Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-05-2020, 23:31   #83
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Rycerz tę kuriozalną, dla jego pojmowania, rejteradę zniósł fatalnie. Nigdy jeszcze nie umykał przed wrogiem. A już z pewnością nigdy przed przeciwnikiem tak żałosnym jak gobliny. Czemu umknął? Czemu nie zaprotestował gdy Olgrim pociągnął go za sobą? Przecież nie ze strachu przed śmiesznym adwersarzem, które to uczucie ani przez moment nie wkradło się do jego serca. Czemuż zatem?
Raz tylko w biegu zapytał się Carys czy nic jej nie jest, ale... nawet nie pamiętał słów jej odpowiedzi. I czy w ogóle odpowiedziała.

Siedział więc teraz na uboczu obozowiska w swojej lśniącej, mithrilowej zbroi wartej więcej niż cała goblińska armia, na jakimś spróchniałym pniaku. I spoglądał. We wbity przed sobą w ziemię miecz. Uparcie wpatrując się w jego rękojeść. Osadzony w niej kamień. I herb. Minę przy tym miał spokojną co widać było, bo hełm ściągnął i obok siebie na ziemi położył. Po prostu nie odzywał się i nie odpowiadał. Na nic. Słabo też słuchał co inni mówią. Carys tylko przeprosił, że...
- Muszę... muszę to sobie w głowie poukładać. Daj mi proszę chwilę.

W końcu jednak wrócił do obozu i zdjął z siebie zbroję, by opatrzyć otrzymane rany.
Śniadania jednak żadnego nie zjadł. Żołądek miał skurczony, a apetyt z niego uleciał niczym bizon z wiotkich dłoni panny Amaranthe.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline