym - powiedziała, w tym momencie parskając, bo dłużej poważnej maski nie dała radę utrzymać - Jestem ciekawa jak wyjdzie, robiłam różne dziwne rzeczy, ale czegoś takiego jeszcze nie… nooo a jak zobaczą pozostali że kamera nie gryzie, pójdzie już… - zamarła w pół słowa, marszcząc brwi, żeby po paru chwilach wybuchnąć śmiechem - Statyw i aparat. Stanie gdzieś pod ścianą. Jeśli będzie ochota na zdjęcia pamiątkowe, a chuj, co nam szkodzi. Niech mają coś z życia i do puszenia po koszarach… a nie, że tylko Tygrysek sobie robi gazetkę z kociaków na ścianie - wzruszyła ramionami lekkim, wesołym gestem i dopiero spojrzała na Meg i Kim - Tak jakoś nam wychodzi… plus minus te trzy czy cztery osoby. Zależy czy paru jeszcze nie do końca pewnych się pojawi. Dużo ludzi, więc muszą mieć się czym zająć, nie? - parsknęła, dopijając drinka - Poza tym jeśli coś już robić, to na pełnej kurwie. Nie ma sensu się szczypać i rozdrabniać. A co… - tu popatrzyła koso na czaro-różowy zestaw - Macie pomysł na jakiś konkurs? Parę będzie: kisiel, lap dance… i jeszcze pare innych zabaw. - skończyła z uśmiechem.

Meg i Kim popatrzyły na siebie przez szerokość stołu chwilę się zastanawiając. Dla kontroli sprawdziły jeszcze twarze swoich sąsiadek i upiły ze swoich szklanek.

- Jak orgia… No to może kto najwięcej zaliczy? - zaproponowała wreszcie czarnowłosa lenonka.

- Jakbyście potrzebowali DJ-a to w “Krakenie” jest fajna sztuka. No ale to na ten weekend to ona pewnie już ma co robić. Ale może kiedy indziej jakbyście chcieli to ona jest świetna. - różowowłosa dorzuciła trochę na siłę gdy chyba nie miała za bardzo pomysłu co tu by można jeszcze dorzucić.

- A może my byśmy coś zrobiły? - Eve zmrużyła oczy ale powiedziała za mało by wiadomo było o co jej chodzi gdy sąsiadki popatrzyły na nią pytająco. - No my, co nas chłopcy i Karen tak dzielnie ratowali. No i Di jakby chciała to też. - reporterka mówiła jakby sama nie do końca miała sprecyzowany pomysł dlatego mówiła wolno.

- No ale na przykład co byśmy miały zrobić? - Diane nadal chyba nie była pewna do czego zmierza reporterka.

- No właśnie nie wiem… Może wszystkie wejdziemy na raz do tego kisielu? No sama nie wiem… Ale chyba dobrze by było jakby coś było właśnie od nas. - wyznała zafrasowana blondynka gdy sama miała kłopot jak to ubrać w słowa.

- Kto najwięcej zaliczy? - brew Mazzi powędrowała do góry i zamarła w pół czoła, po czym dziewczyna kiwnęła głową z krzywym uśmiechem - Tak, to właśnie jest duch! Zróbmy zawody - zaśmiała się, chociaż spoważniała przy drugiej części dyskusji. Obracała pustę szklanę w dłoni, patrząc jak roztapia się w środku samotna kostka lodu.

- Zróbmy im striptiz, na bajerze - zaproponowała po chwili ciszy - Zaczniemy od martini, bo tu mam dla Val małą niespodziankę. Poproszę żeby podała butelkę szampana i ją nim poczęstuję, lejąc bąbelki po łydce prosto do jej ust. Po co komu kieliszek jak ma sie stopę? - zabujała brwiami - Wylezę i przeniesiemy się z butelką na stół. Będziemy sie polewać, rozbierać i całować… a potem obsiądziemy Jamie i ją na tym blacie przelecimy wspólnie. Na pewno się ucieszy - wzruszyła ramionami z miną jasno sugerującą że nie tylko lodziarze zrobi się miło - Wiecie jaka ona jest, pomożemy tym trochę. Swoje odbębni w ramach podziękowań i potem poleci wyrywać laski… właśnie - przeniosła uwagę na różową i lenonkę - Szukacie laski do zajebistego numerku od razu podbijajcie do Jamie, pokażemy wam która. Skubana wie jak zrobić dobrze drugiej kobiecie, bo tylko z nimi się buja. Ma doświadczenie, pasję… lubi to skubana - parsknęła, wracajac wzrokiem do Madi - Jeszcze nie zlizywałam z ciebie szampana… co za niedopatrzenie. Należy nadrobić, nie sądzicie?

- O tak. A ja dawno cię nie zapinałam. Jestem przekonana, że twój kuperek za mną usycha z tęsknoty. - Madi pokiwała głową z mądrą miną na znak, że mają ze sobą parę spraw do obgadania.

- A ta Jamie to jakaś fajna? - Kim zapytała jakby zainteresowało ją to co usłyszała o lodziarze.

- Bardzo fajna! I robi to tylko z dziewczynami. Taka trochę jakby latina, długie włosy do pasa. O! Pracuje w weekendy w tej lodziarni koło ratusza. - Eve próbowała jakoś nakierować nowe koleżanki na to co już Lamia powiedziała o ich ideologicznej lesbijce.

- W lodziarni koło ratusza? Eejj… No kojarzę… Tak trochę… Taka szczupła… - Kim sapnęła jakby coś kojarzyła o kogo może chodzić. Ale rajdowiec z czarnego bolida chyba mimo to nie bardzo.

- A ta Val? - Meg zapytała o kolejne imię które padło.

- Jak zobaczycie na imprezie taką laskę w blond dredach to to będzie Val. Chyba tylko ona ma u nas dredy. - wyjaśniła Madison pokazując mniej więcej na swoich włosach dokąd sięgają dredy kelnerki.

- Val ma strasznego hopla na stopy. Jak jej się dacie pobawić swoimi to na pewno się ucieszy. - Diane dorzuciła swoją uwagę o jednej z koleżanek jakie obiecały się stawić na niedzielną imprezę.

- Ja chyba kojarzę ten motyw. Ten z tą stopą i szampanem… Tego nie było na jakimś filmie? - Indianka zaraz dorzuciła coś co sama chciała wiedzieć chociaż w innej sprawie.

- U Tarantino! Była taka scena! Jej, strasznie mi się podobała! - Meg z entuzjazmem potwierdziła te przypuszczenia kiwając głową więc scena musiała jej się podobać.

- Ale jaki film? Jaka scena? - masażystka zmrużyła oczy i pokręciła głową na znak, że nie kojarzy ani filmu ani sceny.

- No taki film był kiedyś! I tam były zombiaki i w ogóle. No i była taka scena jak Lamia mówi! Ze spijaniem szampana ze stopy! Świetnie to wyglądało, zawsze kręciła mnie ta scena! - kierowca zaczęła trochę chaotycznie ale z werwą streszczać o co chodziło z tą sceną no ale jak Madison widocznie nie oglądała tego filmu to miała dość mętne pojęcie.

- Lamia? - Eve odwróciła się do swojej dziewczyny ale wciąż zezowała na masażystkę. - Może pokażesz Madi o co chodzi w tej scenie? Wiesz, taka mała próbka przed niedzielą. - powiedziała wesoło wskazując na szklankę Lamii i stół przy jakim siedziały.

- O tak, pokaż jej! Nam zresztą też! - Meg z miejsca zapaliła się do pomysłu zachęcając pomysłodawczynię do wystąpienia na stole.

Nie wyglądało aby saper trzeba było specjalnie długo namawiać. Wstała z kanapy, zabierając blondynce szklankę gdzie miała jeszcze połowę drinka.
- Zaraz ci przyniosę drugi, kochanie - obiecała, całując ją czule, zanim nie wdrapała się na stół. Perspektywa od razu zyskała kilkanaście dodatkowych centymetrów. Gdzieś z tyłu mózgu zadźwięczał brzęczyk, że przecież nie są tu same. Szczęśliwie szybko został zduszony przez magię chwili. Mazzi stanęła wyprostowana, przymykając oczy. Wyłowiła z całego zgiełku sali dudniące echo muzyki i zaczęła się powoli kołysać w jej rytmie, wodząc dłonią po swoim ciele wpierw powoli, a potem coraz mocniej, to podwijając czerwony materiał, to chowając palce pod niego tam, gdzie podwinąć się nie dał. Co prawda nie miała węża jak ta piękna Latynoska z filmu, ale starała się, rzucając kuszące uśmiechy przez ramię, gdy okręcała się powoli dookoła własnej osi, kręcąc biodrami jakby siedziała na kochanku. Przeciągnęła pokaz przez parę minut, aż do momentu, gdy złapała błyszczące spojrzenie masażystki. Zrobiła trzy kroki, stając przy krawędzi blatu. Zakręciła się ostatni raz, zanim nie wyłuskała stopy z obcasa i nie położyła jej drugiej kobiecie na torsie. Balansując na jednej nodze przesunęła uwolnioną stopą po torsie w błękitnej sukience, aż do twarzy. Tam pogłaskała wierzchem kończyny blady policzek i przeszła do drażnienia okolicy ust.

- Wyglądasz na spragnioną - zamruczała podnosząc szklankę. Łapiąc z Madison kontakt wzrokowy, rozchyliła usta, zarówno swoje, jak i jej.. tylko przy pomocy palcy, a gdy tak się stało, polała nogę od kolana drinkiem, pozwalajac aby ścieżka alkoholowych kropli spłynęła wzdłuż łydki i znalazła się w spragnionych ustach.

Nie wiadomo jak i kiedy ale zrobił się show. Może gdyby jeszcze kobieta w krwistoczerwonej sukni po prostu weszła na stół, powygłupiała się chwilę i zeszła to co najwyżej ktoś z okolicznych gości obejrzałby się, uśmiechnął gwizdnął, krzyknął coś czy pokręcił głową i wrócił do swoich stolikowych spraw. No ale jak ta kobieta weszła, zaczęła zmysłowo kręcić biodrami, wodzić jasnymi dłońmi po krwistoczerwonym materiale jaki opinał jej szczupłe ciało to już coraz więcej głów się odwróciło w tą stronę. A do tego jeszcze uwagę przykuwało prawie pół tuzina pozostałych kociaków. Ktre niesione falą entuzjazmu zaczęły dopingować Lamię, klaskać, krzyczeć coś wesoło i bawić się na całego.

- Dajesz Lamia! Jesteś najlepsza! - krzyczała Eve wybijając rytm klaskaniem i patrząc z zachwytem na całą tą taneczną, promieniującą erotyzmem scenę. Najspokojniejsza z nich wydawała się Madi która trochę wyglądała jakby właśnie obchodziła urodziny i dziewczyny zamówiły jej prezent. No a potem i Eve bo blondyna miała na tyle przytomności umysłu by wyjąć smartfon i zacząć nagrywać to co się działo na stole i w jego pobliżu. Więc musiała nieco się opanować aby coś miało się szansę nagrać w miarę wyraźnie.

- O ja cię pierdolę… - mruknęła cicho Madi gdy już chyba zaczęła się domyślać jaki będzie finał. Gdy jasna stopa sunęła w górę jej granatowej sukienki, potem po nagich ramionach by wreszcie wylądować w jej ustach. Wtedy szaleństwo wydawało się sięgać zenitu. Madi z fascynacją obserwowała jak szklanka przechyla się i płyn błyskawicznie zjeżdża po gładkim udzie, łydce i stopie wprost do jej ust. Eve przywarła kamerując tą twarz, usta i stopę z bezpośredniej odległości. Ale nie poniosły ją emocje i nie zdołała tylko pozostać widzem.

- A teraz selfie! - krzyknęła rozbawiona i przywarła swoimi ustami i językiem do ciurkającej się po stopie cieczy. Razem z Madi zaczęła spijać tak podanego drinka.

- Kosmiczne Kociaki w natarciu! - zawyła bojowo motocyklistka i doskoczyła do wolnej strony masażystki też tłocząc się aby spróbować tych pyszności.

