Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-05-2020, 21:21   #164
Nanatar
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Przed domem Razora, 3 listopada 2021, 21:08

Z uniesionymi w górę rękoma doktor Abraham zamarł jak jego legendarny imiennik przed obliczem samego JHWH, kiedy drugi powietrzny pojazd zawisł nad nieprzystającą do tego dzielnicą. Lękliwie podglądający z ukrycia scenę okoliczni mieszkańcy, choć przyzwyczajeni do wymiany strzałów, bijatyk i wszelkiego rodzaju ulicznych burd, struchleli w obliczu znanej tylko z ekranów morderczej technologii, która jawiła im się inwazją obcych, albo trzecią wojną światową. Zabobonni szeptali pacierze do swych rozlicznych bogów, defetyści wpinali się do sieci, by zaczerpnąć ostatnią chwilę przyjemności, wydając wszystkie kredyty na miłość SI. Bardziej praktyczni uciekali zapewne do piwnic i schronów, byle dalej od spraw potęg dla nich nieosiągalnych.

Szczęściem dłonie Abiego znów pchane atawistycznym instynktem, powędrowały na głowę, zaciskając kaptur na uszach, a ciało ćwiczone w padach osiągnęło pozycję horyzontalną przy gruncie w ułamku sekundy, bo tytanowy anioł zagłady sypnął śmiercią eksplodujących pocisków, czyniąc przy tym hałas podobny bożym gromom. Patrzącemu spod kaptura Dickowi pozostało niewielkie pole widzenia, tylko oddalony o kilka metrów chodnik do wejścia i stojący na nim bojowy borg, który przez krótką chwilę zdawał się mężczyźnie sprzymierzeńcem, a sekundę później rozrywany ostrzałem z czarnej areodyny. Elegant z neseserem, niedawny rabuś wozu polowego Squadu z Northside mignął przed wzrokiem leżącego jak animowany upiór z horroru, w ślad za nim w światło szperacza wbiegł oszalały mężczyzna, straszy amerykański autochton, coś krzycząc, dwa przypadkowe pociski zmieniły go w krwawe szczątki.

Puls znów przyspieszył, a podświadomie łechtany zoreo-jedynkowymi informacjami umysł Dicka nie mógł zdecydować, które priorytety wybrać. Wizja przejęcia lśniącej chromowanej teczki walczyła o wszystko z rozsądkiem i zdrowym racjonalnym strachem. Widok czerwonych ochłapów pozostałych na rachitycznym bezlistnym drzewku, sprowadzał pragnienia do mrzonek, przyciśnięty jeszcze kilka sekund twarzą do ziemi Abi wysłał uporczywą wieść do kompanów.

- Arthie, Sid raport kurwa

-Vadim do wozu, odprowadź Bestię

Wszystko to było borgowi na terapię, bo chłopaki nie byli wpięci i pewnie go nie słyszeli. Kiedy powietrzny pojazd wykonywał manewr dookoła posesji, czarnoskóry odwrócił się do Smirnova.

- Vadim, działko do auta, już!!! - wykrzyczał najgłośniej jak mógł.

Zaraz nie czekając odpowiedzi zerwał się do biegu. Upiór ojca kwaszący mleko, czerwonooki demon cyberchirurgii, wszystko to było odległym snem, choć w ludzkiej rachubie czasu dzieliły je ledwie godziny, czy nawet minuty. Widząc, że Smirnov chwacko się poderwał, ale skierował wprost to ułaza, ponowił ponaglanie ku koledze.

- Vadim! łupy! Ruszaj tu dupę!- Bezpiecznym łukiem minęli uszkodzonego borga i w poślizgu po wilgotnej od kwaśnego deszczu glebie znaleźli się przy unikatowym artefakcie, gromogrzmiącym automacie. Choć chłopy jak dęby ledwo podnieśli. Drepcząc bokiem w groteskowym tańcu, powoli, wytężając wszystkie siły, przenosili ciężki zbrodniczy sprzęt do auta. W połowie Vadim upuścił. Abi się zirytował.

- Jak to niesiesz, kurwa?! Równo trzymaj, bo mi łapy wykręci!

Widząc wyskakującego przez okno boostera wyciągnął MiliArmasa i z zimnym wyrachowaniem napędzanym zemstą wypalił dwa pociski, zaraz chowając pistolet z powrotem, mając na uwadze destynacje celów korporacyjnych żołnierzy. Dwa oddechy później poczuł znajome, a skrywane przez adrenalinę kłucie w okolicach klatki piersiowej. Z kaptura kapały na nos krople brunatnego deszczu, a po twarzy spływały na podobieństwo wodotrysku krople potu, słono-kwaśnego, śmierdzącego wczorajszą imprezą i wciąż balansującym na granicy strachem. Zaczął odczuwać zimno, a dłonie znów zaczynały dygotać.

- Dajesz już blisko, za matuszku rasiju! - strzelił, bo pamiętał taki toast pijanego Smirnova.

Dick wpięty w ASa, który uaktywniał instynkty wyuczone w virtualnych grach i tłumił prawdziwe emocje, pozostawał nienaturalnie spokojny, choć żrenice połknęły tęczówki, zajmując całą ich średnicę, co nadawało twarzy medyka razem z sinym, ściągniętym adrenaliną obliczem wyraz bardziej diaboliczny niż niedoszły jego adwersarz. Widząc zmasowany atak powietrznego potwora, zamarł wysyłając raz jeszcze do Maya.

Spierdalaj jak możesz!- wciąż jednak uporczywie targał z ruskiem do auta armatę borga. Byli już na prawdę blisko, znów zakuło i tym razem on wypuścił zdobycz z rąk, tuż przed drzwiami pojazdu.

- Jeszcze nie, jeszcze chwila. - modlił się w nieznane, opierający się o boczne drzwi ułaza, Dickens. Dłonią wymacał w kieszeni strzykawkę z dopałem, ścisną ją, gotowy zaaplikować sobie zastrzyk w ułamku sekundy.

Dick wymyślił sobie, że chce wyciągnąć Sida, dlatego uda się na tyły domu, naturalnie inną stroną niż AV-ka. Jest jakiś kontakt?

3k10. Pierwszy test na przejęcie gana, dwa kolejne na strzały do boostera.

 

Ostatnio edytowane przez Nanatar : 02-05-2020 o 23:31. Powód: inna akcja
Nanatar jest offline