Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2020, 20:24   #93
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Smile Dzięki za dialog Obca

Winckler nie był inżynierem, ale miał pojęcie, że uniesienie takiego dzwonu było nie lada wyczynem. Znalezione belki zdawały się całkiem solidne jednak przy pierwszej próbie nie wytrzymały naporu żeliwnej masy dzwonu. Łowca wampirów musiał rozejrzeć się za czymś mocniejszym. Poszukiwania trwały w najlepsze kiedy wojownik zastanawiał się jak olbrzymim przedsięwzięciem musiało być wzniesienie w takim miejscu tej wielkiej świątyni. Tym bardziej wyposażonej w liczne witraże i dzwonnicę. Owocem poszukiwań były stalowe pręty, które wyglądały na wytrzymalsze od wykorzystanych wcześniej belek.

Po wsunięciu prowizorycznych dźwigni w szparę między podłożem a brzegiem dzwonu Manfred, Hildebrand i Bastian zabrali się za walkę z siłą trzymającą żeliwnego kolosa na kamiennym parkiecie. Winckler zaparł się z całych sił pamiętając aby w czasie próby uniesienia dzwonu mieć proste plecy, a sam ruch zaczynać od nóg. Łowca wampirów wkładał ile tylko mógł w każdą próbę. Na jego twarzy pojawiła się pulsująca pionowa żyła. Dopiero po kilku próbach mężczyźni unieśli „wieko pułapki” na tyle aby Laura z Gretą mogły wydobyć uwięzionego weń człowieka. Bastian nie był zaskoczony widząc ojca Weissa. Bardziej jego uwagę przykuły ślady na szyi kapłana. Winckler początkowo nie wierzył w romans kapłana i wieśniaczki jednak prawdopodobnym było, że brat Pieter z rozpaczy po stracie ukochanej osoby próbował się powiesić. Winckler był w stanie zrozumieć to jak nikt inny. Sam stracił w makabrycznych okolicznościach najpierw ojca, potem matkę, a na koniec ukochaną. Nie każdy był na tyle silny psychicznie aby żyć dalej…

Śledztwo ruszyło z miejsca po przeniesieniu ojca Weissa w dogodne miejsce. Sypialnia duchownego w dobudówce świątynnej skrywała kilka szukanych od dwóch dni odpowiedzi. Ilustracje kobiecej twarzy działały na wyobraźnie jednak nie tak silnie aby powiązać je z żądną krwi upiorzycą. Winckler zaczął się rozglądać po pomieszczeniu. Skrzywił się kiedy odkrył, że ojciec Pieter musiał przed próbą samobójczą żywić się szczurzym mięsem. Łowca wampirów nie miał jednak czasu podziwiać nabitego na ruszt gryziona, bo musiał skupić się na słowach czytającego pamiętnik kapłana towarzysza.


Z tego co czytał Hildebrand kapłan ubolewał nad oddalaniem się od niego Rebecki. Kobieta zatraciła się w niecodziennym mężczyźnie, który mógł rzucić na nią jakiś urok. Winckler przypomniał sobie historię swojej matki, która zakochała się w wampirze, który ostatecznie rozszarpał ją na strzępy. Być może Rebecka była pod działaniem podobnego uroku, a ten nowy facet był jakimś wynaturzeniem? Z następnego wpisu wynikało, że kobieta zaginęła, a ojciec Pieter szukał jej aż do tragicznego końca, który opisał w kolejnym – trzecim – wpisie. Kapłan nie był w stanie pochować kobiety, a nawet zawiadomić kogokolwiek. „Płaczka” nie pozwalała mu oddalić się od bezpiecznej świątyni. Ojciec Pieter wiedział też o kradzieży ciał. Przykre było słyszeć jak duchowny żywił się szczurami, grzybami i innymi znaleziskami tak długo, że te zdążyły mu zasmakować. To wszystko przy akompaniamencie płaczu pod oknami i drapania w główne wrota świątyni.

Bastianowi i innym łatwo było oceniać kapłana i jego czyny nie mając poglądu na całą sytuację. Śledczy nie mieli jednak pewności czy sami postąpiliby inaczej. Głodzeni, słysząc płacz i dobijanie się ożywionego ciała ukochanej osoby. Osoby, która skonała po rzuceniu na nią uroku. Ojciec Weiss był zupełnie sam. Skrajnie zmęczony, głodny i bez sił. Prawda była taka, że umarłby tak czy inaczej gdyby na czas nie otrzymał pomocy. Wieśniacy nie byli jednak tak wnikliwi jak oddział specjalny, który nie odszedłby bez dokładnego sprawdzenia cmentarza, świątyni i tego co tam się stało. To co nie dawało Wincklerowi spokoju to dziecko Rebecki i ojca Pietera. Wojownik był ciekaw co się z nim stało…

Kiedy Bastian wraz z Laurą oddalili się aby sprawdzić wskazane przez dziewczynę miejsca łowca czarownic dał po sobie poznać, że coś go trapiło. Przez chwilę zastanawiał się jak zacząć aby w końcu znaleźć odpowiednie słowa.

- Jak się trzymasz? - zapytał prosto z mostu wojownik. - Mam na myśli przemyślenia po ataku potwora, na którego mamy tylko czary Hildebranda. Muszę powiedzieć, że twoje nerwy poczyniły olbrzymie postępy od kiedy ostatnio spotkaliśmy nieumarłego. - uśmiechnął się nieznacznie Winckler. - Nienawidzę być bezradnym i polegać na innych. - zwierzył się mężczyzna.

