Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-04-2020, 22:00   #91
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Laura pomogła wyciągnąć kapłana. Zdziwiła się że staruszek nadal oddychał, ale stwierdziła też że był to dobry znak. Kiedy się obudzi uda im się zdobyć parę odpowiedzi.

- Nie to żebym sobie schlebiać ale chyba dobrze że nie czekaliśmy do rana. Wtedy chyba żywego byśmy nie zastali. - Powiedziała lekko zadzierając nosa. W pokoju a może kwaterze kapłana, dziewczynę bardziej interesował wystrój i wyposażenie niż sam kapłan. Greta miała wszystko pod kontrolą a Laura nie znała się na leczeniu.

- Heh...to dziwne. - Powiedziała Laura po tym jak czarodziej skończył czytać pamiętnik. - Wydawałoby się że nieślubne dziecko kapłana z miejscową byłoby informacją jaką w plotkach usłyszelibyśmy w pierwszej kolejności. No nic idę zabezpieczyć wejścia i okna i takie tam. Do świtu raczej nie daleko ale ja bym chciała dospać spokojnie te parę godzin. - Powiedziała kierując się do wyjścia. W dłoni miała nadal mały kluczyk zdjęty z drzwi. W końcu nie godziło się nie sprawdzić co kryje ta tajna skrytka.

Laura idzie sprawdzić te drzwi i inne okna. A potem do skrytki, w zależności co znajdzie to pewnie reakcja będzie różna.
Niemniej potem idzie zameldować co znalazła może zjeść coś i pójść położyć się gdzieś w drzemce. Być może w ławkach w głównej sali modlitewnej.

 
Obca jest offline  
Stary 29-04-2020, 16:27   #92
Wiedźmołap
 
wysłannik's Avatar
 
Reputacja: 1 wysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputację
Wysiłek fizyczny, jakim było podnoszenie dzwonu, był odmianą dla czarodzieja, ale niekoniecznie miłą. Chociaż Hildebrand nie był jakimś chuderlakiem, to do siłacza mu było daleko. Budową ciała nie wyróżniał się z tłumu. Ale dobrze wiedział, że w takiej sytuacji to i jego siła się przyda, wspierając bardziej umięśnionych towarzyszy. Panowie mieli parę w łapie, było widać, ale dzwonu gdyby nie wymyślony patent i tak by nie dźwignęli. Zastanawiające było, jak znalazł się tam na górze. Jakich narzędzi potrzebowali robotnicy, by zamontować go tak wysoko.

Pod dzwonem nie było niespodzianki. Część drużyny właśnie to przewidywała, że Peter tam się znajduje. Fakt, że jeszcze dychał, to już z pewnością łaska bogów. Przeżył upadek i najwyraźniej próbę uduszenia, patrząc po śladach. Jak się później okazało, kapłan miał powody by popaść w obłęd i chcieć skończyć ze swoim żywotem.

W sypialni Weissa uwagę Beckera przykuło biurko z różnego rodzaju papierami. Gdyby miał czas, to przeczytałby wszystkie te kartki i pergaminy, ale w tamtej chwili szczególną uwagę zwrócił na rysunki kobiety. Wyglądało na to, że kapłan miał lekkie zacięcie artystyczne. Możliwe, że rysunki przedstawiały jego ukochaną Rebeckę. Tym łatwiej było zrozumieć jakiej straty doświadczył ojciec Peter.
Hildebrand zastanawiał się czy Laura zwróciła uwagę na wiszące na gwoździach klucze, bo jeden podpis, wydawałoby się, był dosyć interesujący. Krypta, bo o tym kluczu mowa, pewnie zawierała kilka cennych pamiątek dawno zmarłej bogatej rodziny, albo przynajmniej części rodziny. Nie wiedział, czy takie czyny leżą u kogokolwiek z jego towarzyszy w naturze, oprócz Grety rzecz jasna, ale sam by nikogo od tego nie odwodził i raczej sam udziału w tym nie brał.

Dziennik, który odnalazł czarodziej rzucił sporo światła na całą sprawę.
- Świątynia chroni przed nieumarłymi. Ta zjawa nie dostanie się do środka, ale wygląda na to, że bardzo by chciała. Zależy jej by dostać kapłana w swoje martwe szpony. Zaczekajmy do rana i jeśli kapłan poczuje się lepiej, spróbujmy go przenieść do wioski. W najgorszym razie możemy poczekać tu nawet kilka dni, jeśli jego stan będzie się poprawiał a nie będzie jeszcze tak dobry, by wyruszyć w drogę. Pewnym jest, że jeśli zabierzemy kapłana ze sobą, a zabierzemy, to duch będzie chciał dokończyć co zaczął. - podsumował czarodziej.
 
__________________
"Inkwizycja tylko wykonuje obowiązki, jakie na nią nałożono. Strach przed nią jest zbyteczny; nienawiść do niej, to herezja." - Gabriel Angelos, Kapitan 3 Kompanii Krwawych Kruków.
wysłannik jest offline  
Stary 30-04-2020, 20:24   #93
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Smile Dzięki za dialog Obca

Winckler nie był inżynierem, ale miał pojęcie, że uniesienie takiego dzwonu było nie lada wyczynem. Znalezione belki zdawały się całkiem solidne jednak przy pierwszej próbie nie wytrzymały naporu żeliwnej masy dzwonu. Łowca wampirów musiał rozejrzeć się za czymś mocniejszym. Poszukiwania trwały w najlepsze kiedy wojownik zastanawiał się jak olbrzymim przedsięwzięciem musiało być wzniesienie w takim miejscu tej wielkiej świątyni. Tym bardziej wyposażonej w liczne witraże i dzwonnicę. Owocem poszukiwań były stalowe pręty, które wyglądały na wytrzymalsze od wykorzystanych wcześniej belek.

Po wsunięciu prowizorycznych dźwigni w szparę między podłożem a brzegiem dzwonu Manfred, Hildebrand i Bastian zabrali się za walkę z siłą trzymającą żeliwnego kolosa na kamiennym parkiecie. Winckler zaparł się z całych sił pamiętając aby w czasie próby uniesienia dzwonu mieć proste plecy, a sam ruch zaczynać od nóg. Łowca wampirów wkładał ile tylko mógł w każdą próbę. Na jego twarzy pojawiła się pulsująca pionowa żyła. Dopiero po kilku próbach mężczyźni unieśli „wieko pułapki” na tyle aby Laura z Gretą mogły wydobyć uwięzionego weń człowieka. Bastian nie był zaskoczony widząc ojca Weissa. Bardziej jego uwagę przykuły ślady na szyi kapłana. Winckler początkowo nie wierzył w romans kapłana i wieśniaczki jednak prawdopodobnym było, że brat Pieter z rozpaczy po stracie ukochanej osoby próbował się powiesić. Winckler był w stanie zrozumieć to jak nikt inny. Sam stracił w makabrycznych okolicznościach najpierw ojca, potem matkę, a na koniec ukochaną. Nie każdy był na tyle silny psychicznie aby żyć dalej…

Śledztwo ruszyło z miejsca po przeniesieniu ojca Weissa w dogodne miejsce. Sypialnia duchownego w dobudówce świątynnej skrywała kilka szukanych od dwóch dni odpowiedzi. Ilustracje kobiecej twarzy działały na wyobraźnie jednak nie tak silnie aby powiązać je z żądną krwi upiorzycą. Winckler zaczął się rozglądać po pomieszczeniu. Skrzywił się kiedy odkrył, że ojciec Pieter musiał przed próbą samobójczą żywić się szczurzym mięsem. Łowca wampirów nie miał jednak czasu podziwiać nabitego na ruszt gryziona, bo musiał skupić się na słowach czytającego pamiętnik kapłana towarzysza.


Z tego co czytał Hildebrand kapłan ubolewał nad oddalaniem się od niego Rebecki. Kobieta zatraciła się w niecodziennym mężczyźnie, który mógł rzucić na nią jakiś urok. Winckler przypomniał sobie historię swojej matki, która zakochała się w wampirze, który ostatecznie rozszarpał ją na strzępy. Być może Rebecka była pod działaniem podobnego uroku, a ten nowy facet był jakimś wynaturzeniem? Z następnego wpisu wynikało, że kobieta zaginęła, a ojciec Pieter szukał jej aż do tragicznego końca, który opisał w kolejnym – trzecim – wpisie. Kapłan nie był w stanie pochować kobiety, a nawet zawiadomić kogokolwiek. „Płaczka” nie pozwalała mu oddalić się od bezpiecznej świątyni. Ojciec Pieter wiedział też o kradzieży ciał. Przykre było słyszeć jak duchowny żywił się szczurami, grzybami i innymi znaleziskami tak długo, że te zdążyły mu zasmakować. To wszystko przy akompaniamencie płaczu pod oknami i drapania w główne wrota świątyni.

Bastianowi i innym łatwo było oceniać kapłana i jego czyny nie mając poglądu na całą sytuację. Śledczy nie mieli jednak pewności czy sami postąpiliby inaczej. Głodzeni, słysząc płacz i dobijanie się ożywionego ciała ukochanej osoby. Osoby, która skonała po rzuceniu na nią uroku. Ojciec Weiss był zupełnie sam. Skrajnie zmęczony, głodny i bez sił. Prawda była taka, że umarłby tak czy inaczej gdyby na czas nie otrzymał pomocy. Wieśniacy nie byli jednak tak wnikliwi jak oddział specjalny, który nie odszedłby bez dokładnego sprawdzenia cmentarza, świątyni i tego co tam się stało. To co nie dawało Wincklerowi spokoju to dziecko Rebecki i ojca Pietera. Wojownik był ciekaw co się z nim stało…

Kiedy Bastian wraz z Laurą oddalili się aby sprawdzić wskazane przez dziewczynę miejsca łowca czarownic dał po sobie poznać, że coś go trapiło. Przez chwilę zastanawiał się jak zacząć aby w końcu znaleźć odpowiednie słowa.

- Jak się trzymasz? - zapytał prosto z mostu wojownik. - Mam na myśli przemyślenia po ataku potwora, na którego mamy tylko czary Hildebranda. Muszę powiedzieć, że twoje nerwy poczyniły olbrzymie postępy od kiedy ostatnio spotkaliśmy nieumarłego. - uśmiechnął się nieznacznie Winckler. - Nienawidzę być bezradnym i polegać na innych. - zwierzył się mężczyzna.

- Hę. - Odpowiedziała wielce elokwentnie Laura. - A niby jak mam się czuć? Czaromiot coś tam miał w zanadrzu, no i zawsze mogliśmy uciec. - Dziewczyna wzruszyła ramionami jakby nie wiedzieć co by miała powiedzieć. - No i po takim czasie to już zdążyłam się naoglądać straszydeł.

- Zatem uciekamy się od strachu w żarty, powiadasz? - zaśmiał się wojownik. - Co innego straszydło, które po sieknięciu stalą kwiczy i krwawi, a co innego takie, które nie czuje strzałów z garłacza... - spojrzał na dziewczynę Bastian. - W zasadzie zimna krew powinna cechować nasz oddział. Ja odwagę chyba mam po ojcu, który był kupcem i sporo się z bandytami na traktach szarpał. - mina Wincklera w końcu jednak zrzedła. - Jedna z takich band w zasadzie pozbawiła go życia, ale ja nie o tym... Znamy się już długo, a w zasadzie niewiele o tobie wiem. Zanim się spotkaliśmy nawiałaś z domu i musiałaś sobie sama radzić czy może stoi za tym inna historia? - zapytał dość bezpośrednio Winckler.

- No tak, może i masz racje. - Odpowiedziała pomagając Bastianowi zastawić tylne drzwi, które wyłamali łomem. - Choć to coś w krypcie też nie krwawiło wiec wiesz… takie też już widziałam.

Po zablokowaniu okien i drzwi w "zapleczu" kościoła przeszli na nowo do głównej sali. Na pytanie o rodzinę Laura trochę się zdziwiła. Myślała, że jej historia jest tak banalna i tak powszechna wśród „złodziejaszków" i „dzieci ulicy" że łatwo było się jej domyśleć. A może liczyła że Bastian porostu interesował się jej osobą na tyle by popytać tu i tam?

- No to tak... - Dziewczyna wskoczyła na ławę dla wiernych. - Laura Smith. - Powiedziała kłaniając się teatralnie. - Córka dziwki, och przepraszam córka kwiatu nocy. Ojciec... no każdy jakiegoś ma, ale dociekanie, który mnie zostawił pod sercem "Kwiatu nocy" zajęło by zbyt dużo mojego życia by się tym przejmować. - Ton dziewczyny był teatralny, jakby opowiadała o kimś innym. A może była tak pogodzona i niewzruszona swoim pochodzeniem, że nie czuła żadnego wstydu. - Wychowana przez ulice "Wspaniałego" Ostermarku... i trochę przez sierociniec prowadzony przez kapłanki Shallyi. Piękna, bystra i wspaniała...- Ostatnie podkreśliła przeczesując swoje włosy palcami. -... "Poszukiwaczka Skarbów" - Dokończyła "materializując" w swej dłoni mały kluczyk z drzwi pokoju kapłana.

- "Kwiat nocy" brzmi zdecydowanie lepiej. - stwierdził Bastian kiwając głową. - A to chyba nie należy do ciebie, młoda. - dodał wojownik patrząc na kluczyk. - Tłumaczyłoby nas grzebanie po świątyni gdyby ojciec Weiss dokonał żywota, ale kiedy kapłan żyje i dochodzi do siebie wypadałoby zapytać czy możemy się rozejrzeć za czymś co pomoże nam w walce z Rebecką. Nie wiem. Lepsza woda święcona? - zaśmiał się Winckler przyglądając się Laurze. - Twoja matka może nadal żyć. Moi rodzicie zostali zamordowani. Ojciec przez bandytów, a matka przez wampira. I chociaż nie wychowywałem się na ulicy Altdorfu to też nie miałem lekko. Najwięcej nauczyła mnie para opłaconych łowców głów... Piękne czasy. - westchnął mężczyzna. Dziewczyna wzruszyła ramionami.

- Może i żyje, znalazłam ją raz. Dała mi pensa i kazała się więcej nie pokazywać...chyba umorusany bachor nie pomaga w interesach.

Na komentarz o kluczyku Laura przewróciła oczyma jakby łowca czarownic zaczął przynudzać jak stary dziad.

- Juma to nie kradzież. - Powiedziała jakby to była jakaś wiedza powszechna i Bastian byłby jakiś dziwny tego nie wiedząc. - To co sprawdzamy co trzymają pod kluczem? - Jej ton się zmienił, był zawadiacki, zaczepny i szczęśliwy.

- Nie wiem czym jest juma. - zaśmiał się Winckler. - Rozróżniam doliniarzy, włamywaczy i malwersantów, ale w takie szczególiki nigdy nie wchodziłem. I dobrze wiem, że jak dalej będę ci odradzał to tym bardziej ochoczo zabierzesz się za te skrytkę. - zarechotał łowca wampirów. - Chodźmy zatem razem. Ja nigdy nie korzystałem z usług dam lekkich obyczajów, ale taki Manfred... - uśmiechnął się mężczyzna szturchając Laurę łokciem. - Z podobną łatwością przywłaszczacie sobie cudze rzeczy. Zastanów się nad tym. - wojownik starał się powstrzymać uśmiech.

- Sądząc jak łatwo kobiety się na ciebie rzucają jestem skłonna uwierzyć, że nie potrzebujesz kupować miłości prostytutek. - Odpowiedziała na komentarz o Manfredzie. - I to się nazywa "radzenie sobie w świecie" a nie "przywłaszczanie". - Laura stanęła w miejscu gdzie znajdywała się skrytka. Kluczyk wpasował się w zamek idealnie. Dziewczyna uśmiechnęła się szczerząc zęby. - Mam cię. - Powiedziała do skrytki. Przekręciła klucz.
 
Lechu jest offline  
Stary 01-05-2020, 07:21   #94
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację
Laura i Bastian

Laura wrzuciła klucz w dziurkę i przekręciła go. Sekundę później oboje poczuliście, jak ołtarz zaczyna się trząść, a z wnętrza doszły was odgłosy pracującego z wysiłkiem mechanizmu, który musiał być od dawna nieużywany. Z sykiem powietrza górna płyta ołtarza odjechała do tyłu, odkrywając przed wami ukrytą platformę. Laura przyświeciła latarnią i zdziwiliście się, gdyż na kamiennym blacie znajdował się przykurzony miecz jednoraręczny, którego ostrze zawinięte było w całun.

Bastian odwinął miecz z materiału i ten ukazał wam się w pełnej krasie. Mimo, iż wyglądał na masywny, był niesamowicie lekki i kunsztownie wykonany. Widać było, że ktokolwiek go stworzył, włożył w niego masę czasu, pracy i serca. W świetle latarni dostrzegliście dziwny symbol wykuty tuż pod nasadą głowni, który zdawał się połyskiwać, gdy Bastian obracał miecz pod różnym kątem. Nigdy nie widzieliście takiej broni i czuliście, że miecz jest w jakiś sposób wyjątkowy.

Zabraliście znalezisko i wróciliście do pozostałych.

Wszyscy


Gdy Laura i Bastian pojawili się w sypialni kapłana z mieczem znalezionym w ukrytej komorze ołtarza, Hildebrand niemal od razu wiedźmim wzrokiem dostrzegł emanującą z broni magiczną aurę. Strumienie migotliwej i kolorowej energii przelatywały mu przed oczami, ilekroć spojrzał na oręż. Wyglądało na to, że przypadkiem zdobyliście kolejne atuty do walki przeciwko płaczce.

Kapłan wciąż był nieprzytomny, a wy zaczynaliście odczuwać zmęczenie. Każde z was znalazło dla siebie jakieś miejsce, by się chociaż chwilę zdrzemnąć - Greta przysnęła na skraju łóżka, Manfred na siedząco przy szafie, Laura, Bastian i Hildebrand wybrali główną nawę, gdzie ułożyli się na niewygodnych ławkach. Nocne atrakcje i deficyt snu szybko dały o sobie znać i prędzej, niż później, każde z was zasnęło.


Obudziliście się wszyscy, gdy mocne pasma światła wpadały przez witraże do głównej sali świątyni. Nastał nowy dzień, choć osobiście czuliście się, jakbyście spali zaledwie chwilę. Zabraliście się w sypialni kapłana i ten również wrócił do rzeczywistości niedługo później. W pewnej chwili powoli otworzył oczy, zamrugał kilkukrotnie, rozejrzał się wkoło. Popatrzył w końcu na was, choć nie zareagował na waszą obecność. Podniósł głowę, by rozejrzeć sie po miejscu, w którym sie znalazł. Oczy miał jakby zasnute mgłą i nie reagował na żadne słowa. Usiadł na łóżku, lekko pochylając sie do przodu i zamarł w takiej pozycji. Patrzył przed siebie, po czym zerknął znowu na was. Niby utrzymywał kontakt wzrokowy, lecz wydawało się, jakby patrzył w dal, zatrzymując się na niewidocznym punkcie gdzieś poza rzeczywistością.


Greta dotknęła ramienia kapłana, a ten zerwał się nagle na równe nogi, jakby oparzył go gorący pręt. Było widać, że w końcu odzyskał świadomość, gdyż jego oczy skoncentrowały się na was. Odskoczył pod ścianę i wyciągnął prawą rękę przed siebie na wypadek ataku z waszej strony.
- Kim jesteście? Gdzie jestem? – spytał chrapliwie, ledwo stojąc na nogach. Po chwili syknął z bólu, opadając z powrotem na łóżko i trzymając się za lewy bok. Przejechał językiem po spierzchniętych ustach. - Wody... dajcie mi wody...

 

Ostatnio edytowane przez Ayoze : 01-05-2020 o 07:26.
Ayoze jest offline  
Stary 01-05-2020, 11:45   #95
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Miecz był wspaniały i Manfred nieco pozazdrościł szczęśliwej parze znalazców. Ale tylko przez chwilę, bowiem znalezienia magicznego oręża stwarzało nie tylko szansę na uporanie się z wyjącą damą, ale i pewne problemy.
Jak podzielić jeden miecz miedzy dwie osoby? Jeśli, oczywiście, ojciec Pieter zechce pozwolić wynieść miecz ze świątyni. I jaka jest szansa, że pierwszy z brzegu kapłan czy łowca czarownic nie zechce pozbawić szczęśliwego posiadacza miecza nie tylko magicznej broni, ale i życia? Już wyglądało na to, że prędzej Manfred zachowa znalezione złoto, niż Greta i Bastian - zaczarowany miecz.
W gruncie rzeczy nie był to problem Manfreda, a tamci byli dorośli i zdawali sobie sprawę ze wszystkich wad i zalet posiadania takiego oręża.

Wnet okazało się, że nieprzespana (w zasadzie) noc i trudy wędrówki na cmentarz zmogły nie tylko Manfreda, ale i pozostałych. Co prawda zwiadowca wolałby spędzić resztę nocy wygodnie, w łóżku, a najlepiej w damskim towarzystwie, ale nie wypadało wyrzucać gospodarza z jedynego łóżka, a damskie towarzystwo... Nie wyglądało na to, by któraś z nich była zainteresowana wspólnym spędzeniem nocy.
Z płci zwanej (niekiedy niesłusznie) piękną i słabą pozostawała jeszcze upiorzyca, ale jej osobą nie był z kolei zainteresowany Manfred, Który rozłożył sobie koc na podłodze w sypialni kapłana, by w razie czego mieć oko na niedoszłego wisielca.
Upiorzyca najwyraźniej znalazła sobie jakieś ciekawe zajęcie, bowiem tym razem darowała sobie snucie się w okolicach świątyni. Tak w każdym razie sądził Manfred, który załapał nieco snu i nie dotarło do niego ani drapanie w drzwi, ani płacze różnorakie.
- Dzień dobry - powiedział cicho, widząc, że słońce obudziło nie tylko jego, ale i Gretę. - Chyba się robię za stary na spanie na podłodze - dodał żartem.
Wstał i przeciągnął się, by rozprostować kości.

Kapłan obudził się nieco później. I wyglądał na bardzo zdziwionego - najwyraźniej nie tak wyobrażał sobie królestwo Morra.
- Manfred Muller - przedstawił się zwiadowca, po czym przedstawił pozostałych członków "wyprawy ratunkowej". - Jesteśmy w świątyni, przy cmentarzu obok Munkenhof - wyjaśnił. - Przysłał nas ojciec Brimfeld.
Sięgnął po bukłak i podał go Grecie, jej też pozostawiając resztę wyjaśnień.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 01-05-2020 o 11:48.
Kerm jest offline  
Stary 01-05-2020, 17:56   #96
 
Umbree's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputację
Dziękuję za dialog, Kerm! :)

Nie cierpiała bezradności i sytuacji, na które nie miała wpływu. Chociaż ojciec Weiss nie wyglądał na takiego, co by miał za chwilę zejść, to i tak chciała mu jakoś pomóc, obudzić. Z drugiej strony sen był najlepszy dla organizmu, pozwalał mu się zregenerować. Oby tak samo było w przypadku kapłana, bo to był prawdziwy cud, że spadając z dzwonnicy nie połamał się, albo nie skręcił sobie karku. Morr albo inne siły musiały tu interweniować, nie miała innego wytłumaczenia. Miała nadzieję, że gdy się obudzi, będzie w stanie wyjaśnić pewne sprawy i odpowiedzieć na parę pytań.

Z rozmyślań wyrwali ją Laura i Bastian, którzy przynieśli z sobą pięknie wykonany miecz. Greta nie mogła oderwać od niego oczu a Hildebrand wyjaśnił im dodatkowo, że broń jest magiczna. Co taki miecz robił w starej świątyni? Czy został tu umieszczony jeszcze w czasach, gdy ściągali tutaj wierni z całego hrabstwa? Jedno było pewne: ta broń mogła im pomóc walczyć z upiorzycą, być może nawet ją pokonać. To był piękny oręż, który zdecydowanie nie powinien pozostać w takim miejscu, jak to.
- Myślę, że jak już sobie poradzimy z upiorzycą, miecz powinien trafić do Katedry - powiedziała z pełną powagą i pewnością w głosie. - To własność świątyni, nie nasza.

Czuła, jak zmęczenie odziera ją z sił, więc ułożyła się na brzegu łóżka, tak, by nie dotykać kapłana i choć sądziła, że ze względu na nowe miejsce, stan kapłana i upiorzycę grasującą na zewnątrz długo jej się zejdzie z zaśnięciem, myliła się. Ledwo zamknęła oczy, a odpłynęła w nicość.


Obudził ją chłód poranka i zesztywniałe plecy oraz kark. Podniosła się i przeciągnęła, zauważając, że Manfred też już jest na nogach. Jemu też nie spało się za specjalnie.

- Dzień dobry. Mogłeś powiedzieć, że się nie wysypiasz w takich pozycjach, to bym ci zwolniła miejsce na rogu łóżka. Miałbyś ciekawe towarzystwo. - Uśmiechnęła się do niego lekko. - Poza tym, wcale taki stary nie jesteś. No może ta broda cię postarza trochę, ale jej zawsze można się pozbyć. - zaśmiała się cicho.
- Zrobiłby się tam tłok... jestem troszkę większy od ciebie - odparł z uśmiechem. - No chyba że kapłana przenieślibyśmy na podłogę - zażartował. - A do brody to się już przywiązałem... Nie poznałbym sam siebie w lustrze - dodał z na pozór poważną miną.
- No właśnie myślałam że to ja bym się na podłogę przeniosła, a ty do kapłana - rzuciła wesoło. - A co do brody, to my też moglibyśmy ciebie nie poznać i mógłby być problem. - Nie przestawała się uśmiechać, choć sytuacja, w jakiej się znajdowali nie należała do najweselszych. - W sumie jakbyśmy kapłana przenieśli, to biedak by się nawet nie zorientował. Ale ja nie sypiam z kolegami z pracy, nawet, jeśli tylko plecami do siebie. - Puściła mu oczko.
- Jaka szkoda... - Manfred pokiwał głową z wyraźnym żalem... trudno powiedzieć, na ile prawdziwym. - Trzeba będzie zmienić pracę... - Stłumił uśmiech. - Nie miałbym serca wyrzucać cię na podłogę - dodał. - Tak nisko jeszcze nie upadłem... mimo że znalazłem się na podłodze. - Uśmiechnął się wesoło.
- Spałam już w wielu dziwnych miejscach, a podłoga to akurat jedno z normalniejszych - rzuciła, patrząc na niego. - Przez te wszystkie lata na szlaku przyzwyczaiłam się, choć na początku nie było łatwo. Pomimo tego, że w nowicjacie dawali mi popalić, to zawsze na noc miałam miękkie łóżko. A potem… wszystko się zmieniło. No ale nie chciałam być kapłanką, to mam, co wybrałam - powiedziała, uśmiechając się. - A ty? Jesteś na etacie u Morrytów, czy po prostu wzywają cię, gdy potrzebują? Bo ostatnio sporo z nami podróżujesz.
- Pomagam im od czasu do czasu - odparł - ale w każdej chwili mógłbym powiedzieć 'żegnajcie' i ruszyć w drogę. Jak na razie taki układ odpowiada obu stronom. Dlaczego Morryci, a nie mąż i dzieci? - Spojrzał na swą rozmówczynię. - Jeśli to nie niedyskretne pytanie - dodał.
- Jak byłam mała, miewałam wizje. Kruki, świątynie… dość typowo dla przyszłych akolitów Pana Zmarłych. Gdy te się nasiliły, matka zabrała mnie do świątyni i opowiedziała kapłanowi o wszystkim. Potem on zamienił ze mną kilka słów i tak zostałam nowicjuszką. - wyjaśniła. - Moi rodzice są dumni, że zostałam naznaczona przez Morra, ale ja wtedy nie byłam jeszcze wszystkiego świadoma. Tak jak mówiłam wcześniej, nowicjat to była droga przez piekło, ale wiele mnie nauczył. Zahartował i pozwolił stać się tą osobą, którą jestem dzisiaj. Co do męża i dzieci, rozmawiałam już o tym nawet z Bastianem. Może kiedyś, chociaż nie wiadomo, kiedy będzie to “kiedyś”. Może nigdy… - Uśmiechnęła się do Manfreda, wzruszając ramionami. - A ty nie myślałeś, żeby gdzieś osiąść?
- Nie wyglądasz na osiłka, który mógł dać w zęby każdemu z kolegów, a jeśli oni nie miewali wizji, to zżerała ich zazdrość, bo byłaś lepsza. Takich nikt nie lubi. - Uśmiechnął się lekko. - Najpierw trzeba mieć powód, by gdzieś osiąść - odparł na ostatnie pytanie. - Potem warto mieć pieniądze, by nie zaczynać od zera. A pomysł, by ożenić się dla pieniędzy, niezbyt mi odpowiada.
- Akurat z kolegami i koleżankami żyłam bardzo dobrze. To nasi przełożeni dawali nam w kość. Byliśmy kimś w rodzaju “przynieś, wynieś, pozamiataj”. Czasem nawet żartowaliśmy sobie, że służki w gospodach mają lepiej od nas - powiedziała. - Ale było, minęło. Przeżyłam, jestem silniejsza psychicznie i pewnie też fizycznie, no i udało mi się wyrwać w świat ze świątyni. Lubię to, co robię, więc nie ma powodu do narzekań. Co do małżeństwa, zgadzam się całkowicie. Moja siostra wyszła za mąż za szlachcica ze Stirlandu, tylko dla pieniędzy. Życie ma dobre, ale co z tego, jak nie ma między nią a nim żadnego uczucia. Znaczy, on ją chyba kocha. Ciężkie tematy, zbyt ciężkie jak na poranek z pustym brzuchem - uśmiechnęła się lekko i poklepała po żołądku.
- Śniadanie czeka w gospodzie - zażartował. - Trzeba było pomyśleć i zabrać coś na wynos - dodał takim samym tonem.
- Śniadanie mamy tam - wskazała palcem na pieczonego szczura zatkniętego na patyku na ruszcie. - Wygląda smakowicie. - zaśmiała się. - Kuchnia brata Weissa, palce lizać.
- W razie czego rzucimy losy, kogo mamy zjeść - kontynuował temat kulinarny. - Niektórzy wyglądają całkiem smakowicie... - dodał z poważną miną.
- Naprawdę? Nie zauważyłam - odparła wymijająco. - Ja akurat w jedzeniu innego człowieka się nie widzę, ale jak ktoś lubi? - uśmiechnęła się szeroko. - A na poważnie, to nie będzie tak źle.

Sięgnęła do plecaka, pogrzebała w nim chwilę, po czym wyciągnęła dwa podpłomyki i kawałek sera. Ser przełamała na pół i podała jedną część i podpłomyk Manfredowi.
- Nie jest pierwszej świeżości, ale lepsze to niż szczur z rusztu - rzuciła wesoło i zaczęła jeść.
Manfred nie chciał jej psuć apetytu sugestią dotyczącą tego, co oferują w niektórych karczmach. Wziął jedzenie.
- Jesteś prawdziwym skarbem - powiedział. - A prawdę mówiąc to nie chciałem od ciebie wyłudzić ostatniego kęsa... Prawdę mówiąc mi też coś zostało... a nawet tego biedaka jakoś odżywimy. - Wyciągnął z plecaka pęto kiełbasy. Połowę schował z powrotem, a resztą podzielił się ze współbiesiadniczką.
- No i śniadanie mamy odhaczone - odpowiedziała, biorąc od Manfreda kawałek kiełbasy. - Też mam jeszcze trochę w plecaku, więc i dla Laury i Bastiana się coś znajdzie, jakby swojego nie mieli. No i dla kapłana Weissa, jak już wspomniałeś - powiedziała i wzięła gryz kiełbasy. - Jak sądzisz, czy w drodze do wioski będzie czekać na nas jakaś niespodzianka? Wiesz, o kim mówię.
- Jest zawzięta na kapłana, słońce jej nie przeszkadza, więc nawet niespodzianką nie można tego nazwać. Trzeba się będzie dowiedzieć, o co chodzi z tym dzieckiem. No i zadziwiające jest to, że mieszkańcy wioski o niej nie wiedzą. Chyba że złożyli nas w ofierze. - Nie wyglądał na zachwyconego ostatnimi wnioskami.
- Kto wie, całkiem możliwe, że wioskowi wiedzieli o wszystkim i pozbyli się kapłana, żeby upiorzyca jego dopadła a nie ich - powiedziała Greta. - Równie dobrze to Weiss mógł chcieć uporać się z problemem sam, by nie ściągać go na wioskę. Dowiemy się, jak już się obudzi. I sprawa dziecka też mnie nurtuje. W tak małej społeczności raczej nie masz możliwości by ukryć coś takiego… Ktoś musiał Rebeckę w ciąży doglądać, ktoś odebrać poród. A sam wiesz, jacy na wsi są ludzie...
- Co do porodu to niekoniecznie. - Manfred potarł dłonią brodę. - Kochanka trudno ukryć w małej wiosce, ale słyszałem o przypadkach, że ciąży nie było widać i nikt o niczym nie wiedział. Ale - zaznaczył - tylko słyszałem. Zwykle kobiety ukrywają nieślubne dziecko, może i tej się to udało? Albo w głupi sposób usiłowała się pozbyć... Najlepszym źródłem będzie nasz kapłan, gdy już otworzy oczy.
Wyciągnął bukłak i podał dziewczynie.
- Dokładnie, nie ma co gdybać - odparła, odbierając bukłak i biorąc z niego kilka łyków. - Poczekamy, wypytamy i będziemy wiedzieć, na czym stoimy.

Skończyli rozmawiać, gdy w sypialni pojawili się Laura z Bastianem, a niedługo potem kapłan obudził się, zupełnie nie kontaktując ze światem zewnętrznym. Dopiero gdy Greta go dotknęła, odskoczył i zmysły mu wróciły. Nie wyglądał jednak na w pełni zdrowego, a z takim do wioski wrócić nie mogli. Po drodze mogli znów trafić na tę paskudną płaczkę, która tym razem mogłaby dokończyć, co zaczęła.
- Przyjechaliśmy z Bechafen, z Katedry. Ojciec Brimfeld mocno się o brata martwił i poprosił, byśmy sprawdzili, co się dzieje w Munkenhof. A dobrze się nie dzieje, z tego, co udało nam się ustalić - powiedziała. Mówiła swoim rzeczowym, niemal beznamiętnym tonem w którym ciężko było odnaleźć tę Gretę z rozmowy z Manfredem. - Wiemy o romansie ojca z Rebecką Schwartz i o waszym dziecku. Wiemy też, że Rebecka stała się upiorzycą. Dlaczego chce śmierci ojca i jak to się stało, że przemieniła się w to "coś"? Co z dzieckiem? Czy nadal jest w Munkenhof? Jeśli mamy pomóc, musimy wiedzieć wszystko, co istotne i pozornie nieistotne. Musi nam ojciec wszystko opowiedzieć. Jak na spowiedzi. - Patrzyła mu prosto w oczy. - I jeśli nie czuje się ojciec dobrze, mam przy sobie miksturę leczniczą, wystarczy słowo...
 

Ostatnio edytowane przez Umbree : 01-05-2020 o 17:58.
Umbree jest offline  
Stary 05-05-2020, 11:52   #97
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Winckler z cierpliwością czekał aż mechanizm zamka dokończy dzieła i odsłoni zawartość skrytki. Kiedy poczuł wibracje idące od kamiennej płyty ołtarza i usłyszał pracę nachodzących na siebie zębatek zdziwił się i pokiwał głową. Poruszająca się płyta nie była wynalazkiem byle czeladnika. Ołtarz z takim mechanizmem był rzadkim i bardzo cennym pierwiastkiem całej budowli. Z pewnością wyszedł spod ręki utalentowanego inżyniera, a być może nawet krasnoluda. Brodaty lud był znany z porządnych, przemyślanych mechanizmów, które nierzadko zaliczały się do prawdziwych dzieł sztuki.

Miecz, którego klinga była owinięta całunem nie mógł być zwykłą bronią, którą ojciec Weiss wyciągał na specjalne okazje. Łowca wampirów uświadomił to sobie kiedy odwinął połać materiału i zobaczył solidne, kunsztownie zdobione ostrze. Po wzięciu broni do ręki wojownik poczuł jak wytrzymały, a zarazem lekki był miecz. Bronie paradne nie miały w sobie elementu niesamowitości, który dało się poznać w tamtym mieczu. Bastian nie znał się na kuciu kling, ale wyprodukowanie takiego cacka musiało kosztować wiele czasu, nie mówiąc o talencie jakim musiał się odznaczać autor dzieła. Zabójca wynaturzeń czuł, że ich znalezisko było wyjątkowe i wiedział, że Hildebrand wyczuje magię emanującą z artefaktu. Wyglądało na to, że Winckler znalazł lek na swoją bezradność względem „płaczki”. Oby tylko był w stanie zrobić użytek z miecza nim upiór pokroi go na kawałki…

Po powrocie do pozostałych okazało się, że miecz rzeczywiście był magiczny. Czarodziej bezbłędnie to potwierdził z błyskiem w oku przyglądając się klindze. Winckler nie miał sił na wiele więcej, bo chwilę później zmogło go i musiał znaleźć miejsce do wypoczynku. Ławki świątynne nie były zbyt wygodne, ale łowca wampirów nie należał do ludzi ceniących wygodę. Mężczyzna kochał dzicz, w której zdarzało się sypiać w mniej przyjemnych warunkach. Po ostatnich wydarzeniach nie trzeba było wiele aby wojownik zasnął. Wystarczyło, że się położył i zamknął oczy…


Po przebudzeniu Bastian zdał sobie sprawę, że nie był wcale wypoczęty. Nie spał zbyt długo, a ostatnie wydarzenia nie pozwoliły mu na tak spokojną regenerację jak sen w okolicy, w której nie grasowały upiory, nie wykopywali ciał z grobów i nie rzucali tonowymi, żeliwnymi dzwonami. Winckler zabrał się za jedzenie kiedy ojciec Weiss otworzył oczy. Kapłan początkowo rozglądał się – jakby z niedowierzaniem – aby po jakimś czasie usiąść na swoim posłaniu. Mężczyzna wyglądał jak nieobecny, a jego wzrok nie skupiał się na niczym konkretnym.

- Wszystko w porządku? – zapytał bez ogródek łowca, ale nie doczekał się odpowiedzi.

Dopiero kiedy Greta dotknęła ramienia Morryty ten odskoczył i starał się odgrodzić ręką od śledczych. Bastian nie reagował, bo nie chciał go spłoszyć. Kończył właśnie żuć swoje zapasy w milczeniu przyglądając się odzyskującemu świadomość kapłanowi. Ten w końcu się odezwał aby po chwili z bólem w boku legnąć na posłaniu i poprosić o wodę. No tak. Facet pewnie od dawna nie pił.

