Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-05-2020, 20:25   #77
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Dwójka włamywaczy przemknęła wzdłuż ściany holu. Nikt ich nie zobaczył, ale też nikogo tam nie było. Jedyną oznaką życia, jaką mogli teraz zaobserwować, był krzyk tłumu, dobiegający ich od strony wrót. Zapewne gdzieś za nimi znajdowała się arena, na której w tej chwili Tien mierzył się ze swoim mistrzem. Okrzyk tłumu zdawał się radosny. Niestety z masy nagromadzonej w tamtym miejscu ki, nie byli w stanie wyłowić energii należących do poszczególnych osób.

Przeszli przez drzwi i znaleźli się w korytarzu, identycznym jak ten, który niedawno opuścili. Minęli kilka drzwi po obu stronach, skręcili w lewo i wkrótce dotarli do kolejnego większego pomieszczenia. To przypominało lustrzane odbicie holu, choć schody prowadzące na górę były o wiele węższe, a zamiast potężnych wrót, znajdowało się tu duże okno ze szklanymi, suwanymi drzwiami na dole. Drzwi prowadziły zaś do skromnego ogrodu, który znajdował się między murami. Budynek okazał się bowiem "pusty" w środku, co wcześniej umknęło ich uwadze.

Naprzeciw C-SGK1 wypatrzył przejście, identyczne jak to, którym przyszli.


- Panie, nie było żadnego grafiku, ani ustalonej z góry trasy przejazdu - głos Serviusa przesiąkał strachem. - Jechaliśmy jak zawsze, trasą wzdłuż skraju Lasu Księżycowego. Napadli nas mniej więcej w pół drogi. O kolejności zakupów decydowała panienka, ja ją tylko dowoziłem w odpowiednie miejsce. Panienka przynajmniej raz w tygodniu jeździła do miasta, najczęściej ze mną.

Drzwi do sali otworzyły się lekko. Zza nich wyłoniła się głowa Vorbisa.

- Koniec wizyty - powiedział. - Kapitan jest na dole. Zaraz tu będzie.


Następnego dnia Marduka obudził dzwonek do drzwi jego kwatery. Przecierając oczy, mężczyzna wpuścił natręta, który ośmielił się go obudzić z samego rana. Okazał się nim Tomat, Saiyanin odnaleziony w mniej więcej tym samym czasie co Marduk. Wspólnie przeszli szkolenie w korpusie Vegety i wspólnie rozpoczęli w nim służbę. W tym czasie powstała między nimi jakaś więź, choć ciężko ich było nazwać przyjaciółmi.

- Słyszałem, że przedwczoraj dostałeś zdrowy opieprz od Vegety - walnął prosto z mostu, nawet nie zawracając sobie głowy przywitaniem. Była to wspólna cecha większości saiyan, nie owijanie w bawełnę. - Chodzą nawet słuchy, że masz zostać poddany... reedukacji.

Każdy wiedział czym była owa "reedukacja". A była niczym więcej jak serią wymyślnych tortur. Informacja wydawała się nieprawdopodobna. Nigdy żaden saiyanin nie został poddany "reedukacji". To była metoda wyciągania informacji z więźniów, względnie sposób na ukaranie wrogów, za ich zbrodnie przeciw saiyanom. Ale żeby Vegeta zamyślał o zrobieniu tego jednemu ze swych braci?

- Chociaż może to tylko plotka - Tomat wzruszył ramionami. - Tak czy siak wygląda na to, że nie jesteś teraz zbyt popularny w książęcych kręgach, jeśli rozumiesz co mam na myśli. Jest na to rada. Nappa szykuje ekspedycję na jakieś zadupie. Bierze każdego kto się zgłosi. Radzę ci, zapisz się. Na jakiś czas znikniesz Vegecie z oczu. On zdąży ochłonąć, a ty może czymś się zasłużysz, co przyspieszy ten proces.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline