Wulfgar powalił ciosem w gębę pijanego człowieka, po czym dumny z siebie obejrzał się za siebie, by dać porozumiewawcze spojrzenie współplemieńcowi, ale wtedy zorientował się, że już go tam nie ma *Gdzie on do licha polazł?* - pomyślał Wulfgar - *Nie wierzę, że uciekł*. Po tych słowach postanowił wrócić do stolika. Stanął jednak wcześniej nad poskromionym przeciwnikiem i rzekł:
- Pamiętaj bratku, że z krasnoludów nie nada się wyśmiewać - wyszczerzył zęby i obrócił się na pięcie. Wtem ujrzał Thaliona, który...leżał pod stołem i najwyraźniej nie czuł się dobrze. *Za dużo trunku jak na nie-krasnoluda* - pomyślał Wulfgar i podbiegł szybko do Thaliona, po czym wziął go pod ramiona i przywlókł pod najbliższe wiaderko/szuflę na węgiel, kosz wiklinowy [co kolwiek takiego o ile tam jest coś takiego].
- Teraz spójrz w górę, braciszku - rzekł do Thaliona odchylając mu głowę do tyłu, próbując spowodować wymioty by ulżyć kompanowi... |