Manfred przedstawił się jako pierwszy po chwili też przedstawiając pozostałych. Bastian z lekkim uśmiechem skinął kiedy padło jego imię. Winckler nie czuł potrzeby aby wyjaśniać cokolwiek zostawiając to Mullerowi i Hansen. Ci wywiązali się z zadania świetnie w zasadzie wyczerpując temat ich misji. Greta wspomniała o Rebece, o dziecku, a nawet zaoferowała duchownemu miksturę leczniczą. Łowca wampirów pozwolił jej skończyć i na koniec postanowił zapytać o miecz ukryty pod płytą ołtarza.

- Wybaczy ojciec naszą nadgorliwość, ale sprawdzając bezpieczeństwo w zakamarkach świątyni znaleźliśmy ukryty w ołtarzu miecz. – wojownik pokazał głową na zawiniętą w całun klingę. – Wiemy, że broń jest magiczna dlatego jestem zmuszony zapytać czy możemy z niego skorzystać na czas odprowadzenia ojca do wioski? W razie ataku upiorzycy ta klinga może okazać się pomocna. Zwykła broń na nią nie działa… - wytłumaczył spokojnie łowca wampirów.

Wojownik nie czuł potrzeby aby podawać więcej szczegółów. Doskonale wiedział, że kapłan miał świadomość o artefakcie ukrytym w jego własnej świątyni. Zapewne ojciec Weiss był w stanie wiele powiedzieć o tajemniczej broni jednak w jego obecnym stanie nie powinien się forsować. Winckler zapytał z grzeczności, bo wiedział, że każdy chcący przeżyć kolejne spotkanie z „płaczką” nie będzie miał nic przeciwko aby to właśnie Bastian skorzystał z miecza. Pewnym było, że kiedy monstrum doświadczy siły ostrza będzie chciało szybko uśmiercić władającego nim wojownika. Zatem zapowiadało się na ciężkie i bardzo niebezpieczne starcie...
 
Lechu jest offline  
Stary 05-05-2020, 12:30   #98
Wiedźmołap
 
wysłannik's Avatar
 
Reputacja: 1 wysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputację
Hildebrand nie miał żadnych wątpliwości co do magicznych właściwości oręża. Nie znał jego właściwości, ale sam fakt, że był w jakiś sposób umagiczniony dawał drużynie większe szanse w walce z płaczką.

- Wspaniale - odezwał się czarodziej widząc, jak Laura i Bastian wracają ze zdobyczą. - Ciekawym jestem co kapłan może powiedzieć o tym mieczu. Nie wygląda jakby znalazł się tam przypadkiem i został naznaczony magiczną energią samoistnie. Raczej ktoś zadbał o jego właściwości, a sugerując się samą budową i strukturą ostrza, przyda się wyjątkowo w nadchodzącej walce. Wykorzystajcie go mądrze. - Podsumował czarodziej. Zdawał sobie sprawę, że pewnie świątynia Morra może chcieć odzyskać miecz i dodatkowo przydałoby się zezwolenie na noszenie i używanie magicznego przedmiotu, ale to były zagadnienia do rozwiązania w późniejszym czasie.

Spanie na świątynnej drewnianej ławie w żadnym razie nie można nazwać wygodnym. Hildebrand zasnął, ale tylko dlatego, że zmęczenie dawało się mocno we znaki, a i tak nie obyło się bez budzenia w nocy i ponownego zasypiania. Dobrym był jednak fakt, że tutaj, w świątynia Morra, byli całkowicie wolni od mocy płaczki czy innych duchów. Co prawda istniały nieumarłe istoty, które były całkowicie odporne na święte symbole i święte miejsca, ale to wyjątkowa rzadkość wśród nieumarłych i dotyczyła głównie wampirów, a tych drużyna na karku nie miała. A przynajmniej chwilowo.

Kapłan zdawał się nie dojść do siebie mimo przebudzenia ze snu. Trwało to chwilkę. Kiedy wszyscy się przedstawili, to i Becker zrobił to oficjalnie. W końcu rozmawiali z osobą, która mieli odnaleźć, z celem swojego zadania.
- Hildebrand Becker, wędrowny czarodziej Kolegium Ametystu, lub - jak wolicie - adept Taumaturgi Finalizacyjnej. - Drugi tytuł dodał, by kapłan nie miał wątpliwości, że Hildebrand zna Imperialny Dekret o Magii i rzeczywiście jest tym, za kogo się podaje. Oczywiście ojciec Weiss mógł nie być na tyle wykształcony i oczytany, by znać dekret, który dotyczy głównie Magistrów, ale mimo wszystko czarodziej nie chciał w tym miejscu zostawiać miejsca na niedomówienia.
 
__________________
"Inkwizycja tylko wykonuje obowiązki, jakie na nią nałożono. Strach przed nią jest zbyteczny; nienawiść do niej, to herezja." - Gabriel Angelos, Kapitan 3 Kompanii Krwawych Kruków.
wysłannik jest offline  
Stary 06-05-2020, 07:27   #99
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację
Kapłan odebrał bukłak od Grety i dopadł do niego tak łapczywie, że stróżki wody spływały mu po brodzie przy każdym kolejnym łyku. W końcu oderwał się od picia, przetarł brodę przedramieniem i spojrzał na swojego obwiązanego bandażami kikuta.
- Dziękuję za pomoc. Za wszystko - powiedział, nieco już spokojniejszy.. - Otto... Otto zawsze się o mnie martwił, to dobry człowiek. Cieszę się, że przybyliście. Widzę, że wiecie też, co się na tych ziemiach wyczynia. - Westchnął. - Nie ma sensu, bym cokolwiek ukrywał, jeśli mamy tę sprawę doprowadzić do końca. Jak już wiecie, kochałem Rebeckę Schwarz. Jej rodziców uwięził hrabia za kradzież czy inne przewinienie, więc mieszkała w Munkenhof samotnie od wielu lat. Ponad rok temu pojawił się w wiosce podejrzany człowiek. Źle mu z oczu patrzyło. Starszy, śmierdzący i miałem pewne podejrzenia, że para się czarną magią. Tak jakoś czułem. Wszystkich dziwiło, że Rebecka pozwoliła mu u siebie mieszkać...

W oczach kapłana dostrzegliście złość.
- Ten człowiek zakręcił w głowie dziewczynie tak, że ją w sobie rozkochał. Nie trwało to jednak długo. Po tygodniu już go nie było, a wraz z nim odeszło jej serce. Załamała się, chciała się zabić. Nie była już tą samą Rebecką, którą znałem. Prawie z nikim nie rozmawiała. Nawet Magundzi, jej przyjaciółce, było ciężko do niej dotrzeć. Trwało to tygodniami. Pewnego dnia zniknęła. Tak po prostu. Poszukiwania trwały miesiąc, ale wszyscy w końcu stracili nadzieję. Ja jako ostatni. Ale to nie był koniec nieszczęść. Tego wieczoru byłem w świątyni, zajmując sie swoimi obowiązkami. Przez główne drzwi wpadła „ona”. Bestia o kobiecej sylwetce. Stoczyłem z nią długą walkę, zanim udało mi się wyrzucić to „coś” przez główne wrota i zabarykadować się w środku. Lecz to nie wszystko. Próbując wrócić do wioski, natknąłem sie na zjawę, upiorną płaczkę. Wtedy do mnie dotarło. To była Rebecka. Jej dusza błąka się w tej okolicy, nie dając komukolwiek przejść. Biada temu kto ją dotknie czy usłyszy. Musiałem zawrócić. Nie byłem w stanie mierzyć się ani z jej ożywionymi zwłokami, ani z upiorem. Ucieczka to jedyna metoda. Świątynia jest błogosławionym miejscem, do którego zjawa nie ma wstępu.

- Co do dziecka... - Weiss przejechał dłonią po brodzie i przygryzł dolną wargę. Widać było, że się waha. - Sześć lat temu, po kilku miesiącach naszej znajomości, Rebecka zaszła w ciążę. To było moje dziecko. Nasze. Żeby ukryć ten fakt przed wioskowymi, wysłałem ją na ten czas do domu mojego starego przyjaciela do Nachtdorfu, a gdy urodziła, pojechałem tam i najpierw przywiozłem do wioski dziecko, oddając je do odchowania pewnemu młodemu małżeństwu, które wtedy ledwo co osiedliło się w Munkenhof. Potem przyjechała Rebecka. Przestaliśmy się spotykać, Klara była wychowywana przez sąsiadów i życie toczyło się swoim rytmem. - Popatrzył na was. - Mam nadzieję, że mała jest cała i zdrowa...

- Jeśli zaś chodzi o miecz, to znaleźliście relikwię, której ślubowałem chronić w tej świątyni. Teraz wiem, że nie jest tu bezpieczna. Zabierzcie ją i oddajcie swoim przełożonym w stolicy prowincji. Będą wiedzieli, co zrobić z tym ostrzem. A odnośnie naszej sytuacji, rzeczywiście broń jest w stanie zranić, a nawet zniszczyć eteryczną płaczkę. Lecz błagam was, użyjcie jej tylko w ostateczności. Wolałbym, by dusza Rebecki została uwolniona świętym rytuałem pogrzebowym, a nie rozpłynęła się w nicość.
Podniósł się nagle i syknął, łapiąc za bok. Opadł na łóżko.
- Skoro już tu jesteście, musimy wytropić błąkające się po okolicy ożywione zwłoki Rebecki, obezwładnić je i złożyć do poświęconej ziemi na cmentarzu. I ta mikstura może mi się przydać, Greto, jeśli mam ruszyć z wami - powiedział do Hansen. - Błagam was tylko, byście nie zabijali płaczki magicznym orężem i magią. - Tutaj spojrzał na Bastiana i Hildebranda. - Wierzę, że możemy odprawić rytuał i wyprawić duszę Rebecki do Morra. Z waszą pomocą jest to wykonalne.

 
Ayoze jest offline  
Stary 07-05-2020, 07:53   #100
 
Umbree's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputację
Przysłuchiwała się opowieści kapłana, próbując poukładać sobie te informacje w głowie. Wszystko zaczęło układać się w logiczną całość. Potrafiła zrozumieć Weissa, że poddał się uczuciu i związał na krótko z Rebecką, w końcu był tylko człowiekiem; nieco bardziej zdziwiło ją, że wiedząc, że w wiosce pojawił się dziwny człowiek, który najprawdopodobniej rzucił jakiś urok na biedną kobietę, nie zrobił nic, by go powstrzymać. Po prostu pozwolił mu odejść. No i te wszystkie sytuacje z wywożeniem ciężarnej Rebecki w inne miejsce, byle by się ludzie nie zorientowali sprawiły, że Greta poczuła niesmak. Nie tak powinien zachowywać się kapłan Morra. Mleko się jednak rozlało i należało je posprzątać.

Potwierdziły się również jej wcześniejsze domysły, że to Klara jest córką Weissa. Przypomniała sobie kruka siedzącego na dachu domu zamieszkiwanego przez dziewczynkę i jej "rodziców". Wtedy myślała, że to sam Morr ma ich na oku, ale tak naprawdę kruk chciał im powiedzieć coś więcej; chciał, żeby bardziej zwrócili uwagę na dziewczynkę - w tamtym czasie jednak nie mogli zupełnie domyśleć się, jakie mogły być prawdziwe intencje posłannika Pana Zmarłych. Choć wizje małej Klary nie były czymś normalnym.

- Gdy ostatni raz widzieliśmy twoją córkę, mówiła, że miała wizje ze mną i moim towarzyszem, Bastianem - powiedziała, zerkając na łowcę wampirów. - Chciała, żebyśmy odnaleźli jej pieska, który zgubił się w lesie. Pieska, którego jej podarowałeś. Mówiła też, że spotkała w lesie kobietę, która wołała ją do siebie. Teraz wiemy niemal na pewno, że to była Rebecka. Całkiem możliwe, że skoro nie mogła dostać się tutaj, do świątyni, by cię dopaść, chciała skrzywdzić owoc waszej miłości. Dlatego uważam, że powinniśmy wyruszyć do Munkenhof i sprawdzić, co z Klarą i w razie czego ją ochronić.

Sięgnęła do plecaka i wydobyła z niego flaszkę z ciemnoczerwonym płynem. Podała ją kapłanowi.
- Wypij to, postawi cię na nogi - powiedziała beznamiętnie. - Co do płaczki, postaramy się zrobić wszystko, co trzeba, by dusza Rebecki mogła spokojnie odejść do Pana, ale nie możemy obiecać, że nam się to uda.
Wolała nie dawać mu nadziei, choć oczywiście jako Całunnica miała zamiar postarać się, by ciało Schwartz spoczęło w grobie, wraz z odprawionymi ceremoniałami. W tym przypadku mogło to być jednak cholernie trudne.
- To co? Gotowi na powrót do wioski? - spytała pozostałych, zarzucając plecak na ramię.
 
Umbree jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172