Sid w końcu wyszedł, z ruin domostwa. Nieco kulał przez cięcie na udzie, jednak Nordic idealnie maskował impulsy bólowe. W końcu będąc już na podwórku pełnym cegieł z rozrzutu, spojrzał na całokształt chaosu. Widok całkowicie go zszokował. Nie tyle przez wojenną wręcz widokówkę, a przez to co spowodowało te dantejskie sceny. Ciągle w dużym szoku powoli dobierał sobie do głowy, że to nie on i jego niefortunny wystrzał w mikrofalę spowodował eksplozję. Spoczywający jak nudysta na plaży pośród ruin widział tył leżącej czarnej aerodyny. Chwilę przyglądał się jej z durną uwagą, by po chwili jego smartfon z pękniętą szybką zaczął drzeć się głosem Abe’a.
-Arhie, Sid raport kurwa!- darł się medyk.
Sidney szybko chwycił telefon i zaczął lekko krzyczeć ciągle nie mogąc rozpoznać swojego głosu, przez nadwyrężone bębenki uszne.
-ŻYJĘ! KURWA ŻYJĘ! Co tam się do diabła dz...ieje?!- darł się May i nagle w smutku zrozumiał, że jego ciężki pistolet zgubił się w ruinach meliny. Splunął krwią z wybitego zęba, by dać kolejny wzór, na spalonej trawie podwórka.