Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-05-2020, 21:29   #34
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację

Kuriozalność tego, co działo się po wyjechaniu z Londynu była powyżej poprzeczki możliwej do ogarnięcia przez ratowniczkę. Co prawda nie złapała się na przemyśleniu, czy miało to związek z kolejnym ciosem, którym oberwała jej psychika, a który sprawił, że potrzebowała wyrwać się stamtąd do Sionn. Nie złapała się też na przemyśleniu, czy może to z tą okolicą jest coś mocno nie tak. Ostatnie wnioski, które wyciągnęła świadczyły bardziej, że niezbyt klei to, co faktycznie się dzieje. Surrealizm sprawił, że podobnie jak na drodze wśród dziwnych policjantów i wraku samochodu, biernie obserwowała.

Gdyby była w dobrej kondycji, z pewnością otworzyłaby okno i awanturowała się z kobietą, by nie łaziła po ciemku po dachu, który cholera wie jakiej jest kondycji. Pieprznęło by wszystko, nieszczęście gotowe.

Gdyby była w złej kondycji, z pewnością wygarnęłaby by sobie, że nie jest to jej problem, że nie będzie się użerać ze wszystkimi ludźmi, że nie ma siły ani ochoty, że do cholery powinni wszyscy dać jej święty spokój. Awantura z własną nadgorliwością, nieszczęście gotowe.

Byłaby z pewnością to któraś z opcji, gdyby nie słowa policjanta z wyśnionego w lesie koszmaru. Skoro przyznała po tym, że nie jest w stanie sobie zaufać, nuta niepewności drgnęła, gdy świadomość przetrawiła obecność kobiety na dachu. Maddison nie była w stanie pozbyć się wrażenia narastającego strachu przed tym, że widzi kogoś, kogo nie zdołała uratować. Wrażenie było na tyle nieprzyjemne, że chciała uciec, lecz jednocześnie nie mogła się ruszyć bez rozstrzygnięcia tego.

Stała tak jeszcze przez jakiś czas, podobnie jak druga kobieta. Kto wie, może bardziej pokrzepiający byłby scenariusz, w którym tamta zniknęłaby jak senna mara? Nic takiego jednak się nie stało. Dopiero po kwadransie nieznajoma wreszcie obróciła się przez ramię i zeszła z dachu na piętro. Maddison obserwowała jeszcze przez trochę okolicę domu, lecz nie ujrzała tam żadnego ruchu. Tylko o czym to świadczyło? Opuszczenie budynku po kryjomu wcale nie było trudne, zważywszy że dzielnica była raczej kiepsko oświetlona.

Myśli, które latały jej po głowie były poza kontrolą jej typowego praktycznego podejścia. Widząc wcześniej pickupa, obiektywnie nie było w nim nic osobliwego, jednak ugrzązł jej w głowie. Widząc jakąś losową kobietę na dachu, z odległości i po zmroku, gdzie zasadnym było założyć brak możliwości dostrzeżenia większości szczegółów, też nie był niczym aż tak wielkim. W jej stanie jednak nie była w stanie nie podchodzić do tego obojętnie. Chciała się uspokoić - nie mogła. Chciała po prostu zasnąć - nie mogła. Utrata kontroli, którą uświadomiła sobie po przebudzeniu w lesie okazała się być cały czas obecna.

Był to efekt opadania nerwów z wydarzeń ostatniego dnia? Czy z wydarzeń ostatniej nieszczęśliwej interwencji? Czy może coś, co nagromadzało się przez lata i pękło akurat teraz?

Kiedy myślała, że było wszystko w porządku, wystarczyła myśl, by zwolnić blokadę kolejnych emocji. Usiadła pod oknem opierając się o drewniane deski chroniące zapewne niewielki grzejnik. Jej oddech drżał podobnie jak jej mimika. Danie sobie chwili na uspokojenie nie szło w dobrym kierunku. Po dłuższej chwili podniosła się na nogi i z torby medycznej wygrzebała prochy na uspokojenie. Mając łazienkę w pokoju popiła by kranówą, tak jedynie przełknęła kierując się do łóżka. Następne minuty oczekiwania na rozprowadzenie specyfiku po organizmie zostały spędzone w przytłoczeniu wspomnieniami. Zwinęła się do pozycji embrionalnej, schowała głowę w ramionach a łzy zaczęły lecieć same. Murphy wreszcie poczuła senność. Na korytarzu ucichło, a z zewnątrz dochodziło ją tylko hulanie wiatru. Wyglądało na to, że limit wariactw na ten dzień już się wyczerpał, choć z niej cały czas schodziło. W końcu wyczerpana usnęła gdzieś pomiędzy mokrą całą twarzą, a kałużą na prześcieradle.


 
Proxy jest offline