Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-05-2020, 13:06   #82
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Wysokie Wrzosowiska

Zrujnowany zamek/bagna



Towarzystwo postanowiło uciekać, wykorzystując moment zamętu, jaki zapanował wśród całego plemiona Goblinów, walczących o koronę swojego poprzedniego wodza. Jako pierwszy czmychnął w kierunku wyjścia Smoko-Druid, po drodze pochwytując w przelocie Tropicielkę. Tuż za nim ruszyła tygrysica Laura, następnie Wojowniczka Lauga, ociągająca się Carys, no i w końcu Villem, wyprowadzany nawet z pomocą Olgrima.

Na dziedziniec, następnie przez zamkową bramę, i wreszcie ponownie na bagniska, z dala od tego cholernego zamku i od rozwrzeszczanych kurdupli, których odgłosy słychać było jeszcze na sporą odległość… na końcu zaś do wszystkich dołączyła Amaranthe, opuszczając ruiny drogą powietrzną. Bardka przemieniła się w jakiegoś Elfa ze skrzydłami, co się chyba Avariele zwały, czy jakoś tak.

~

Caistina siedziała sobie wygodnie na grzbiecie krążącego nad pozostałymi Davetha-smoka, wypijając jakąś miksturę, a obok nich przeleciała uśmiechnięta Amaranthe. Powietrzni zwiadowcy wypatrzyli odwiedzane już wcześniej, upuszczone obozowisko z odgryzioną nogą byłego towarzysza Laugi, wybrano się więc tam ponownie na odpoczynek, śniadanie, i uzyskanie nowych, dziennych mocy magicznych kilku osób z drużyny. Niekoniecznie w tej kolejności.


Godzina modłów Druida i Kapłana, studiowanie księgi czarów Carys, medytacje Amaranthe, podleczenie otrzymanych ran, posiłek… należało również pamiętać, że tygrysicę i Rycerza wciąż nieco trawiła gorączka, wywołana jakimś choróbskiem którego się nabawili na bagnach.

Dla jednych, czas w obozie nie był niczym szczególnym, ot odpoczynek, regeneracja sił i mocy, spóźnione śniadanie, wszystko całkiem zwyczajowe… dla co niektórych była to jednak kolejna, bezowocna chwila, marnowanie czasu, i tym podobne sprawy. No cóż byli chyba w gorącej wodzie kąpani.

~

I to właśnie Wojowniczka zauważyła oddalonego chyba i o kilometr, lecącego Czarnego Smoka na nieboskłonie. Mały punkt, przecinający przestworza, zdecydowanie owy gad, nie tam żaden ptak, czy również coś innego, latającego.



Wylądował gdzieś na bagniskach, i rozległy się jakieś skowyty - chyba jego ofiary - oraz słaby smoczy ryk, niesiony echem po okolicy.

Maksymalnie pół godziny przedzierania się w tamtym kierunku, i będą przy swym celu całej tej cholernej wyprawy. Serca wszystkich mocniej zabiły, finał przygód na Wysokich Wrzosowiskach był tuż tuż?







.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 02-05-2020 o 19:57.
Buka jest offline