- Hę. - Odpowiedziała wielce elokwentnie Laura. - A niby jak mam się czuć? Czaromiot coś tam miał w zanadrzu, no i zawsze mogliśmy uciec. - Dziewczyna wzruszyła ramionami jakby nie wiedzieć co by miała powiedzieć. - No i po takim czasie to już zdążyłam się naoglądać straszydeł.

- Zatem uciekamy się od strachu w żarty, powiadasz? - zaśmiał się wojownik. - Co innego straszydło, które po sieknięciu stalą kwiczy i krwawi, a co innego takie, które nie czuje strzałów z garłacza... - spojrzał na dziewczynę Bastian. - W zasadzie zimna krew powinna cechować nasz oddział. Ja odwagę chyba mam po ojcu, który był kupcem i sporo się z bandytami na traktach szarpał. - mina Wincklera w końcu jednak zrzedła. - Jedna z takich band w zasadzie pozbawiła go życia, ale ja nie o tym... Znamy się już długo, a w zasadzie niewiele o tobie wiem. Zanim się spotkaliśmy nawiałaś z domu i musiałaś sobie sama radzić czy może stoi za tym inna historia? - zapytał dość bezpośrednio Winckler.

- No tak, może i masz racje. - Odpowiedziała pomagając Bastianowi zastawić tylne drzwi, które wyłamali łomem. - Choć to coś w krypcie też nie krwawiło wiec wiesz… takie też już widziałam.

Po zablokowaniu okien i drzwi w "zapleczu" kościoła przeszli na nowo do głównej sali. Na pytanie o rodzinę Laura trochę się zdziwiła. Myślała, że jej historia jest tak banalna i tak powszechna wśród „złodziejaszków" i „dzieci ulicy" że łatwo było się jej domyśleć. A może liczyła że Bastian porostu interesował się jej osobą na tyle by popytać tu i tam?

- No to tak... - Dziewczyna wskoczyła na ławę dla wiernych. - Laura Smith. - Powiedziała kłaniając się teatralnie. - Córka dziwki, och przepraszam córka kwiatu nocy. Ojciec... no każdy jakiegoś ma, ale dociekanie, który mnie zostawił pod sercem "Kwiatu nocy" zajęło by zbyt dużo mojego życia by się tym przejmować. - Ton dziewczyny był teatralny, jakby opowiadała o kimś innym. A może była tak pogodzona i niewzruszona swoim pochodzeniem, że nie czuła żadnego wstydu. - Wychowana przez ulice "Wspaniałego" Ostermarku... i trochę przez sierociniec prowadzony przez kapłanki Shallyi. Piękna, bystra i wspaniała...- Ostatnie podkreśliła przeczesując swoje włosy palcami. -... "Poszukiwaczka Skarbów" - Dokończyła "materializując" w swej dłoni mały kluczyk z drzwi pokoju kapłana.

- "Kwiat nocy" brzmi zdecydowanie lepiej. - stwierdził Bastian kiwając głową. - A to chyba nie należy do ciebie, młoda. - dodał wojownik patrząc na kluczyk. - Tłumaczyłoby nas grzebanie po świątyni gdyby ojciec Weiss dokonał żywota, ale kiedy kapłan żyje i dochodzi do siebie wypadałoby zapytać czy możemy się rozejrzeć za czymś co pomoże nam w walce z Rebecką. Nie wiem. Lepsza woda święcona? - zaśmiał się Winckler przyglądając się Laurze. - Twoja matka może nadal żyć. Moi rodzicie zostali zamordowani. Ojciec przez bandytów, a matka przez wampira. I chociaż nie wychowywałem się na ulicy Altdorfu to też nie miałem lekko. Najwięcej nauczyła mnie para opłaconych łowców głów... Piękne czasy. - westchnął mężczyzna. Dziewczyna wzruszyła ramionami.

- Może i żyje, znalazłam ją raz. Dała mi pensa i kazała się więcej nie pokazywać...chyba umorusany bachor nie pomaga w interesach.

Na komentarz o kluczyku Laura przewróciła oczyma jakby łowca czarownic zaczął przynudzać jak stary dziad.

- Juma to nie kradzież. - Powiedziała jakby to była jakaś wiedza powszechna i Bastian byłby jakiś dziwny tego nie wiedząc. - To co sprawdzamy co trzymają pod kluczem? - Jej ton się zmienił, był zawadiacki, zaczepny i szczęśliwy.

- Nie wiem czym jest juma. - zaśmiał się Winckler. - Rozróżniam doliniarzy, włamywaczy i malwersantów, ale w takie szczególiki nigdy nie wchodziłem. I dobrze wiem, że jak dalej będę ci odradzał to tym bardziej ochoczo zabierzesz się za te skrytkę. - zarechotał łowca wampirów. - Chodźmy zatem razem. Ja nigdy nie korzystałem z usług dam lekkich obyczajów, ale taki Manfred... - uśmiechnął się mężczyzna szturchając Laurę łokciem. - Z podobną łatwością przywłaszczacie sobie cudze rzeczy. Zastanów się nad tym. - wojownik starał się powstrzymać uśmiech.

- Sądząc jak łatwo kobiety się na ciebie rzucają jestem skłonna uwierzyć, że nie potrzebujesz kupować miłości prostytutek. - Odpowiedziała na komentarz o Manfredzie. - I to się nazywa "radzenie sobie w świecie" a nie "przywłaszczanie". - Laura stanęła w miejscu gdzie znajdywała się skrytka. Kluczyk wpasował się w zamek idealnie. Dziewczyna uśmiechnęła się szczerząc zęby. - Mam cię. - Powiedziała do skrytki. Przekręciła klucz.
 
Lechu jest offline