Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2020, 10:03   #81
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Wiele Goblinów przeniosło spojrzenie z miazgi, jaką był ich król, na Laugę, a po chwili ponownie znowu na resztki króla. W międzyczasie zaś ciało Bizona wyparowało… a rzesze małych kurdupli poruszyły się. Najpierw powoli, potem szybciej, i wśród tych całych swoich pisków i skrzeków, prawie całe plemię rzuciło się ku koronie, ignorując(przynajmniej na chwilę) śmiałków. Zaczęły się między nimi bitki, kotłowaniny, a w ruch poszedł nawet i oręż, gdy rozpoczęto walki o cenny przedmiot. Tuziny Goblinów kotłowały się w jednym miejscu, tworząc swymi ciałami nawet spory, coraz bardziej zakrwawiony pagórek szalejących w tamtym miejscu osobników.

Tropicielka pochwyciła swój leżący na podłodze łuk. Można było chyba uciekać, chwilowo droga na zewnątrz zamku stała otworem…

- Proszę państwa wycofujemy się. - Powiedziała spokojnie Lauga i zanim ruszyła w stronę wyjścia wyciągnęła ze swojej nogi bełt który tam wcześniej trafił. Idąc wyciągnęła miksturę leczniczą i wyżłopała ją do dna.

Daveth postanowił się nieco rozerwać po trudach walki. Wzbił się w powietrze i zrealizował swój wcześniejszy pomysł - podleciał do tropicielki, chwycił ją w szpony i poleciał w stronę wyjścia.
Olgrim podążył ku rycerzowi, by choćby siłą odciągnąć go z tego miejsca. Kapłan planował osłonić ich ucieczkę zaciemniającą mgłą. Ostatnią modlitwą jaka mu została (z tych słabszych oczywiście).
Villem nie mógł uwierzyć w to co się stało. W głowie mu szumiało, a żebra kłuły niemiłosiernie gdy rozejrzał się po polu walki. “Król” goblinów nie żył. Zabiła go panna Amaranthe. I niedowierzanie bynajmniej dotyczyło bizona.
Wokół obrońców i… chyba ponownie zmienionego druida leżało pokłosie goblińskich trupów. Koło Villema zaś… tylko trzy. I żaden, który padłby z ręki rycerza. Jakby miecz jego w całym tym czasie stał się kijem pośledniego zbójnika. A on młócił nim niby cepem… Zobaczył jeszcze, że Carys żyła. W dobrym na szczęście zdrowiu jak mu się zdało...
Panna Lauga coś zawołała chrapliwie, a gobliny zupełnie ignorując Villema rzuciły się do swojego króla… Mijały go jak powietrze. Jakby nie był dla nich przeciwnikiem. Nawet worg zdawał się nie bawić dłużej w farsę jaką była walka z rycerzem, tylko gapił się na swoich panów.
Ktoś go pociągnął. W nogach rycerza nie było jednak nawet cienia wyuczonej nieustępliwości do nieoddania pola. Poddały się niewielkiej sile jaka wystarczyła by, oszukany przez perfidny los, powlókł się do wyjścia.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline