Lauga, szła raźnie, mimo uwierającego bełtu wbitego w plecy to co robili było jej zdaniem “odwrotem taktycznym”, który miał dać im szansę na przegrupowanie. Koniec końców szła za latającym smokiem, latającym “Elfem”, tropicielką i wielką lwicą. Co jakiś czas oglądała się czy reszta nadąża i czy nie trzeba im pomóc. Na szczęście radzili sobie całkiem nieźle. Tylko rycerz wyglądał na zdruzgotanego mentalnie.
Nieco zawiedziona stwierdziła, że znaleźli się w miejscu opuszczonego obozowiska które już zwiedzili.
- Gnoll by to smyrał...kręcimy się w kółko. - Powiedziała do siebie ostrożnie szykując obozowisko. Zdjęła swój napierśnik, rozpaliła małe ognisko. Wstawiła wodę do zagotowania by było czym obmyć jej ranę i wyjęła bandaż z swoich pakunków. Poza wyjęciem bełtu całą resztę zrobiła sama, reszta wydała się być zajęta swoimi “sprawami”.
Ona sama podczas postoju po ogarnięciu potrzeb jak zdrowie i głód zajęła się ostrzeniem swojej broni osełką. Przerwała kiedy zobaczyła sylwetkę czarnej gadziny na niebie. Zerwała się na nogi mniej więcej kiedy do reszty doszedł dźwięk ryku potwora.
- Jo, wszyscy gotowi do wymarszu? Taka okazja może nam się już nie powtórzyć. - Powiedziała do reszty zaczynając zakładać na nowo swój napierśnik.