Przed domem Razora, 3 listopada 2021, 21:08
Aerodyna przewaliła się z hukiem turbin ponad głowami taszczących monstrualną broń mężczyzn uderzając w nich strumieniem gorącego powietrza. Ociekający potem Żyła oparł się o karoserię Uaza podążając spojrzeniem za niebywale szybkim człowiekiem w garniturze. Pasażer maszyny najwyraźniej zamierzał ukryć się przed prześladowcami z drugiego pojazdu w płonącym domostwie Razora, chociaż pomysł taki zdawał się przeczyć zdrowemu rozsądkowi.
Lecz Dickens zdążył już utrwalić się w przekonaniu, że człowiek w garniturze nie był zwyczajnym przedstawicielem ludzkiego gatunku, tylko kolejnym cyborgiem - ukrytym dla odmiany pod doskonale dopasowaną warstwą RealSkinu. Płomienie mogły zniszczyć jego zewnętrzną powłokę, ale nie stanowiły większego zagrożenia dla kompozytowego pancerza.
W przeciwieństwie do pocisków wystrzeliwanych z pokładowego gatlinga aerodyny.
Los Patatos zaczęli uciekać przed płomieniami niczym ogarnięte paniką szczury, wyskakując przez drzwi i okna domostwa, wrzeszcząc przeraźliwie i strzelając na oślep. Człowiek w garniturze przemknął pomiędzy nimi znikając we wnętrzu domu, wystawiając boosterów na cel załodze maszyny.
Pojazd obrócił się bokiem do frontonu domostwa i jego pokładowe działko zaryczało ponownie ziejąc monstrualnymi płomieniami wylotowymi. Dotknięci strumieniem ognia i stali boosterzy dosłownie znikali dezintegrowani do postaci krwawej mgiełki, rozbryzgiwani po walącej się przedniej ścianie domu.
Wieprz wył i skowyczał na przemian, dygocząc na całym ciele. Nieszczęsne zwierzę nigdy wcześniej nie miało styczności z równie przerażającym spektaklem, z manifestacją tak ogromnie niszczycielskiej siły. Abraham mógł się jedynie domyślać tego, co działo się teraz w sąsiedztwie domu Razora. Northside uchodziło za bardzo niebezpieczną dzielnicę, regularnie nękaną wojnami gangów, kradzieżami i gwałtami - ale konfrontacja obracająca w perzynę metę Los Patatos prezentowała swą intensywnością i skalą zupełnie nowy poziom przemocy.
- Otwórz boczne drzwi! - krzyknął do fiksera zmieniając chwyt rąk na obudowie czternastomilimetrowego olbrzyma - Dłużej go nie utrzymam!
Ale Żyła odsunął się raptownie od przesuwnych bocznych drzwi wozu, zlany lodowatym potem nie mającym nic wspólnego z wysiłkiem włożonym w taszczenie armaty borga.
- Matko Boska, Arthur! - wrzasnął Vadim - Ja pierdolę, Dick, on nie żyje!