- Chodźcie dziewczyny! Dla was też starczy! - Anderson odsunęła się od Madi aby i nowe koleżanki mogły się zabawić. Kim wręczyła szybko Lamii swoją już do połowy pełną szkalnę a zabrała jej prawie pustą po czym zajęła miejsce zwolnione przez blondynkę. Meg zaczęła kombinować z drugą stroną gdy Lamia usłyszała za sobą kobiecy głos.

- Co robicie? - zapytała Sonia z mieszaniną ciekawości i rozbawienia tak w głosie jak i na twarzy. Musiała wracać bo niosła tacę z pustymi szklankami i kieliszkami.

- Pijemy! - odpowiedziała wesoło, pochylając się aby zabrać blondynce smarfon. - W końcu czwartek to taki mały piątek… - domurczała z uśmiechem, nagrywając jak cienka strużka alkoholu znika tym razem w usta różowowłosej i jej kumpeli.

- Kochanie, będzie taka słodziutka i przyniesiesz nam jeszcze kolejkę, co? - poprosiła kelnerkę, posyłając jej całusa - Jeśli masz ochotę to zapraszamy. - dodała, z niekłamaną przyjemnością obserwując kłębowisko foczek na dole. Odwróciła na moment głowę obserwując salę. Gdzieś z boku dostrzegła grupę w mundurach i podniosła szklankę znad nogi w krótkim toaście.

- Szkoda że nie ma Tygryska i chłopaków. - wyszeptała po czym upiła odrobinę, zanim z pomrukiem zadowolenia nie wznowiła częstowania pozostałych.

Sonia z zaciekawieniem obeszła to roześmiane kłębowisko dziewcząt gdy wreszcie dotarła do epicentrum roześmiała się wesoło.

- Ja też chcę! - zawołała i szybko władowała się aby spić trochę przyjemności tak jak reszta Kosmicznych Kociaków. Ale te drinki z poprzedniej kolejki zaczynały się kończyć więc pracownica lokalu oderwała się i wróciła do pionowej pozycji.

- Jej jak wy przychodzicie to zawsze jest czadersko! Lecę po tą drugą kolejkę, zaraz wracam! - rudzielec roześmiała się po czym zaczęła oddalać się między stolikami.

- Hej! Chcecie drinka!? - jakiś żołnierz zawołał od tego stołu obsadzonego w większości przez wojaków w rozchłestanych mundurach albo samych koszulkach. Zresztą nie czekał, złapał ze dwie szklanki i potruchtał do stolika opanowanego przez płeć przeciwną. Podał Lamii te szklanki i były też powiedzmy, że do połowy pełne. No ale zawsze było to coś póki Sonia nie wróci z drugą kolejką.

Wóda za darmo, podana prosto pod spragnione dzióbki. Czy trzeba było czegoś więcej na tę chwilę? Saper przyjęła poczęstunek z wdzięcznym uśmiechem, wachlując rzęsami na wyrywnego samca. Jasne… chodziło mu oczywiście o to, aby one się napiły. On tylko popatrzy, a kto wie? Jeśli coś zostanie to spije te resztki, przecież grzech marnować dobry alkohol.

- Prawdziwy gentelmen… wiadomo. W końcu na mundur zawsze można liczyć - odpowiedziała niskim, nosowym głosem, wznawiając pojenie dziewczyn, ku chyba ogólnej uciesze i radości. Sama też wzięła łyka, z tej drugiej szklanki. Smakowało jak rum z colą, całkiem nieźle. Nie lubiła gdy w szklance znajdowała się sama czysta.

- Co sądzicie Kociaki… - zwróciła się do towarzyszek, posyłając im psotne oczko - Zmieści się między wami jeden dzielny wojak? Spójrzcie, też wygląda jakby chciało mu się pić.

- Tak, tak! Chodź, usiądź i napij się z nami! - wojak w samej podkoszulce uśmiechał się jak głupi gdy smukła kobieta w czerwieni wzięła od niego drinki. Ale chyba i on był zaskocozny gdy dziewczyny na sofie zaczęły go zapraszać gorąco a gdy podszedł prawie go wciągnęły do środka. Wojak właściwie upadł tak, że wylądował na gościnnych udach Kim i Madi. Ale znów śmiał się z tej szczęśliwości razem z nimi.

- Dawaj Lamia! Polewaj! - krzyczały do niej dziewczyny upojone zabawą i alkoholem ciesząc się bez limitów.

Pomysł chwycił, Mazzi się nie dziwiła. Sama bawiła się świetnie, oglądając z dołu pyszczki przyssane do własnej skóry. Żałowała jedynie, że Steva'a i chłopaków nie ma z nimi, wtedy byłoby idealnie. Ale to tylko trzy dni.

Za dwa dni spotkają się w tym miejscu, wszyscy razem i dadzą sobie parę godzin wzajemnej zabawy. Tak, brzmiało świetnie. Na samą myśl przez plecy saper przeszedł przyjemny dreszcz. Popatrzyła w dół, na jedynego mężczyznę w ich gronie i powoli podniosła nogę, uśmiechając się kusząco.

- Skoro tak ładnie prosicie… - przechyliła szkło, czując jak płyn mknie w dół łydki, łaskocząc skórę po drodze. Obserwując jak facet pochyla się, aby dostać swoją kolejkę, Lamia odnotowała w pamięci, aby ten fragment wprowadzić do repertuaru na niedzielę.

Z dołu rozległy się krzyki, piski i aplauz zachęty. Gdy dziewczęta na sofie i wokół ustąpiły honorowego miejsca nowemu koledze aby też skosztował tej przyjemności. No i chyba rozsmakował się w tej zabawie sądząc po tym jak gościnnie spijał alkohol z palców i krawędzi kobiecej stopy. Czasem Madi mu pomagała ale w końcu gdy drink się skończył jakoś oboje się roześmiali i zaczęli całować sami ze sobą.

- Już jestem! - zawołała powracająca kelnerka prezentując tacę pełną drinków. A nawet jedną butelkę. Zatrzymała się obok krawędzi stołu na jakim stała kobieta w czerwieni aby mogła skorzystać z czego ma ochotę.

- Hej, pomożemy wam! - od tamtego wojskowego stołu, pewnie zwabieni pozytywną reakcją na przybycie ich kolegi ruszyło dwóch następnych rozochoconych i głośnych żołnierzy. Ci też wyglądali i zachowywali się jakby chcieli się wpisać w stereotyp wojskowych szaleństw na przepustce.

Sprawdzało się powiedzenie, że jeśli na balecie przydybie cię jeden trep i go nie pogonisz, od razu wokoło zaroi się od jego kolegów. Tacy zwykle nie bawili się w podchody, wykazując tę samą butę, co w walce, ale akurat ten szczegół zaliczało się na pozytyw. Przynajmniej w świecie Mazzi.

- Bierzcie i pijcie z tego wszyscy! - zaśmiała się, chwytając za butelkę. Podniosła ją do ust, pociągając solidnego łyka i popatrzyła w dół na Kim, podsuwając jej nogę. Żałowała, że nie wpadła na ten pomysł, gdy pierwszy raz łowiła tutaj Mayersa… chociaż może i lepiej? Wszak tamtej nocy wyszło lepiej niż pozytywnie. - Ustawcie się w kolejce, starczy dla wszystkich!

Dwóm nowym kolegom nie trzeba było powtarzać zaproszenia. Zwłaszcza, że reszta dziewczyn też im zawtórowała. - Tak, tak, chodźcie do nas! - zaprosiły ich wesoło się śmiejąc i kusząc obietnicami przyjemnej zbawy. Trochę więc trzeba było zrobić zamieszania aby się nieco przemeblować. Dziewczyny ustąpiły miejsca żołnierzom którzy usiedli obok siebie. A same obsiadły ich na kolanach, oparciach sofy albo nawet kucnęły na podłodze między sofą a stołem. Lamia miała pierwszorzędny widok na to mieszane i rozbawione towarzystwo. A teraz miała do dyspozycji całą butelkę jaką właśnie przyniosła Sonia.

Kolejne porcje drinka zrosiły chciwe usta, twarze i ubrania pospołu. Lamia poczuła jak ktoś też wchodzi na stół i staje tuż obok aby pomóc podtrzymać równowagę co rzeczywiście się przydawało bo stanie na jednej szpilce i lawirowanie drugą nogą przed sobą było całkiem angażującym wyzwaniem. Ale się opłacało sądząc po stężeniu rozbawienia poniżej na sofie.

- Jak na dziobie Titanica! - saper zaśmiała się, chętnie witając pomocne dłonie Eve i jej wsparcie oraz oparcie. Chętnie przylgnęła plecami do torsu w białej kiecce, obracając głowę żeby pocałować krótko roześmiane usta. - Tylko mój Leo jest o niebo lepszą dupą, niż tamten faflun z filmu… osłaniaj mnie, Kociaczku - szepnęła i zaraz dodała, wskazując butelką na faceta po lewo - Twoja kolei!

- O tak, tamten do naszego się nie umywa! - roześmiała się blondyna slużąc za żywą i już trochę wstawioną podporę. A na dole sytuacja zaczęła się rozwijać też bardzo ciekawie. Wskazany ochotnik bardzo chętnie podjął się wyznaczonego zadania. I z góry Lamia miała widok na to co gdzieś, tam, na samej końcu siebie na swojej stopie, czuła usta, język i dłonie tego wojaka który na chwilę zawłaszczył jej stopę dla siebie.

- Ojej bo ją przewrócicie! - pisnęła ostrzegawczo Eve widząc jak Sonia pochyliła się nad tą stopą Lamii co wciąż twardo stała na blacie stołu i zaczęła okazywać jej atencję. Ustami i dłonią całując jej kostki i łydki. A towarzystwo na kanapie też zaczęło okazywać sobie coraz większy poziom wzajemnej integracji rozochocone taką zabawą. Meg chyba czatowała na moment gdy sama będzie mogła znów napić się z kieliszka serwowanego przez Lamię, Madi zaczęła całować się z Kim z jednej strony albo z tym pierwszym żołnierzem z drugiej. Diane pomagała obrabiać stopę Lamii jednemu z tych nowych a ten trzeci buszował dłońmi po tych wszelkich kobiecych krągłościach do jakich tylko dał radę sięgnąć.

Nie padły żadne imiona, słowa też ograniczały się do niezbędnego minimum. Przemawiały dłonie, usta, całe ciała, szukając porozumienia w uniwersalnym języku dotyku i smaków.
- Szkoda że go tu nie ma - saper wyszeptała do Eve, czując ukłucie w sercu. One tu się dobrze bawiły, a tymczasem jeden byle oficer, jeśli miał szczęście, siedział w koszarach odliczając czas do wyjścia na wolność i powrotu do domu. Świat był kurewsko niesprawiedliwym miejscem.
- Dawaj Meg! - mimo smutku, uśmiechała się szeroko, podstawiając kieliszek pod odpowiednie usta - kończymy butlę i wracamy do picia w szkle!

- No tak, teraz ja! - różowowłosa w panterkowym topie ucieszyła się, że Lamia sobie o niej przypomniała. Klęczała na podłodze oparta plecami o kolana innych ale akurat w sam raz by zaliczyć kontakt z tą alkoholową stopą. Lamia znów i widziała i czuła jak kobiece usta przesuwają się po jej skórze. Od czubków palców przez piętę aż po kostkę i koniec łydki. A jeden z żołnierzy bezczelnie wykorzystał jej zaangażowanie i zaczął buszować dłońmi po jej karku, nagich barkach aż wreszcie dłoń zawędrowała w jej dekolt.

Sonia uległa prośbom Eve i wróciła aby celebrować z Meg wolną od buta stopę. A nawet na tyle ją poniosło, że w pewnym momencie aż zachwiało stojącej na jednej nodze saper i gdyby nie oparcie z blondyny w bieli mogłaby runąć na tym stole. Na dole zaś jej stopa wyśliznęła się z gościnnych rąk i wylądowała na koszuli Sonii zostawiając tam swój mokry odcisk. Ale gdy sytuacja zaraz się wyklarowała znów zapanowało radosne uniesienie.

- Oj tak, szkoda, że go nie ma. - Eve cicho westchnęła i pocałowała na pocieszenie ucho swojej dziewczyny na moment zanim tam na dole o mało jej nie przewróciły.

- Oj chyba lepiej już zejdźmy. A ten alko to bym mogła z ciebie spijać z każdego miejsca i pozycji. - fotograf nieco starała się nakierować Lamię do powrotu na niższe rejony ich zgromadzenia szepcząc jej przy tym do ucha.

- Tak, zjeżdżamy piętro niżej - Mazzi zgodziła się, siadając na stole. Spuściła nogi na podłogę, szukając zagubionego buta. Ciężko się szukało, wciąż trzymając blondi za rękę. W pewnej chwili saper popatrzyła jej w twarz, marszcząc brwi - A jakby to wrzucić w plan na niedzielę? - wskazała na swoje nogi, butelkę i rozochocone towarzystwo, które wyglądało, jakby najchętniej przeniosło się w ustronne miejsce.
- Zatańczyłabym - oznajmiła nagle, pociągając z butelki - Ale ktoś musiałby mnie przytrzymać, bo mi błędnik szwankuje - powachlowała rzęsami i znów przyssała się do butelki.

- Zgodzę się pod warunkiem, że mnie poczęstujesz pierwszą! - roześmiała się wesoło blondyna gdy już schodziły ze stołu na podłogę. - Chociaż nie… To by chyba było trochę nie fair… Pierwszy chyba powinien być nasz Tygrysek, ja mogę poczekać… Albo nie! Lamia! A jak byśmy wszystkie zrobiły taki numer? No wiesz, nasza piątka. Chyba, że wolisz sama? To byś wtedy ty była naszą gwiazdą wieczoru. - blondynka mówiła szybko tak jak szybko krążyły napędzane promilami i podnieceniem myśli. W końcu już na dole objęła szyję swojej dziewczyny i zaczęła z nią tańczyć wolnego przytulasa chwilowo zostawiając za sobą rozbawione towarzystwo.

- Myślisz? - trybiki w głowie saper zapiszczały i ruszyły pełną parą. Tak, to by miało sens i było w miarę neutralne na sam początek. Co innego w końcu robić przedstawienie dla czwórki znanych trepów, a co innego dla całego oddziału - Mogłybyśmy tak polać pierwszą kolejkę… nasza piątka. Jakoś rozdzielimy aby Jamie trafiła Karen i dziewczyny, my obskoczymy resztę… i bez obaw - parsknęła, przyciskajac czoło do jej czoła w wolnym tańcu - Ja będę miała swojego drina i otwarcie z Val. po nim przeniesiemy się na stół, ten co w niedzielę i rozlejemy pierwszy toast. Ciekawe czy jest tam ktoś lewy, czy chociaż w połowie dorównają naszym chłopakom - parsknęła wesoło - Cholera wie jakie tam panuja stosunki. Myślę, że od samego początku nie ma co wyjeżdżać z tym, co umiemy najlepiej - podniosła głowę aby pocałować partnerkę krótki, choć czule - Zresztą… no właśnie. To już nie to samo, co w niedzielę. Pilnujemy się Steva… i zobaczymy - uśmiechnęła się - Nie wiem jak ty, ale ja jakoś przeżyję bez odznaki “najwięcej zaliczonych na imprezie”.

- Ale to fajna odznaka! No ale przecież to zabawa, Ale podoba mi się. - blondynka najpierw jakby miała ochotę zaprotestować ale chyba tylko się droczyła bo widać było, że jest gotowa odpuścić dla dobra zabawy ich wszystkich.

- A ten show z kieliszkiem chyba by dobry był na początku imprezy. Hmm… A te kieliszki to chyba przed zapasami w kiślu… Albo po ale jak już się umyjemy… - fotograf kiwała się powoli przytulona do swojej partnerki gdy tak snuła rozmyślania nad tymi niedzielnymi kombinacjami w programie artystycznym.

- O! Lamia! Przecież jutro będą u nas Steve i Karen! Można by to na nich wypróbować jak będziemy we czwórkę! No i zobaczymy co oni powiedzą co i jak. - nagle przyszedł jej do blond głowy kolejny pomysł ale tym razem na jutrzejszy wieczór.

- Tak, trzeba będzie z nimi pogadać. Od serca - Mazzi przygryzła wargę i dorzuciła - Chłopy w koszarach plotkują gorzej niż przekupy na targu, a nie wydaje mi się, żeby Tygrysek ucieszył się z ploty, że cały oddział dymał mu jego kobity, rozumiesz? Wojsko bywa… czasem to beton, co innego jak jest ich nasza czwórka, co innego dwunastu obcych typów. Co innego Karen, ok… z laskami zawsze jest inaczej. Inaczej się na o patrzy - westchnęła, patrząc gdzieś w stronę ich stolika - Chyba zaczniemy od kieliszka, potem drinki, potem kisiel… a później się zobaczy w jakim kierunku całość pójdzie.

- Ah no tak… Nie pomyślałam o tym… - fotograf zmarszczyła brwi i zastanawiała się chwilę nad tym. - Masz rację. To jutro go zapytamy. Właściwie jakbyśmy miały zaliczać tylko jego i resztę dziewczyn to przecież też będzie fajnie. - zaśmiała się cicho głaszcząc palcami kark i potylicę swojej dziewczyny.

- Jasne, że będzie fajnie! - humor brunetce się poprawił, cmoknęła blondynkę w czoło i nagle dodała kosmatym tonem - Chyba że jeszcze Donnie się napatoczy. Przecież jak nie będziemy do niego wzdychać przynajmniej przez te pięć minut, to się śmiertelnie obrazi, jełop jeden… i chyba mu coś tam obiecałyśmy - powachlowała rzęsami - Donniego jakoś Tygrysek będzie musiał przełknąć. W końcu to lekarz, nie? Robi to wszystko dla naszego dobra.

- O tak, Donnie jest bardzo zabawny! Lubię go! - zaśmiała się Eve zgadzając się z opinią Lamii na temat sanitariusza w drużynie Steve’a. Jakoś dopiero wczoraj na akcji, jak Lamia widziała ich w pełnym rynsztunku zauważyła, że Don ma stopień porucznika. Ledwo o oczko niżej niż kapitan Mayers.

- Właściwie to Steve jakoś nie boczył się jak się nami na spółę zajęli chłopaki. Albo tam wcześniej na stole jeszcze. Myślisz, że teraz też by nam pozwolił? Chociaż… No nie wiem… Jak im pozwolimy to co z resztą? Nie będą mieć pretensji? - Anderson miała chyba podobny punkt widzenia jak Mazzi na sprawę udziału całej czwórki we wspólnych zabawach no ale widać myślała nad skutkami ubocznymi na resztę towarzystwa. Zwłaszcza męskiego jakie miało być w niedzielę.

- Myślę, że będą mieli dość zajęć, aby nie dociekać i cisnąć akurat na nas dwie - saper mruknęła wesoło, kładąc brodę na jej ramieniu - Zobaczysz, damy im dość powodów do zabawy i dość zajęć, aby nic podobnie durnego nie przeszło im przez głowy...no i jak coś mamy Madi. Będą fikać pogrozi im sztuczniakiem - zaśmiała się - Będzie dobrze, nie bój nic. Jutro przyjedzie Steve, wypytamy i ustalimy najważniejsze rzeczy, a reszta jakoś poleci.

Potańczyły jeszcze chwilę, rozmawiając o wszystkim i niczym, byle wyrwać jeszcze kawałek czasu tylko dla siebie. Jedna piosenka, potem druga. W połowie trzeciej od stolika doszły ich ponaglające krzyki. Zwinęły się więc z parkietu, wracając do towarzystwa. Wpiły parę drinków i, ku rozczarowaniu wojskowych, cała babska gromadka zawinęła się z powrotem do fur, jadąc w mrok nocy aż w okolice starego kina.

Dwie tak różne fury zaparkowały w garażu Eve, pstrokata gromadka na wyścigi wciągała się po schodach, rozbierając już po drodze. No wciąż pozostawała młoda, a przed niedzielą warto było poznać się bliżej... szczególnie że Madi przez pół drogi narzekała na posuchę i to, że z całej gromady tylko o na i Di nie dostały nic na ząb... choć może nie o ząb akurat im chodziło...
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline