Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-05-2020, 20:18   #1784
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Axel znajdował się kilkadziesiąt metrów od biegnącej kobiety. Ale miał czas… Podrzucił kuszę do policzka, wolno wycelował i kiedy baronówna znajdowała się na skraju jego pola widzenia ograniczonego prześwitem bramy, nacisnął lewar kuszy. Gdy do końca wypuścił powietrze z płuc, bełt już znalazł się w celu. Margritta von Wittgenstein okręciła się wokół własnej osi uderzona solidnym pociskiem i upadła na kamienie dziedzińca. Jej rozwiana, osmalona suknia otuliła ją niczym całun, spod którego wystawały tylko rozrzucone w nieładzie włosy.

Lothar wyhamował przed leżącym trupem i powiódł wzrokiem w poszukiwaniu miejsca skąd padł strzał. Za bramą, na drugim końcu mostu zobaczył opuszczającego broń Axela i stojących za nim, bijących brawo banitów. Obok strzelca stał Wolfgang, gotów w razie potrzeby do rzucania zaklęć.

Zaraz obok Lothara pojawili się zziajani Leonard i Bernhardt. Gdzieś za nimi, wolno kuśtykając przez dziedziniec, strzelając iskrami z wbitych w skronie drutów kroczył potwór Wittgensteinów. Wyglądało na to, że wędruje bez celu, idąc prosto jak strzelił, pozbawiony siły kierowniczej w postaci swojej stworzycielki…

Nie było czasu na pozostawanie dłużej na skale, na której stał wysoki zamek. Sam budynek rozpadał się, a wraz z nim wolno rozstępowała się skała. Już wszystkie dachy i górne piętro były w gruzach. Główny hol właśnie zniknął w przepastnej jamie jaka pojawiła się pod nim. Dziedziniec rozłaził się, poprzecinany serią rozszerzających się z każdą chwilą szczelin. Spod ziemi słychać było dudnienie eksplozji. Wieża barona Ludwiga zachwiała się. Zbezczeszczona świątynia Sigmara, w obłoku fioletowo-szkarłatnego dymu zamieniała się w kupę gruzu. Franek właśnie osunął się w otwierającą się pod jego nogami szczelinę, z błaganiem patrząc w górę i rozpaczliwie wymachując rękami.
 
xeper jest offline