06-05-2020, 08:06
|
#21 |
| Las
Krasnolud Garil wchodził do lasu z rzadka, niezbyt wgłąb i to też wyłącznie w celach rekreacyjnych. Wierny kompan Szaraka prowadził ich w gęstwinę, jakby woń spacerującej tędy szynki była świeżo rozwieszoną linką na pranie.
Atmosfera wokół szybko zaczęła przypominać tę z serca strasznej opowieści. Było ciemno, mimo, że gdzieś nad koronami drzew wciąż był dzień. Długie cienie pojawiały się i znikały znienacka a bohaterowie, wpadając co rusz w pajęczyny oganiali się za każdym razem czyniąc niewspółmierny hałas.
Trącane i następowane gałęzie pękały z trzaskiem, mech skrzypiał pod butami a wszechogarniająca cisza potęgowała zwykłe odgłosy do tych groźnych.
W końcu zrobiło się strasznie - gdy odnaleźli ubitego przez łowczych zwierzoczłeka, o którym mówił im Herr Kummel. - Brak kła, faktycznie. Więc to pewnie strzały Victora i Konrada - stwierdził Garil i nagle umilkł.
Nie wytrzymał tego widoku, zwymiotował dwa metry dalej. Dochodząc do siebie rozmawiał normalnie, ale od truchła trzymał się z daleka. - Jakiś czas już tu leży - Gerhardt zmarszczył nos, ale widok trupa i smród rozkładu ruszyły go znacznie mniej niż Garila - Ma ktoś pomysł gdzie może być ten kieł? Wzięli trofeum, ale ani w domku Konrada nie znaleźliśmy ani Victor nie miał. Nie miał, prawda? - dopytał.
Elke spojrzała na truchło zwierzoczłeka, poczuła, jak nagle robi jej się gorąco, a potem zakręciło ją w żołądku. Odbiegła szybko kawałek dalej, zasłaniając usta dłonią i zwróciła ostatni posiłek w krzaki. Nie zamierzała podchodzić bliżej martwej paskudy ani na nią więcej patrzeć. - Wybaczcie, nigdy wcześniej nie widziałam takiego stwora - powiedziała, łapiąc do płuc kilka głębszych oddechów. - Jednak krojenie ludzi i widok ich wnętrzności to coś innego, niż to. - Odgarnęła kosmyk włosów za ucho. - Co do kła, może ma go sołtys? Macie jakąś rzecz należącą do Konrada, żeby dać Paszczakowi do powąchania? Może nas gdzieś zaprowadzi.
W lesie, jakby tego było mało, zaczynało robić się ciemno. Słońce zachodziło powoli nad puszczą, a cienie rzucane przez drzewa, ich liście i gałęzie, układały się w dziwne kształty. Paszczak kręcił się bezradnie, obwąchując ziemię i krzaki wokół, nie potrafiąc odnaleźć już śladu. - Chyba nic już tutaj nie znajdziemy - powiedziała z nieskrywanym zawiedzeniem w głosie cyruliczka. - Chyba czas wracać do wioski i skonfrontować to, co mamy z sołtysem. Chyba, że macie inne pomysły?
Słuchając towarzyszy, rozglądała się po okolicy, ale niczego niezwykłego nie udało jej się dostrzec. Również i jej towarzysze nie odnaleźli tu już nic ciekawego.
Wyprawa jednak nie poszła całkiem na marne. Historia o zabitym zwierzoczłeku i kle wziętym przez poszukiwanego przez nich Konrada najwyraźniej była prawdziwa. Ciągle jednak nie odnaleźli zaginionego, żyweego czy martwego, ani nawet tej przeklętej świni, która jakoś była w to wszystko zamieszana. Teraz nie było już czasu na dalsze poszukiwania, trzeba było wrócić im do wsi, nim ten las pochłonie mrok i to, co w takich ciemnościach żyje.
|
| |