Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-05-2020, 17:23   #162
Nanatar
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Podwórze przed hacjendą Los Patatos; 3 listopada 2021, 21:08

Czarnoskóry mężczyzna czuł deficyt mocy obliczeniowej, deficyt osobowy, bo wolałby być podwójnie, wreszcie i niedosyt materialny posiadanych dóbr, a ten stan mógł się wkrótce pogłębić, gdyż wyprasowany elegant z aktóweczką zdawał się porywać Bestię wraz z Arthurem, a co najbardziej przerażało Dickensa, wraz z jego przybornikiem medycznym, który uzupełnił za kilkanaście ciężko zarobionych baksów. Czuł się zgruchotany, jak dach boosterskiej chałupy przez zdechłą areodynę. W pierwszym odruchu wycelował MiliArmsa w kierunku pojazdu z zamiarem sflaczenia kół, ale dostrzegłszy kątem oka cybernetycznego gwardzistę eleganta, porzucił zamiar szybciej niż wcześniej go podjął. Broń zabezpieczona wylądowała znów na paskiem. Będąc pewnym, że robotowaty ich spostrzegł i wciąż byli z Vadimem żywi, podjął, klnąc na czym świat stał i stoi, próbę negocjacji. Wściekłość wynikała głównie z tego, że sekundy jeszcze wcześniej miał nadzieję jeśli nie na łupy to przynajmniej na trofea ze zrujnowanej meliny latynoskich bandytów, nie wspominając o zamiarze dokończenie dzieła eksterminacji rozpoczętej przez lśniącego samuraja.

Wstał bardzo ostrożnie unosząc dłonie nad głowę, mimo to zawinęło go tak, że o mało się nie przewrócił, Dick wierzył, że uratował go od tego tylko wspomagający program z chmury, goniony do wnętrza czaszki zerami i jedynkami zaklinanymi przez Simbę w magiczną siłę. W normalnych warunkach sprawdziłby z jakim mechaludem ma do czynienia, ale niecodzienna sytuacja wymagała podejmowania szalonego ryzyka.

- Departament Zdrowia Okręgu Northside, straż jest w drodze. Czy ktoś jest ranny?! - zaczął donośnie, ale krótko i spokojnie. Nauczony niedawnymi wydarzeniami zatrzymał się po trzech krokach, starając się nie łamać, jakiejś nieznanej mu etykiety elit. - Jestem ripperdock Dick.

Abraham nie byłby sobą, gdyby nie kombinował kolejnego kroku, spod kaptura przyglądał się zwisającym niebywale nisko po wypadku przewodom wysokiego napięcia. Borg miał je ledwie niecały łokieć nad zwieńczeniem konstrukcji. Abi znów poczuł deficyt, tym razem wyposażenia, w kieszeni pozostał mu tylko staff, porcja metki i zastrzyk z dopałką.
Gdyby chociaż mucha zjawiła się. - pomyślał, ale w istocie potrzebował dużo więcej, a z pewnością szczęścia.
 
Nanatar jest offline