| Kapłan odebrał bukłak od Grety i dopadł do niego tak łapczywie, że stróżki wody spływały mu po brodzie przy każdym kolejnym łyku. W końcu oderwał się od picia, przetarł brodę przedramieniem i spojrzał na swojego obwiązanego bandażami kikuta. - Dziękuję za pomoc. Za wszystko - powiedział, nieco już spokojniejszy.. - Otto... Otto zawsze się o mnie martwił, to dobry człowiek. Cieszę się, że przybyliście. Widzę, że wiecie też, co się na tych ziemiach wyczynia. - Westchnął. - Nie ma sensu, bym cokolwiek ukrywał, jeśli mamy tę sprawę doprowadzić do końca. Jak już wiecie, kochałem Rebeckę Schwarz. Jej rodziców uwięził hrabia za kradzież czy inne przewinienie, więc mieszkała w Munkenhof samotnie od wielu lat. Ponad rok temu pojawił się w wiosce podejrzany człowiek. Źle mu z oczu patrzyło. Starszy, śmierdzący i miałem pewne podejrzenia, że para się czarną magią. Tak jakoś czułem. Wszystkich dziwiło, że Rebecka pozwoliła mu u siebie mieszkać...
W oczach kapłana dostrzegliście złość. - Ten człowiek zakręcił w głowie dziewczynie tak, że ją w sobie rozkochał. Nie trwało to jednak długo. Po tygodniu już go nie było, a wraz z nim odeszło jej serce. Załamała się, chciała się zabić. Nie była już tą samą Rebecką, którą znałem. Prawie z nikim nie rozmawiała. Nawet Magundzi, jej przyjaciółce, było ciężko do niej dotrzeć. Trwało to tygodniami. Pewnego dnia zniknęła. Tak po prostu. Poszukiwania trwały miesiąc, ale wszyscy w końcu stracili nadzieję. Ja jako ostatni. Ale to nie był koniec nieszczęść. Tego wieczoru byłem w świątyni, zajmując sie swoimi obowiązkami. Przez główne drzwi wpadła „ona”. Bestia o kobiecej sylwetce. Stoczyłem z nią długą walkę, zanim udało mi się wyrzucić to „coś” przez główne wrota i zabarykadować się w środku. Lecz to nie wszystko. Próbując wrócić do wioski, natknąłem sie na zjawę, upiorną płaczkę. Wtedy do mnie dotarło. To była Rebecka. Jej dusza błąka się w tej okolicy, nie dając komukolwiek przejść. Biada temu kto ją dotknie czy usłyszy. Musiałem zawrócić. Nie byłem w stanie mierzyć się ani z jej ożywionymi zwłokami, ani z upiorem. Ucieczka to jedyna metoda. Świątynia jest błogosławionym miejscem, do którego zjawa nie ma wstępu. - Co do dziecka... - Weiss przejechał dłonią po brodzie i przygryzł dolną wargę. Widać było, że się waha. - Sześć lat temu, po kilku miesiącach naszej znajomości, Rebecka zaszła w ciążę. To było moje dziecko. Nasze. Żeby ukryć ten fakt przed wioskowymi, wysłałem ją na ten czas do domu mojego starego przyjaciela do Nachtdorfu, a gdy urodziła, pojechałem tam i najpierw przywiozłem do wioski dziecko, oddając je do odchowania pewnemu młodemu małżeństwu, które wtedy ledwo co osiedliło się w Munkenhof. Potem przyjechała Rebecka. Przestaliśmy się spotykać, Klara była wychowywana przez sąsiadów i życie toczyło się swoim rytmem. - Popatrzył na was. - Mam nadzieję, że mała jest cała i zdrowa... - Jeśli zaś chodzi o miecz, to znaleźliście relikwię, której ślubowałem chronić w tej świątyni. Teraz wiem, że nie jest tu bezpieczna. Zabierzcie ją i oddajcie swoim przełożonym w stolicy prowincji. Będą wiedzieli, co zrobić z tym ostrzem. A odnośnie naszej sytuacji, rzeczywiście broń jest w stanie zranić, a nawet zniszczyć eteryczną płaczkę. Lecz błagam was, użyjcie jej tylko w ostateczności. Wolałbym, by dusza Rebecki została uwolniona świętym rytuałem pogrzebowym, a nie rozpłynęła się w nicość.
Podniósł się nagle i syknął, łapiąc za bok. Opadł na łóżko. - Skoro już tu jesteście, musimy wytropić błąkające się po okolicy ożywione zwłoki Rebecki, obezwładnić je i złożyć do poświęconej ziemi na cmentarzu. I ta mikstura może mi się przydać, Greto, jeśli mam ruszyć z wami - powiedział do Hansen. - Błagam was tylko, byście nie zabijali płaczki magicznym orężem i magią. - Tutaj spojrzał na Bastiana i Hildebranda. - Wierzę, że możemy odprawić rytuał i wyprawić duszę Rebecki do Morra. Z waszą pomocą jest to wykonalne. |