Tura 70 - IX.20; wt; południe Czas: IX.20; wt; południe Miejsce: wnętrze osady; przy kontenerach Warunki: jasno, skwar, pogodnie, łagodny wiatr, opustoszałe miasto i dżungla, Marcus - Skąd wiecie, że nie macie żadnej groźnej dla nas zarazy? Nie wyglądacie zbyt zdrowo. A żaden z was nie wygląda mi na medyka. Zresztą możecie mieć coś co dla was jest niegroźne a nas może wybić do nogi. Dlatego nie możemy ryzykować. Przesiedzicie tutaj 3 dni, odpoczniecie i jak nic wam nie będzie to zostaniecie naszymi gośćmi. - ten wygadany pokręcił głową zakrytą gazmaską i okrytą gumowatym kapturem ubrania ochronnego. Mówił pewnie i bez wahania jakby nie pierwszy raz tłumaczył nowym tą kwestię. - A te leki co mówisz. - wskazał palcem na Marcusa wracając do medykamentów o jakich ten wspomniał. - Nie wiem czy mamy coś takiego ale to sprawdzę. Jak mamy to ci tutaj przyniesiemy razem z jedzeniem. Z jedzenia są trzy posiłki dziennie. Żadne frykasy no ale my jemy to samo i jakoś u nas nikt nie grymasi. - rozłożył ramiona przyznając się, że tak z pamięci to nie wie jakimi dysponują zasobami leków no ale obiecał to sprawdzić. No i przy okazji gdy wyszedł temat posiłków to dorzucił jak to tutaj wygląda. Mówił głównie do Marcusa bo jego dwaj towarzysze rzeczywiście w tej chwili nie sprawiali okazów zdrowia. Załzawione i zaczerwienione oczy, kaszel, pot na skórze, częste wypluwanie flegmy można było bez trudu wziąć za objaw choroby. Ci dwaj milczący strażnicy nadal stali kilka kroków od ich czwórki i obserwowali całą scenę nie włączając się do dyskusji.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami
Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |